MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie jesteśmy już ubogim krewnym

Redakcja
Stoisko armii amerykańskiej na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach Fot. Paweł Stachnik
Stoisko armii amerykańskiej na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach Fot. Paweł Stachnik
Z BEATĄ GÓRKĄ-WINTER, ekspertem ds. bezpieczeństwa, koordynatorem programu ds. bezpieczeństwa międzynarodowego w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych w Warszawie, rozmawia Paweł Stachnik

Stoisko armii amerykańskiej na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach Fot. Paweł Stachnik

Jak Pani ocenia dotychczasowe polsko-amerykańskie stosunki wojskowe? Czy powinniśmy być z nich zadowoleni?

- Polsko-amerykańskie relacje w sferze bezpieczeństwa są bardzo intensywne niemal od początku lat 90. Już wtedy Stany Zjednoczone udzieliły nam wsparcia w modernizacji polskiej armii, tworzeniu jednostek specjalnych (szczególną pomoc uzyskała powstająca wówczas formacja GROM - jej żołnierze mogli doskonalić swoje umiejętności szkoląc się wspólnie z komandosami z elitarnej Navy Seals). Polska została również objęta programem Foreign Military Financing, dzięki któremu w latach 1995--2008 rząd USA przekazał nam kwotę ok. 350 milionów dolarów (a w 2005 r. Polska otrzymała jednorazową pomoc wojskową w wysokości ok. 60 milionów dolarów w ramach tzw. Inicjatywy Solidarności). Wielu polskich oficerów otrzymało też szansę odbycia studiów na prestiżowych uczelniach wojskowych w USA, takich jak West Point itp. Bez politycznego wsparcia Stanów Zjednoczonych nie byłoby możliwe nasze członkostwo w NATO - organizacji, poprzez którą realizujemy swoje najważniejsze interesy w dziedzinie bezpieczeństwa. Dzisiaj często o tej perspektywie zapominamy, a dyskusja wokół polsko-amerykańskich stosunków w sferze bezpieczeństwa koncentruje się na obszarach, które postrzegamy jako problematyczne.

- No właśnie, jakie problemy pojawiły się w minionych dwudziestu latach.

- Pierwszą kwestią, która wzbudziła kontrowersje i podała w wątpliwość szczerość intencji amerykańskiego partnera, był zawarty w 2003 r. kontrakt na dostawę myśliwców F-16 i związany z nim offset. Nie dosyć, że wraz z kolejnymi transzami dostaw tych maszyn do Polski prasa regularnie rozpisywała się o wielu usterkach, jakie wykryto podczas użytkowania "jastrzębi", to Amerykanom zarzucano również dużą opieszałość w wywiązywaniu się z zaciągniętych zobowiązań offsetowych, zwłaszcza w sferze tzw. offsetu bezpośredniego (inwestycje w polski przemysł zbrojeniowy) oraz transferu nowoczesnych technologii. Umowa offsetowa przewidywała, że Amerykanie zainwestują w Polsce do 2013 r. nieco, ponad 6 mld dolarów i faktycznie, okresowe rozliczenia tego kontraktu nie pokazują jakichś szczególnych opóźnień czy nieprawidłowości. Z drugiej strony, wątpliwości budził sposób rozliczania offsetu. Kwoty zatwierdzane przez Ministerstwo Gospodarki, zdaniem niektórych ekspertów, były zbyt wysokie wskutek zaliczenia wszelkich inwestycji amerykańskich w Polsce do offsetu pośredniego, zawyżonych kosztów usług specjalistów z USA itp. Ponadto nie przewidziano dostatecznie uciążliwych sankcji finansowych za niedotrzymanie warunków kontraktu (3-4 proc. jego wartości). Nie ulega wątpliwości, że sporo tych problemów wynikło z niedostatku dobrej woli offsetodawcy, z drugiej strony, polskim negocjatorom kontraktu niewątpliwie zabrakło doświadczenia w zawieraniu tego typu umów.

- Wiele kontrowersji wzbudziło również wojskowe zaangażowanie Polski w operacje w Iraku i w Afganistanie.

- Bez wątpienia obie te operacje należy widzieć zupełnie z innej perspektywy. Udział polskiego wojska w tzw. stabilizowaniu Iraku był uznawany za kontrowersyjny i wzbudził w polskim społeczeństwie wiele negatywnych emocji. Przypomnijmy, iż operacja ta była prowadzona w formule tzw. coalition of willing, pod przywództwem USA, bez mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ, która sankcjonowałaby użycie siły militarnej przeciwko Saddamowi Husejnowi. Ostatecznie okazało się również, że podawane przez USA przesłanki jej przeprowadzenia - czyli oskarżenia o powiązania rządu irackiego z terrorystami i posiadanie przez niego arsenałów broni masowego rażenia - okazały się nieprawdziwe. Dodatkowo, decyzja o działaniu ramię w ramię ze Stanami Zjednoczonymi poróżniła nas z sojusznikami europejskimi w przededniu naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. W kraju ówczesne elity polityczne rozbudziły zaś w opinii publicznej nadzieje na pewne profity, które miałyby płynąć z naszego udziału w tej misji, zarówno w sferze politycznej, jak i ekonomicznej. Po wielu latach okazało się, że oczekiwania te były wygórowane, a polskie doświadczenia w dyskontowaniu zaangażowania wojskowego raczej niewielkie. Zupełnie inaczej należy postrzegać operację afgańską. Jest to operacja NATO i nasz w niej udział pokazuje, że jesteśmy odpowiedzialnym i wartościowym sojusznikiem, a przyjęcie Polski do grona członków NATO było decyzją właściwą.
- Czy Polska jest dla USA militarnie ważna? Czy Stanom Zjednoczonym powinno zależeć na posiadaniu tutaj baz wojskowych?

- Z punktu widzenia amerykańskiej percepcji zagrożeń bezpieczeństwa, terytorium Polski ma dosyć ograniczone znaczenie strategiczne. Amerykanie oceniają, że prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu o charakterze konwencjonalnym w tym regionie jest bliskie zeru. Intensywne konflikty zbrojne toczą się dzisiaj na Bliskim Wschodzie czy w Azji i to tam koncentruje się wysiłek militarny USA. Z drugiej strony, dyskusja na temat ulokowania w Polsce elementów obrony przeciwrakietowej pokazała, że terytorium Polski może mieć istotne znaczenie dla zwalczania zagrożeń związanych z ewentualnym użyciem rakiet balistycznych przez państwa takie jak Iran. Stąd decyzja podjęta przez administrację Busha, a przyjęta po niespełna dwóch latach negocjacji przez polski rząd, o włączeniu naszego kraju do tzw. programu MD. Administracja Obamy podtrzymała tę decyzję, choć zdecydowano się na inny rodzaj instalacji (bazy SM-3 zamiast GBI).

- Jak oceniać dotychczasowe postępowanie strony amerykańskiej w sprawie tarczy antyrakietowej?

- W Polsce panuje powszechne przekonanie, że Polskę i Stany Zjednoczone łączą pewne szczególne więzy, z uwagi na podobieństwo wyznawanych wartości, zamiłowanie obydwu państw do krzewienia demokracji, swobód obywatelskich. Lubimy nasze stosunki określać mianem partnerstwa strategicznego i oczekujemy od USA ciepłych politycznych gestów. Zapominamy natomiast, że Stany Zjednoczone są niezwykle twardym graczem jeśli chodzi o ich partykularny interes, szczególnie w sferze bezpieczeństwa. Jeśli zatem administracja Baracka Obamy uznała, że kształt podpisanego przez Busha porozumienia z Polską w sprawie tarczy antyrakietowej nie odpowiada aktualnym interesom USA, bez wahania zdecydowała się na wprowadzenie zmian. Stany Zjednoczone nie zdecydują się na poważne inwestycje, jeśli nie będą przekonane o ich zasadności, a projekt MD w formie lansowanej przez poprzednią administrację wzbudzał powszechne kontrowersje, także w USA. Trudno się dziwić, że zdecydowano się na zmianę, nawet za cenę pewnego dyskomfortu po polskiej stronie.

- Co otrzymujemy w zamian za tamten projekt?

- Nie przywiązywałabym aż tak dużej wagi do projektu tarczy antyrakietowej. Warto mieć świadomość, że jego realizacja może napotkać na istotne trudności, głównie natury finansowej. W chwili obecnej odpowiedzialność za powstanie tarczy antyrakietowej spadła na wszystkich sojuszników z NATO. Ostatni szczyt NATO w Lizbonie potwierdził, że obrona przeciwrakietowa ma być jedną z misji sojuszu. Nie oznacza to jednak, że w obliczu kryzysu finansowego, z jakim się borykamy, znajdą się fundusze na realizację tak kosztownego projektu. Nie do końca zostały również zażegnane wątpliwości o charakterze politycznym - kwestie dowodzenia i kontroli (innymi słowy - kto będzie decydował o uruchomieniu antyrakiet - dowództwo w USA czy w Brukseli?). Wszystko to sprawia, iż nasza energia w najbliższych latach powinna być raczej ukierunkowana na inne inicjatywy, jak choćby pozyskiwanie amerykańskich inwestycji w sferze gospodarczej, szczególnie w sektorze energetycznym.
- Dlaczego Polsce powinno zależeć na posiadaniu u siebie amerykańskich baz lub instalacji wojskowych?

- Zabiegi Polski o ulokowanie na jej terytorium amerykańskich baz wojskowych wynikają z przekonania, iż, jak na pełnoprawnego członka NATO, jesteśmy zbyt luźno połączeni z tzw. natowską infrastrukturą militarną. Lata starań, by w Polsce znalazł się choć jeden istotny obiekt wojskowy sojuszu (jak choćby baza AGS ulokowana ostatecznie we Włoszech), spełzły na niczym. Stąd determinacja kolejnych polskich rządów, by ten stan rzeczy zmienić, a w pewnym sensie najłatwiej nam negocjować z Amerykanami, gdyż ich globalne interesy sprawiają, iż są one najbardziej skłonne do rozwijania infrastruktury wojskowej poza swoimi granicami.

- Jak Pani ocenia ostatnie amerykańskie propozycje wojskowe dla Polski: czasowe stacjonowanie w naszym kraju baterii rakiet Patriot oraz obietnicę stacjonowania u nas amerykańskich samolotów? Czy ma to jakieś znaczenie wojskowe, czy to wyłącznie gest polityczny?

- W dającej się przewidzieć przyszłości Polsce nie grozi klasyczny atak konwencjonalny, zatem wspomniane instalacje i bazy również będą miały dość ograniczone znaczenie praktyczne. Zabiegamy o nie ze względów prestiżowych, chcemy też zrównoważenia proporcji jeśli chodzi o ulokowanie tego typu obiektów na naszym terytorium i na terytoriach innych państw członkowskich. Obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce daje też możliwość wspólnych ćwiczeń, tworzenia relacji, które mogą okazać się cenne w momencie, kiedy faktycznie trzeba będzie się wykazać na polu walki, tak jak się to dzieje obecnie w Afganistanie.

- A jaka wojskowa pomoc ze strony USA byłaby dla nas realnie korzystna? Czego Polska powinna się domagać podczas wizyty prezydenta Obamy?

- Czas skończyć już z postawą roszczeniową w naszych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Jesteśmy okrzepłą demokracją, nieźle radzimy sobie w sferze gospodarczej. Nasza polityka, zwłaszcza wobec tak ważnego partnera, także powinna być prowadzona w sposób dojrzały. Owszem, powinniśmy zabiegać o wsparcie tam, gdzie go realnie potrzebujemy, lecz pamiętajmy, że wiele zapóźnień, choćby przy modernizacji i profesjonalizacji polskiej armii, powstało nie na skutek braków finansowych, lecz zaniechań lub braku koncepcji po polskiej stronie. Nadszedł już czas, byśmy pokazali Stanom Zjednoczonym, iż jesteśmy odpowiedzialnym partnerem, a nie umacniali wizerunek ubogiego krewnego, bezustannie dopominającego się o wsparcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski