18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie wierzymy prezydentowi

Redakcja
Grzegorz Stawowy Fot. Anna Kaczmarz
Grzegorz Stawowy Fot. Anna Kaczmarz
ROZMOWA. GRZEGORZ STAWOWY, szef klubu PO w Radzie Miasta - o spisku w PO, likwidacji szkół i podwyżkach

Grzegorz Stawowy Fot. Anna Kaczmarz

- Jak się układa współpraca radnych z prezydentem Krakowa Jackiem Majchrowskim?

- Jest trudna z bardzo wielu powodów. Dopiero w czasie ostatnich dwóch miesięcy prezydent zaczął się spotykać z klubem radnych PO. Wcześniej, przez prawie cały rok, zrobił to raptem dwa razy. Po drugie w otoczeniu prezydenta jest wiele osób, które są przeciwnikami Platformy, ludzi, którzy uważają, że PO jest źródłem wszelkiego zła w Polsce.

- Chodzi Panu o PiS?

- Nie, chodzi mi o ekipę postplatformową, o osoby, które były w PO oraz tzw. "dwór". Nasze stosunki z prezydentem komplikuje brak wzajemnego zaufania. My nie wierzymy prezydentowi. W zeszłym roku dwukrotnie umówiliśmy się na pewne rzeczy, które będą wykonane w Krakowie, nie doszło jednak do tego. Chodzi mi m.in. o realizację poprawek PO do ubiegłorocznego budżetu, o realizację postulatów dotyczących unowocześnienia miasta. Co prawda prezydent wpisał do budżetu zapisy dotyczące powstania strefy gospodarczej w Nowej Hucie, ale przez ostatni rok nic się w tej sprawie nie zdarzyło. A to m.in. nasz pomysł.

- Według prezydenta Majchrowskiego to wy od kilku miesięcy robicie wszystko, aby mu obrzydzić rządzenie miastem, i chcecie doprowadzić do tego, żeby nie startował w następnych wyborach.

- Jest w tym trochę prawdy.

- Czyli jaka jest wasza strategia? Będziecie blokować wszystkie ruchy prezydenta, próby podnoszenia podatków, likwidację szkół?

- Rada Miasta Krakowa w ubiegłym roku przyjęła ponad 550 uchwał. Platforma zagłosowała przeciwko może pięciu procentom, a więc 95 procent uchwał przechodzi przez Radę Miasta. Nie jest więc tak, że co do zasady działamy przeciwko prezydentowi. Mamy jednak pewne priorytety. Uważamy, że powinno być wydawanych więcej pieniędzy na inwestycje, mniej na funkcjonowanie urzędu. Zależy nam także na powstaniu m.in. smoczych skwerów, czyli placów rekreacyjnych dla osób w każdym wieku, czy na remontach i budowie dróg oraz budowie tramwaju na Górkę Narodową.

- Dla prezydenta ważne jest to, żebyście zgodzili się na podniesienie cen biletów MPK. Miasto coraz więcej dopłaca do utrzymania komunikacji miejskiej.

- Dyskusja na temat cen biletów powinna się odbyć wraz z remarszrutyzacją. Prezydent z jednej strony chce podnieść ceny biletów, a z drugiej nie robi nic, aby obniżyć koszy funkcjonowania komunikacji zbiorowej. A ma do tego trzy instrumenty: renegocjowanie układu zbiorowego ze związkami zawodowymi i wykluczenie z niego darmowych przejazdów dla pracowników i ich rodzin, a dotyczy to około 5,6 tysiąca osób - to da oszczędność kilku milionów zł. Może ogłosić przetarg na obsługę linii autobusowych przez inne firmy, co także przyniesie obniżenie kosztów. Po trzecie powinien przeprowadzić remarszrutyzację, która zoptymalizuje funkcjonowanie komunikacji.

- Jeśli tego nie zrobi, to nie zgodzicie się na podwyżkę cen biletów?

- Każda podwyżka uderza w mieszkańców i dlatego ją każdorazowo analizujemy. My nie odrzucamy wszelkich propozycji podwyżek, raczej są one są przyjmowane, ale w mniejszym zakresie.
- Symbolicznym - tak to określa prezydent Krakowa. A niektóre stawki są obniżane. Tak się stało w przypadku przedszkoli.

- Jeśli chodzi o przedszkola, to jest najlepszy przykład, że za wysoka podwyżka spowoduje spadek dochodów. Rodzice zaczęli zabierać dzieci wcześniej, aby nie płacić więcej. To pokazuje, że każdą podwyżkę trzeba dokładnie przemyśleć, aby nie spowodowała odwrotnych skutków. Uchwaliliśmy znacznie mniejszą podwyżkę czesnego w żłobkach, niż proponował prezydent, ale za to dołożyliśmy w budżecie pieniądze na realizację tzw. ustawy żłobkowej, czyli zatrudnianie opiekunów dziennych, tworzenie klubów malucha.

- Radni PO zgodzą się na przekształcenie młodzieżowych domów kultury w placówki niepubliczne?

- Od dwóch miesięcy prowadzimy rozmowy z przedstawicielami MDK-ów. Jeśli jakaś placówka chce się przekształcić w organizację pozarządową, to nie widzimy przeszkód. Innym proponujemy, aby stały się instytucjami kultury. Chcemy, idąc na rękę dyrektorom, wymusić również na nich poszerzenie oferty i organizowanie zajęć także dla seniorów. Ciekawy jest w tym wszystkim fakt, że z jednej strony władze Krakowa chcą zaoszczędzić na MDK-ach, a z drugiej - w miejskiej strategii edukacji jest zapisane, że MDK-i to świetny przykład zagospodarowania niewielkim kosztem dużej liczby młodzieży i powinny zostać utrzymane.

- Obcinając budżet Krakowskiego Biura Festiwalowego o prawie 7 milionów złotych, wiedzieliście, że wsadzacie kij w mrowisko?

- W klubie radnych PO panuje teraz takie poczucie, że cięcie budżetu KBF było zbyt delikatne. Powinniśmy znacznie więcej zabrać. Utwierdził nas w tym wywiad pani wiceprezydent Magdaleny Sroki, która powiedziała, że jest im potrzebne jeszcze 5 mln. A my zabraliśmy 6,7 mln zł. Czyli 1,7 mln zł już jest zaoszczędzone. Chcemy wymusić na KBF zmiany w zarządzaniu biurem, obcinanie kosztów. Samo utrzymanie biur i prawie 100 urzędników to ponad 6,5 mln rocznie. Poza tym zawsze uważaliśmy, że operatorem hali w Czyżynach nie powinien być KBF tylko międzynarodowy koncern, który się w tym specjalizuje.

- Skąd taka niechęć do KBF u radnych PO?

- Nie ma żadnego podtekstu politycznego. Budżet KBF chcieliśmy obciąć już w ubiegłym roku, ale wycofaliśmy się z tego, ponieważ prosił nas o to prezydent. Przekonywał, że KBF finansuje imprezy związane z polską prezydencją. Uważamy, że ta instytucja powinna zostać zreformowana.

- Czy PO zgodzi się na likwidację lub przekształcenie szkół, wytypowanych przez prezydenta?

- Prezydent - w mojej ocenie - przegrał dyskusję na temat likwidacji szkół. Wiele danych było niepełnych lub niezgodnych z rzeczywistością. Odbyliśmy 12-godzinną debatę, która do niczego nie prowadzi. Nawet jeśli zlikwidujemy te szkoły, to zaoszczędzimy najwyżej 10 milionów złotych, przy wydatkach 1 mld 140 mln zł na edukację. To jest promil, nawet nie jeden procent.
Nie powinniśmy rozmawiać o leczeniu skutków tylko o zapobieganiu. Aby to zrobić, należałoby zlikwidować Zakład Ekonomiki Oświaty i przekształcić szkoły w placówki samofinansujące się. Wtedy Radę Miasta przestałoby interesować to, ile szkoły kosztują, tylko interesowałby nas sam efekt edukacyjny. Jeśli szkoła jest na plusie, dyrektor potrafi wygospodarować środki, to nawet jeśli uczy się w niej po trzech uczniów w kilku klasach - nas nie powinno to interesować, ponieważ ta szkoła nie jest dla gminy ciężarem, a dzieci mają komfortowe warunki.

My powinniśmy doprowadzić to takiej sytuacji, żeby dyrektorzy mieli możliwość zarabiania pieniędzy. Wtedy nie byłoby problemu kosztów. Słabo zarządzane szkoły nie byłyby w stanie zarobić na przykład na wynajmie sal i ściągnąć dobrych nauczycieli, a w rezultacie lepiej kształcić. Wtedy zadziałałaby naturalna selekcja. Należałoby jednak zlikwidować Zakład Ekonomiki Oświaty.

- Czyli nie chcecie likwidować szkół, tylko ZEO?

- Nie można powiedzieć, że nie chcemy likwidować szkół. Mamy ustalone negatywne stanowisko co do zamykania pięciu szkół. Resztę analizujemy. My tą likwidacją zyskujemy tylko złe emocje u dzieci i rodziców, nic więcej. Lepszy efekt osiągnęlibyśmy poprzez likwidację ZEO, wtedy organizowaniem przetargów i księgowością zajęłyby się szkoły. Teraz w Krakowie jest około 10 szkół, które są jednostkami samofinansującymi się. One zazwyczaj utrzymały zatrudnienie, ale znacznie taniej budują boiska, remontują sale, w dodatku zatrudniają księgowych na ułamek etatu. Poza tym w strategii edukacji, opracowanej na zlecenie gminy, znajduje się punkt dotyczący likwidacji ZEO.

- Radnych przekonały argumenty dyrektorów szkół, którzy protestują przeciwko likwidacji?

- Jeśli dyrektor nam mówi, że po naborze z 2011 roku znacznie wzrosła liczba dzieci, to pokazuje argumenty przeciwko zamknięciu. Jednak część z tych placówek ewidentnie nadaje się do zamknięcia. Dyrektorzy nie potrafili ich obronić w czasie sesji Rady Miasta. Jestem w szoku, kiedy dyrektorka gimnazjum chwali się tym, że wynajmuje za darmo sale liceum. Gdybym jako dyrektor oddziału Agencji Mienia Wojskowego za darmo komuś wynajął nieruchomość i opłacał mu jeszcze media, to prawdopodobnie zamknęliby mnie w więzieniu za działalność na szkodę Skarbu Państwa.

Inny dyrektor chwali się swoim liceum, w którym maturę zdało 36 procent uczniów. Na jego miejscu byłoby mi wstyd stanąć przed Radą Miasta i to powiedzieć. Dyrektorka szkoły mówi w "Dzienniku Polskim", że nie wyłączyła ogrzewania na pustym, nieużywanym piętrze, ponieważ nie wiedziała, że trzeba oszczędzać.

Problem jest w mentalności tych ludzi. Jeśli nie spróbujemy tego zmienić, to zamknięcie 10 szkół nic nie zmieni. Zostanie 10 mln zł więcej w budżecie, ale nadal będziemy utrzymywali także szkoły, jak i ZEO. Potrzebna jest zmiana systemu.
- Szkół bronią przed likwidacją przede wszystkim radne, które są nauczycielkami. Może chodzi im przede wszystkim o to, aby ich koledzy nie zostali zwolnieni?

- Ustawodawca nie uniemożliwił nauczycielowi pełnienia funkcji radnego. To jest w pewnym sensie konflikt interesów. Prawo jednak tego nie zabrania. Naturalne jest, że sprawami edukacji zajmują się w Radzie Miasta m.in. nauczyciele.

- W szkołach jest teraz mniej uczniów. Dlaczego nie można zlikwidować kilku placówek?

- Oczywiście, że można. Nie można jednak słuchać jednego lobby, a drugiego nie. Kiedy PO obcinała pieniądze na utrzymanie urzędu, to lobby urzędnicze pod wodzą prezydenta Jacka Majchrowskiego zaatakowało klub radnych PO. Jak się chce coś zmienić, to zawsze znajdzie się grupa, które będzie przeciwko temu protestować. Tak, jak w przypadku urzędników, których broni prezydent Majchrowski.

- Czy to prawda, że w PO powstał tajny plan przeciwko prezydentowi Majchrowskiemu, który ma doprowadzić do wcześniejszych wyborów?

- Po raz pierwszy prezydenta Majchrowskiego zwiódł jego polityczny nos. Nie ma takiego planu, aby w roku 2012 zrobić referendum w sprawie odwołania prezydenta.

- A w roku 2013?

- Na razie przed nami jest rok 2012.

Rozmawiała: Agnieszka Maj

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski