Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezbadane finanse komitetów budowy

Zbigniew Bartuś
Fot. Archiwum
Kontrowersje. W Krakowie zebrali od mieszkańców dziesiątki milionów złotych. Ile dokładnie i na co konkretnie poszły te pieniądze? Naprawdę nie sprawdzał tego nikt.

Olbrzymie kwoty przepłynęły przez konta społecznych komitetów, zakładanych masowo w całej Polsce do budowy wodociągów czy kanalizacji. Ile w sumie było i jest tych pieniędzy, na co poszły – wiedzą często jedynie władze komitetów. Większości Polaków w ogóle to nie obchodzi.

"Kochajmy i... kontrolujmy" - przeczytaj komentarz autora >>

Do wyjątków należy Marian Lipski, emeryt z krakowskiego osiedla Mogiła-Lesisko. Od kilku lat żąda od miejscowego społecznego komitetu budowy kanalizacji „rozliczenia środków zebranych od mieszkańców”. Nie mogąc uzyskać informacji, złożył doniesienie do prokuratury. Zarzucił liderom komitetu „defraudację ok. pół miliona złotych”. – Dzisiaj jest to pewnie więcej, bo dochodzą nowe wpłaty i bankowe odsetki – twierdzi.

Zarzuty opiera na prostych wyliczeniach: jeśli około 300 właścicieli posesji wpłaciło na konto komitetu po 3 tys. zł, to z odsetkami musiało się uzbierać „grubo ponad milion”. Tymczasem – jak wynika z odpowiedzi prezydenta Jacka Majchrowskiego na interpelację radnego Włodzimierza Pietrusa – łączny udział komitetu w kosztach budowy kanalizacji na osiedlu w latach 2002-2013 wyniósł 425 tys. zł. Co się stało z resztą pieniędzy? Prezydent nie wie.

– Zgodnie ze stanowiskiem Najwyższej Izby Kontroli, żadna z instytucji publicznych nie może kontrolować społecznych komitetów budowy. Rozliczenia finansowe pomiędzy członkami komitetu odbywają się na drodze cywilnej, spory winny być rozstrzygane w sądzie – wyjaśnia Jacek Majchrowski.

Mówiąc najprościej: rozliczenia środków zebranych i wydanych przez komitety mogą dokonać wyłącznie same komitety. Teoretycznie największą władzą dysponują tutaj walne zgromadzenia członków (mogą m.in. zażądać przedstawienia dokładnej informacji o wpływach i wydatkach), ale uczestniczy w nich przeważnie po kilkanaście osób. Liczbami interesuje się jeszcze mniej.

– Na wszystko mamy faktury, dokumenty. Każdy może sprawdzić. Rozliczenie pierwszego etapu przesłaliśmy zainteresowanym – zapewnia Krzysztof Olszewski, który wraz z Alicją Pęgiel i Tomaszem Drylem od kilkunastu lat kieruje Stowarzyszeniem Mieszkańców os. Mogiła-Lesisko i Miłośników Ziemi Mogilskiej oraz społecznym komitetem kanalizacji.

– Poświęciliśmy mnóstwo prywatnego czasu i pieniędzy, żeby ludzie mieli kanalizację. Nie wzięliśmy ani grosza! Oczekiwalibyśmy raczej wdzięczności, a padamy ofiarą pomówień ze strony pana, który wciąga w to innych mieszkańców i pół Krakowa – mówi Olszewski zarzucając Lipskiemu „działanie z niskich pobudek”.

Ale pytany, ile pieniędzy uzbierało się przez lata na koncie komitetu, odpowiada: – Lepiej tego nie podawać.

Lipski rozkłada ręce. By poznać konkretne sumy, zaangażował policję, radnych, urzędników... Wszyscy odsyłają go do władz komitetu. Prokuratura odmówiła śledztwa. Jej zdaniem, nie można mówić o defraudacji, bo zgodnie z regulaminem komitetu, „rozliczenie środków nastąpi po zakończeniu inwestycji”. A ta trwa. I nie wiadomo, kiedy się skończy.

– To zachęta do nadużyć! – uważa emeryt. – Wspomniany regulamin został przyjęty przez 16 osób, a nie walne zebranie członków komitetu, których jest prawie pół tysiąca. Zgodnie z tym regulaminem rozliczenie pieniędzy może być odkładane na wieczne nigdy. Nikogo to nie obchodzi.

Na identycznych zasadach działa od lat w samym Krakowie kilkadziesiąt społecznych komitetów. W Polsce są ich dziesiątki tysięcy.

Bez społecznych komitetów budowy, zakładanych w każdym mieście i każdej wiosce, nie byłoby w Polsce telefonów, wodociągów, ani kanalizacji.

Jeszcze niedawno było tak: ludzie chcieli mieć wodociąg lub/i kanalizację, a gmina odpowiadała: nie ma pieniędzy. Oczekiwała wsparcia. Zawiązywał się społeczny komitet. Jego liderzy zbierali pieniądze, zrazu do czapki, a potem na specjalne konto. Jeśli zrzucała się wieś, albo – jak w Krakowie – osiedle, komitet dysponował setkami tysięcy złotych. Na co je wydawał?

W latach 90. i na początku obecnego stulecia z kasy komitetów (w Krakowie powstało ich kilkadziesiąt) finansowana była dokumentacja nowej sieci (mapy, projekty, geodeci itp.), mieszkańcy dokładali się też do samej budowy.

Potem zmieniła się ustawa o wodociągach i kanalizacji: nakazała gminom finansowanie budowy sieci z własnych środków; od tego czasu każdy mieszkaniec ma obowiązek sfinansować jedynie budowę przyłącza do własnej posesji (odcinek rury do najbliższej studzienki lub granicy działki). Mimo to gminy i gminne spółki długo jeszcze narzucały ludziom „dobrowolne” wpłaty – dlatego do niedawna społeczne komitety współfinansowały gminne inwestycje.

Zmieniło się to dopiero po głośnej akcji „Dziennika Polskiego” („Nie daj się wpuścić w kanał”) i serii wyroków sądów administracyjnych. Komitety poniosły jednak w owym czasie wiele niezgodnych z prawem wydatków. Część zabiega teraz o zwrot tych pieniędzy, by je oddać mieszkańcom.

W Krakowie do końca 2012 roku komitety współfinansowały grubo ponad setkę budów w ramach programu Lokalnych Inicjatyw Inwestycyjnych. W zeszłym roku został on zastąpiony programem Rozwoju Sieci Osiedlowych.

Zgodnie z uchwałą Rady Miasta Krakowa, wszelkie koszty budowy sieci wzięło na siebie Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Mieszkańcy płacić mają tylko za przyłącza do swych posesji. Teoretycznie powinno to doprowadzić do rozwiązania komitetów, mimo to są one nadal partnerami miasta przy realizacji ponad stu inwestycji. Dlaczego?

Po pierwsze, część kanalizacji powstaje w oparciu o przygotowaną przez komitety (czasem dawno temu) dokumentację. Po drugie – mieszkańcy muszą sfinansować budowę swoich przyłączy. Taniej i szybciej jest projektować i budować przyłącza „hurtem” dla wielu posesji (np. całej ulicy) niż dla pojedynczych domów. Poza tym ludzie są wygodni i wolą, by ktoś załatwił za nich wszystkie formalności. I jest to właśnie zadanie dla społecznych komitetów.

Mieszkańcy są z ich pracy generalnie zadowoleni. Kontrowersje budzą jednak zawsze kwestie finansowe. Np. budowa krótkiego przyłącza na płaskim terenie jest o wiele tańsza od budowy długiego przyłącza na pagórku – a w ramach komitetu właściciele wszystkich posesji płacą (przeważnie) tyle samo.

Napisz do autora
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski