Nie możemy "przyzwyczaić się" do maczet

„W końcu przyszła wiosna, zrobiło się cieplej, dzień się wydłużył, drzewa się zazieleniły, a na ulice wyszli chłopcy z maczetami”.

Zdaniem rzecznika małopolskiej policji, w tym zdaniu wszystkie elementy pasują do siebie, ponieważ jest to po prostu „bezmyślna chuliganka, do której może dojść, a właściwie dochodzi wszędzie”. Wynika z tego, że wraz z nastaniem wiosny krakowianie powinni przyzwyczaić się, oprócz rozkwitających roślin, do krwawych awantur z użyciem maczet.

Taka reakcja policji na niedzielny napad na dwóch nastolatków w Skawinie oburza. Jeden z nich stracił rękę, drugi odniósł mniej groźne rany.

Nie może być zgody na traktowanie brutalnych napadów z użyciem maczet jako chuligańskich wybryków. Kilka lat temu Kraków przekonał się, jak bardzo groźni i bezwzględni potrafią być pseudokibice, którzy za pomocą maczet i noży wyrównują między sobą rachunki. 17 stycznia 2011 r. 20 bojówkarzy Wisły Kraków urządziło na Kurdwanowie polowanie na Tomasza Cz., ps. „Człowiek”.

23 września 2012 r. grupa pseudokibiców Cracovii zaatakowała fanów Wisły pod Multikinem. Jeden z nich zginął.

Uczestnicy tych krwawych zajść odsiadują dziś wyroki.

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że działalność pseudokibiców jest związana z przestępczością narkotykową i rozbójniczą.

Teraz miejsca skazanych pseudokibiców w przestępczym świecie zajmują ich młodsi koledzy. Są silni, bezwzględni i chcą zyskać respekt wśród kolegów. Najlepiej zrobić to za pomocą maczety. Wyjść na ulicę i uciąć komuś rękę. Pokazać policji, kto tu rządzi. Tak właśnie zrobili młodzi chuligani ze Skawiny. Każdy nowy komendant małopolskiej policji obiecuje, że walka z pseudokibicami jest jego priorytetem. Nie przyzwyczajajmy się do maczet.

Ani do obietnic.