MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie takiego pierwszego występu w Nowym Sączu się spodziewałem

Redakcja
Rozmowa z MARCINEM CABAJEM, bramkarzem Sandecji.

- Jako jedyny piłkarz Sandecji nie powinien mieć Pan do siebie pretensji...

- Mała to pociecha. Przegraliśmy sromotnie i śmieszne byłoby gaworzenie, że to porażka niesprawiedliwa. Dyskutować można natomiast na temat rozmiarów klęski.

- Uważa Pan, że wynik nie oddaje przebiegu boiskowych wydarzeń?

- Sam przecież pan widział, że w pierwszej połowie spotkania tragicznie to nie wyglądało. Bramkę straciliśmy w cokolwiek pechowych okolicznościach, gdy jeden z naszych zawodników [Wojciech Wilczyński - przyp. DW] leżał poza boiskiem. Gdybyśmy bezbramkowy remis dowieźli do końca tej części gry, po przerwie różnie to mogło wyglądać.

- Tymczasem tuż po wznowieniu zostaliście po raz drugi skarceni. I w tym przypadku mówić jednak można o niefarcie. Obronił Pan przecież rzut karny, rywale zdążyli jednak z dobitką. Większość kibiców była zdania, że wcześniej został Pan faulowany.

- Tak naprawdę to sam już nie wiem, czy to ja wpadłem na któregoś z rywali, czy też zostałem przez niego popchnięty. Tak czy owak, piłka znalazła się w siatce, nikt nie zdołał w porę wyekspediować jej w pole.

- Gdyby stało się inaczej, losy meczu ważyłyby się do ostatniej minuty?

- A któż to może wiedzieć? Pewne natomiast jest, że ta druga bramka podcięła chłopakom skrzydła.

- Pan jednak sprawiał wrażenie człowieka, który wierzy w odmianę złego losu...

- Starałem się szybko wprowadzać piłkę do gry. Zawsze wychodzę z założenia, że lepiej przegrać dwoma bramkami niż trzema, czterema czy pięcioma.

- Po stracie piątego gola nakrzyczał Pan na obrońców. Ma Pan do nich pretensje o nieudolność, bo innego słowa nie sposób użyć?

- Proszę pana, piłka nożna jest grą zespołową. Wszyscy wygrywamy, wszyscy ponosimy odpowiedzialność za porażkę.

- Zgadza się, ale zawsze są mniej lub bardziej winni.

- Umówmy się, że po dzisiejszym meczu każdy z nas powinien posypać sobię głowę popiołem.

- Nie czuje się Pan załamany?

- Nie, chociaż nie takiego debiutu przed sądecką publicznością się spodziewałem. Mamy teraz półtora tygodnia, by odbudować się psychicznie i postarać o punkty w meczu z Termalicą.

Rozmawiał Daniel Weimer

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski