MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie uważam się za pesymistę

Rozmawiał Paweł Gzyl
19 Wiosen zagra w krakowskim klubie RE w niedzielę, 25 stycznia
19 Wiosen zagra w krakowskim klubie RE w niedzielę, 25 stycznia Fot. MONIKA CYWIŃSKA
Rozmowa z Marcinem Prytem, wokalistą zespołu 19 Wiosen o jego nowej płycie „Cinema Natura”.

- Występujesz w eksperymentalnych projektach Tryp i Jedenastka. Co sprawia, że mimo to nadal atrakcyjne jest dla Ciebie śpiewanie z działającym już dwadzieścia lat punkowym 19 Wiosen?

- Występowanie na scenie jest po prostu dla mnie atrakcyjne, bo lubię kontakt z żywym słuchaczem. Wirtualny świat ma swoje zalety, ale wciąż jest to tylko atrapa. Ja szukam możliwości bycia bardziej rzeczywistym - chociaż przez półtorej godziny koncertu. Dlatego jeśli pojawia się możliwość grania na żywo, rezygnuję ze swoich awatarów i czekam na busa.

- Nowa płyta 19 Wiosen nie jest już tak jednoznacznie punkowa: mnie najbardziej zaskoczyły odwołania do hard rocka z lat 70. w takich utworach, jak „Nihil Sub” czy „National Geographic”. Nawet klawisze Fajngolda brzmią w „Camera Obscura” jak organy Jona Lorda z Deep Purple. Co Was szarpnęło w tę stronę?

- Siłą rzeczy, wielu muzyków w składzie zawsze powodowało mnogość inspiracji 19 Wiosen. Na próbach, w trakcie strojenia instrumentów, prócz standardowych fug Bacha granych przez Fagota, często słychać motywy z klasyków rythm’n’bluesa. Płytę w większości wyprodukował Bartek Adamiak, którego miłość do Motorhead jest powszechnie rozpoznawalna, tak jak uwielbienie Olka Gemela dla Davida Bowiego.

- Z drugiej strony nie brak tu również elektroniki, którą wprowadza Paweł Cieślak. Nie obawialiście się, że przez te eksperymenty muzyka 19 Wiosen zbliży się niebezpiecznie do muzyki Trypa czy nawet Jedenastki?

- Z Pawłem rozmawialiśmy kiedyś o rozbudowanym uniwersum Marvela, że dobrym pomysłem byłoby stworzenie jego akustycznego odpowiednika. Może tak już się dzieje z projektami, w których uczestniczę, że powstają i będą powstawać rozmaite crossovery. Czuję się więc mutantem przeskakującym z komiksu do komiksu. Najważniejsze jest dobro odcinka, epizodu, całej płyty.

- „Cinema Natura” to bez wątpienia najlepiej zrealizowany album zespołu. Co sprawiło, że odeszliście od punkowego brudu w stronę czystego, niemal rockowego brzmienia?

- Tu dużą rolę odegrał wspomniany Bartek Adamiak, który miał swój pomysł na stworzenie rock’n’rollowego albumu. Po latach baroku, postanowiliśmy tym razem przejrzeć się w rokokowym zwierciadle. Wierzę, że teraz przed nami oświecenie. Za kilka eksperymentów odpowiedzialny jest Paweł Cieślak, a kluczowy dla tematyki płyty utwór „Lakrymafaktura” wyprodukował Kamil Łazikowski z Cool Kids Of Death. Na pewno jednak nie odeszliśmy od punka. To dostaniesz zawsze na naszych koncertach i na kolejnych płytach. Punk jest w naszych przedsionkach.

- Właściwie każdy album 19 Wiosen powstaje w innym składzie. Tak jest i tym razem. To celowy zabieg, który ma ożywić Waszą kreatywność kolejnym zastrzykiem świeżej krwi?

- Trzymając się twojej metafory, aplikują nam te zastrzyki chirurdzy czasu i koleżeństwa. Nie znamy się za dobrze na tej medycynie, ale mamy związane ręce kaftanami.

- Tym razem są w zespole dwie nowe osoby: bębniarz Łukasz Klaus i gitarzysta Piotr Andrzejewski. Jak ich pojawienie się w składzie wpłynęło na muzykę z „Cinema Natura”?

- Praca na próbach dzięki Łukaszowi stała się przejrzysta i systematyczna. Czasami czujemy się teraz, jak na lekcjach rytmiki, ale wiemy, że to dla naszego dobra. Jest więc ciekawiej - a chaos zostawiamy sobie na późniejsze przygody po próbach. Piotrek to zastrzyk młodzieńczej energii, co wykorzystujemy już po północy.

- Ciekaw jestem jak powstają Twoje teksty do piosenek 19 Wiosen. Tworzysz te karkołomne wizje do istniejących już podkładów muzycznych?

- To raczej mozolna praca. Jakiś motyw, szlagwort, notatka ołówkiem na marginesie ksiązki, a potem na próbach redukcja, bo koledzy obcinają mi zwrotki za zwrotkami, by zmieścić się w komunikatywnej formule zespołu, którego słucha parę osób.

- Po raz kolejny przez Twoje teksty przewijają się wyraziste motywy z literatury i kina science fiction. W podziękowaniach na okładce znajduje się nazwisko Stanisława Lema. Co Cię tak mocno inspiruje w jego twórczości?

- Lema bardzo szanuję. Lubię też słuchać audycji, w których występował ze względu na timbre jego głosu. Podoba mi się jego postawa życiowa, skoncentrowana na poznawaniu jak najwięcej i tworzeniu jakichś jeszcze nieistniejących światów.

- Z drugiej strony Twoje teksty jak zawsze są mocno osadzone w konkretnych realiach Łodzi. Za co kochasz a za co nienawidzisz to miasto?

- Łódź jest mi obojętna. Tylko przy takim podejściu mogę napisać coś, co się dzieje w jej granicach administracyjnych. Wciąż wierzę, że wychodząc od opisu otaczającej mnie naprawdę rzeczywistości, potrafię musnąć jakimś jednym refrenem, może kilkoma słowami, interesującego mnie Absolutu, który ktoś uzna za własny.

- Realistyczne migawki z Łodzi są jednak tutaj poddane mocnej deformacji. W „Pulsacjach i pompowaniu” śpiewasz o „wrzucania kwasa”. Te odrealnione wizje w tekstach to efekt Twoich eksperymentów z chemicznymi substancjami czy raczej rozbuchania poetyckiej wyobraźni?

- Pamiętam jeszcze czasy, kiedy łatwiej było mi odprężyć się chemią niż alkoholem. Za tym drugim środkiem jakoś nigdy nie przepadałem i raczej zostałem w naszej kulturze wtłoczony do jego konsumpcji. Z kolei chemia, w którymś momencie zaczęła ściągać ode mnie takie podatki, że musiałem się wynieść do innego raju.

- Płytę otwiera piosenka z cytatem z księgi Koheleta – notabene mojej ulubionej księgi Starego Testamentu. Nigdy bym Cię nie podejrzewał o takie inspiracje. Skąd ten pomysł?

- Ja myślałem, że to pierwszy powiedział Giordano Bruno, ale Piotrek Andrzejewski, nasz najmłodszy gitarzysta, uświadomił mi, że to jeszcze wcześniej w Starym Testamencie się pojawiło, co potwierdziło prawdę, że uczymy się całe życie i nie tylko od starszych.

- Przez większość piosenek przewija się motyw iluzji rzeczywistości, w której żyjemy – choćby w „Model i wykres” czy „9 D”. Jak sądzisz, co jest za tą fasadą, którą z uporem odrywasz w swoich tekstach?

- Jeśli chodzi o teraźniejszość myślę, że jest jeszcze wiele tapet do zdarcia. Sam nie wiem, jaki wzorek ukryty jest pod kolejną, dlatego to jest najbardziej pasjonujące. Mam 44 lata, ale cieszę się na każdą okazję do zdrapki, bo po mojej śmierci, wydaje mi się, że nie będę miał już takich możliwości.

- W „9D” pojawia się motyw manekinów z wystawy rodem z Kraftwerku oraz Przezroczysty Człowiek z piosenek Johna Foxxa. Z kolei w „Last Minute” – „agenci ochrony” jak z prozy Burroughsa. Jak to się dzieje, że te motywy z post-punkowej muzyki sprzed ponad 30 lat są nadal inspirujące?

- Kraftwerk, Ballard, Bourroughs, Kafka, Dostojewski, Po Prostu, Foxx, Tovey, Ccock DVa, Bielizna, Vivenza, Death In June, Esplendor Geometrico - to wszystko mój prywatny kanał TV Kultura. Ale coraz częściej z szacunkiem dla prezentowanych w nim artystów trzeba wyłączyć odbiornik, by zmontować chociaż jedną swoją własną krótkometrażówkę.

- W piosence „Humanocyd” śpiewasz przekornie: „Koniec z proroctwami i czarnymi wizjami!” Myślisz, że uda Ci się jednak kiedykolwiek wyzwolić z pesymistycznego spojrzenia na człowieka i świat?

- Nie muszę się wyzwalać, bo nie mam takiego spojrzenia. Nie uważam się za pesymistę, bardziej realistę. Jeśli o czymś piszę, co jest smutne i przygnębiające to raczej tego nie przerysowuję w mroczną stronę. Pamiętaj, że rozmawiamy o około stu iluś piosenkach czy tekstach, które napisałem. A na dodatek wszystko to funkcjonuje w kontekście wyśpiewywania tych utworów dla czyjejś radości, odreagowania, przeżycia jakiegoś kontaktu z inną energią - czyli dla zabawy.

- A czy nie jest tak, że podświadomie (a może świadomie) pielęgnujesz w sobie to czarnowidztwo – bo jest ono napędem dla Twej poezji i muzyki?

- Bardziej widzę się na Hali Targowej w czasie Targów Wróżbiarstwa i Dewocjonaliów jako Jasnowidz z Widzewa.

- Ja znajduję jednak na płycie promyk nadziei – choćby w „Wyzwolonych myślach” i „Cinema Natura”. Jest nim oczywiście wolność ludzkiego myślenia i wyobraźni. To właśnie jest dla ciebie największą wartością naszego życia?

- Tak, masz rację, „Cinema Natura” jako całość, a szczególnie kończący płytę utwór, jest tą jutrzenką nowych idei. To album, którego intencją było stworzenie realistycznego przekazu z lat dziesiątych XXI wieku, jako retro future w roku 2061. A kończąc patetycznie: wolność osobista i artystyczna jest największą wartością, dla której można poświęcić wszystko, nawet karierę, sławę i to, że nikt nie będzie już chciał przeprowadzać z nami wywiadów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski