Podczas kampanijnej wizyty w Lublinie stwierdził wprost: „To nie jest czas, żeby kupować sprzęt gorszy, ale nasz. Jaka to firma, która uzależnia swoje istnienie od jednego przetargu? To żadna firma. Byłaby mało wartościowa”. Wczoraj to się potwierdziło: ani PZL-Świdnik z AW149 włoskiej firmy AgustaWestland, ani PZL w Mielcu ze słynnym Black Hawkiem amerykańskiej firmy Sikorsky, nie zaproszono do testów technicznych.
Czytaj także: Nowy śmigłowiec dla armii: Caracal z Francji, a nie Black Hawk z USA [WIDEO] >>
Zaszczyt ten przypadł w udziale trzeciemu rywalowi – koncernowi Airbus z Francji. Francuzi chcą nam sprzedać śmigłowce Caracal (po naszemu „ryś stepowy”). A to oznacza, że będziemy mieć wojnę. Wojnę, na którą pójdą z rządem związkowcy polskiego przemysłu lotniczego… Zapowiedzieli ją, jeśli decyzja o wybraniu śmigłowca będzie polityczna, a nie merytoryczna…
Wprawdzie MON próbuje tłumaczyć, że AW149 i Black Hawki nie spełniały wymogów przetargu (m.in. producenci nie mogliby dostarczyć ich na czas czy wyposażyć w odpowiednie systemy walki), ale przeciwników wyboru Caracala to nie przekonuje.
Chodzą bowiem słuchy, że powody wskazania na Francuzów są co najmniej dwa. Oba, niestety, polityczne.
Po pierwsze – dywersyfikacja źródeł dostaw zbrojeniowych. Co to oznacza w praktyce? Że skoro zestawy rakiet Patriot kupimy z Ameryki, to śmigłowce z Francji. Po drugie – że byliśmy to winni prezydentowi Francoisowi Hollandowi. Za co? A za poparcie przez niego kandydatury Donalda Tuska na stanowisko szefa Rady Europejskiej.
Jeśli to prawda, trzeba powiedzieć z żalem – tak się robi politykę w Europie! Niestety, kosztem podcięcia polskim firmom skrzydeł. A właściwie śmigieł…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?