Zaimponował mi wczoraj Włodzimierz Czarzasty, szef SLD. Dociskany w RMF przez Roberta Mazurka o wybory samorządowe, sojusze z PO, własnych kandydatów na prezydentów miast zachowywał stoicki spokój: - Proszę państwa - pełen spokój. Jeżeli chodzi o mnie - robię tę politykę razem z SLD, jako przewodniczący, naprawdę z dystansem.
Fakt, ma facet spory komfort. Samodzielnie SLD wyborów na pewno nie wygra, więc w przeciwieństwie do PiS i PO nic nie musi. A na dodatek w grze cały czas pozostaje - te jego sondażowe mocne 10 procent to łakomy kąsek i mocna karta przetargowa.
Ech, nie ma to jak być w polityce panną nawet szpetną, ale ze sporym posagiem do wzięcia.