MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zgorzkniał. Ludzie nie dają mu się odkleić od rzeczywistości

Urszula Wolak
Boniecki: Dziś czasami wyłączam telefon komórkowy
Boniecki: Dziś czasami wyłączam telefon komórkowy fot. Bartek Syta
Otwarty, chętny do dyskusji, wciąż młody duchem, choć za miesiąc skończy 80 lat. – To łaska Boża – mówi ksiądz Adam Boniecki. Ksiądz, który nigdy nie wylewa w swoich felietonach i książkach żalów. Bo kiedy już budzi się w nim zgorzkniały staruszek, on czeka, aż zaśnie.

Początek lat sześćdziesiątych w Grudziądzu. Ksiądz Adam Boniecki poznaje dziewczynę, która za nic w świecie nie chce przystąpić do matury. – Długo rozmawialiśmy. Powiedziałem jej, że musi spróbować. Jeśli zda, kupię jej w prezencie butelkę wina. Przystała na to. Zdała, a ja czekałem później przed jej domem z trunkiem. Oczywiście nie o wino rozchodziło się w tej całej sprawie – żartuje ksiądz Adam Boniecki. Ten drobny gest sprawił, że kobieta zapamiętała go na długie lata.

Tak otwartą postawę w stosunku do bliźniego wykształcili w nim inni ludzie, których spotykał w swoim życiu. – Ludzie, którzy posiadali tę wspaniałą umiejętność i potrafili być dla innych całym sobą. Byli jak chleb. Każdy mógł przyjść i odkroić sobie kawałek – mówił Boniecki podczas spotkania ze swoimi czytelnikami, które odbyło się w tym tygodniu w Krakowie. Przyznał jednak, że choć czerpie z ich przykładu – wyłącza jednak czasem telefon komórkowy.

Ma do tego święte prawo. W tym roku kończy 80 lat. Nie ustaje jednak w słuchaniu wiernych i głoszeniu publicznie swego życiowego credo, choć trzy lata temu polska prowincja księży marianów „zamknęła” mu usta i zakazała udzielania jakichkolwiek publicznych wypowiedzi. Stało się to tuż po tym, gdy do przestrzeni medialnej przedostały się kontrowersyjne opinie krakowskiego duchownego, m.in. o niefortunności umieszczania krzyża na sali sejmowej.

Nie kryje, że decyzja przełożonych dotknęła go głęboko. – Jest jednak tyle przestrzeni, w których można się odnaleźć – pomyślał Boniecki. Jedną z nich było pisarstwo, jakie uprawia od pięćdziesięciu lat na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Duchowny nigdy jednak nie wylewał w słynnych edytorialach swych żalów, bo jak twierdzi: – Gdy ogarnia mnie gorycz, po prostu nie piszę.

Nie zgorzkniał też od czasu, gdy Kościół wydał mu nakaz milczenia. – To łaska Boża – mówi Boniecki. – I efekt tego, że zawsze jako ksiądz przebywałem w środowisku osób świeckich, już jako duszpasterz akademicki. Drogi, którymi podążałem w życiu, nie wpisały mnie w mikrokosmos księżowski – mówi.

Kierunek, jaki obrał i zasada, która przyświecała jego duszpasterskiej posłudze, by być jak najbliżej wiernych, nauczyła go wchodzenia w specyficzne relacje z ludźmi.

– Nie zdradzam żadnej tajemnicy spowiedzi, przytaczając ten przykład. Pewnego dnia przyszedł do mojego konfesjonału mężczyzna, który chciał się wyspowiadać. Przeszliśmy na „ty”. Wyznał swe grzechy i usłyszał ode mnie kilka słów. Nastąpiło krótkie milczenie, po którym usłyszałem: „Dobrze, ty powiedziałeś swoje, to teraz posłuchaj, co ja mam ci do powiedzenia”. W pierwszej chwili mnie to uderzyło, ale później zrozumiałem, że na takich właśnie zasadach buduje się braterstwo, relacje z ludźmi. Krytyka oparta na merytorycznych argumentach jest budująca. Nie pozwala odkleić się od rzeczywistości – opowiada Boniecki.

Trzymać pion nauczyło go także doświadczenie, którego nabył mieszkając w domu Jerzego Turowicza, redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”.

– _Księdzu grozi atrofia uczuć _– powiedział Boniecki. – Żyje w samotności, celibacie, ćwiczy wewnętrzną dyscyplinę, towarzyszy mu ciągłe pilnowanie siebie.__Adam Boniecki musiał się z tym liczyć, gdy realizował kapłańskie powołanie. Jego życiowa droga nie uległa zmianie nawet pod wpływem pewnych doświadczeń.

– Przebywając w Warszawie postanowiłem wziąć udział w obrzędzie cerkiewnym. Udałem się więc do prawosławnej świątyni. Były to jednak czasy, w których musiałem się z tego wyspowiadać. Ksiądz w konfesjonale długo zastanawiał się, czy może mnie w ogóle rozgrzeszyć__– opowiada Boniecki. W końcu rozgrzeszenie dostał.

Empatia, którą wykształcił później w sobie, przyczyniła się do tego, że nigdy nikogo nie upomniał z ambony. – Kościół to nasz wspólny dom – powtarza i wspomina jedno z wydarzeń, które miało miejsce podczas odprawianej przez niego mszy. – Zauważyłem, że w moim kierunku zbliża się mężczyzna. Miał jakiś nietypowy wyraz twarzy. Zrozumiałem wkrótce, że cierpi na psychiczne zaburzenia. Dystans między nami zmniejszał się coraz bardziej, aż w końcu mężczyzna dotarł na ołtarz. Bałem się. Nie wiedziałem, co może nastąpić. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu ten człowiek położył po prostu głowę na ołtarzu. __

Co zrobił ksiądz Adam Boniecki? Pogłaskał człowieka po głowie.

Wiara szuka zrozumienia – to życiowe credo Bonieckiego._ – _Podczas spotkań z wiernymi nieustannie uświadamiam sobie, jak wiele jest problemów, które wymagają dogłębnego poznania. Ich samodzielne zrozumienie jest często kluczem do poznania istoty wiary.

Ksiądz Boniecki powołuje się na przykład nawróconych. Miałem okazję chrzcić dorosłą już kobietę, która wychowała się w zamożnej, komunistycznej rodzinie. Nigdy niczego jej nie brakowało. W dzieciństwie siadywała na kolanach samego Bolesława Bieruta, który uczył ją gwiazdozbiorów. Dopiero po latach odnalazła drogę do Boga. Dojrzała do tego, by przyjąć chrzest.__

Twierdzi, że brak otwartości na drugiego człowieka wynika dziś z tego, że nad myśleniem górują dziś emocje. Gdybyśmy tak naprawdę wsłuchali się w innych, zrozumielibyśmy, że to co nas różni, nie musi być wcale fundamentalną różnicą._ – _Dostaję sporo listów, na które chciałabym odpisać, ale czasem po prostu nie mogę. Bo jak odnieść się od niemerytorycznych argumentów?

W lipcu będzie obchodził 80. urodziny. W tym roku minie także 50 lat od jego pierwszej publikacji na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Trzy lata temu polska prowincja księży marianów „zamknęła” mu usta i zakazała udzielania jakichkolwiek publicznych wypowiedzi. Do zdarzenia doszło tuż po tym, gdy do przestrzeni medialnej przedostały się kontrowersyjne opinie krakowskiego duchownego, m.in. o niefortunności umieszczania krzyża na sali sejmowej.

Od tego momentu ksiądz Adam Boniecki zniknął z telewizji, radia i internetu. Jego głos był jednak stale obecny na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Do dziś głosi tam swoje życiowe credo. Na rynku wydawniczym ukazała się właśnie jego najnowsza książka zatytułowana „Zakaz palenia”, która stanowi zbiór interesujących edytoriali z „Tygodnika Powszechnego”. Teksty ukazywały się na łamach czasopisma od 2011 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski