Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie dłutem, a rękami hutników stworzył kultowe dziś „Piszczałki” [ZDJĘCIA]

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Twórca rzeźby Stanisław Małek z oryginalnym projektem „Wzlotu”
Twórca rzeźby Stanisław Małek z oryginalnym projektem „Wzlotu” Fot. Wojciech Matusik
Sztuka. O artyście, któremu za warsztat służył kombinat w Nowej Hucie, przez 40 lat zapomniano. Rzeźbę STANISŁAWA MAŁKA stojącą nad Zalewem Nowohuckim ochrzczono „Piszczałki”, choć sam instalację z 72 metalowych rurek nazwał „Wzlotem”. Odkrywamy zapomnianą historię z hutą w tle.

Mówią o niej „Piszczałki”, albo „Organy”, a o autorze - „twórca nieznany”. Niebanalna rzeźba przy Zalewie Nowohuckim wkrótce zostanie oczyszczona z rdzy i znów zalśni swoim blaskiem u zbiegu alei Solidarności i ulicy Bulwarowej. A my odkurzamy nietuzinkową historię jej powstania i przypominamy autora, który wcale nie jest anonimowy.

Artysta wychodzi z cienia

Ta historia zaczęła się dokładnie 40 lat temu. Wtedy to młody, pełen energii i pomysłów absolwent rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i student Studium Scenografii Teatralnej dostał pracownię artystyczną na os. Jagiellońskim 32.

Był rok 1977. Stanisław Małek - bo o nim mowa - dwa lata wcześniej ukończył studia na ASP. Z wdzięczności za własny artystyczny kąt, w tętniącej zielenią dzielnicy, zwyczajem młodych artystów wykonał rzeźbę, jako dar dla Nowej Huty. - To były czasy, gdy Huta z __otwartymi ramionami przyjmowała młodych artystów - wspomina 65-letni dziś Stanisław Małek.

Autorka: Marzena Rogozik

Młody rzeźbiarz zrobił projekt, jak na tamte czasy oryginalny, bo abstrakcyjny. Dyrektorce Wydziału Kultury Nowa Huta pomysł się spodobał. - Najbardziej zadowolony byłem z tej dowolności w projektowaniu rzeźby. Stworzyłem wtedy __przestrzenną spiralę, którą nazwałem „Wzlot” albo „Wznoszenie” - opowiada Stanisław Małek. - Miała symbolizować chęć wzlatywania wyżej, wyzwolenie. A teraz nazywają ją „Piszczałki” i wcale mi to nie przeszkadza. Nawet mi się podoba - śmieje się artysta. Kto i kiedy nadał rzeźbie nową nazwę - nie wiadomo.

Rzeźbiarz w kombinacie

„Wzlotu” pan Stanisław nie wykonał dłutem i nie w zaciszu swojej pracowni, ale w hali huty im. Lenina, bo rzeźba była z metalu. Hutnicy z wydziału Walcowni Drobnej i Drutu pomogli mu zrealizować jego dzieło. By pracować przy rzeźbie dostał specjalną przepustkę, którą zachował do dziś, robocze ubranie i drewniaki. Traktowano go na równi z hutnikami: nawet jadał wspólnie z nimi tzw. zupy regeneracyjne.

Prace trwały blisko półtora miesiąca. Rzeźba powstała z materiałów dostępnych w hucie, dlatego, choć projekt zakładał kanciaste boki „piszczałek” ostatecznie rzeźbę złożono z okrągłych rurek - takich, jakie produkowano wtedy w walcowni.

Hutnicy cięli i spawali - rzeźbiarz nadzorował i pilnował. Surowe dzieło trzeba było potem wypiaskować. - Pamiętam do dziś tę olbrzymią piaskarkę śrutową, do której wjechała cała rzeźba - wspomina Stanisław Małek. Całość pomalowano potem ciemno-czerwoną farbą, bo artysta lubi ten kolor - często używał go w innych rzeźbach, a nawet meble w jego nowohuckiej pracowni były czerwone.

Rzeźbę składającą się z 72 rurek w latach 70. wyceniono na ok. 195 tys. zł, ale artysta zrobił ją w czynie społecznym. O „Wzlocie” pisały wtedy lokalne gazety, szczyciła się nią huta im. Lenina. Wysoka na 7,5 metra i szeroka na 4,7 metra rzeźba stanęła u zbiegu obecnej ul. Bulwarowej i alei Solidarności nad Zalewem Nowohuckim.

- Miejsce nieprzypadkowe, bo właśnie tamtędy pracownicy kombinatu jeździli do pracy, tam odpoczywali w czasie wolnym. Była dobrze wyeksponowana - przyznaje pan Stanisław.

Rzeźba musiała mieć mocną i nośną konstrukcję, bo jej ciężar był niemały. Fachowcy zadecydowali więc, że nie umocują jej na jednej, ale czterech zespawanych ze sobą rurach. Przygotowali dla niej też solidny fundament z dwóch grubych stalowych płyt zalanych betonem. Dzięki temu rzeźba przetrwała tyle lat, prawie bez szwanku.

Życie rzeźby po 40-stce

Trochę wyblakła, lekko zardzewiała, ale solidna konstrukcja „Piszczałek” zachowała się idealnie. - Nieraz dziwiłem się - pozytywnie oczywiście, że wandale jej nie zniszczyli albo, że ktoś nie ukradł rurek na __złom. To niebywałe - mówi autor rzeźby.

Z jej renowacji, którą zaplanował Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu pan Stanisław bardzo się cieszy. - Był taki moment, gdy po latach od wyprowadzki z Nowej Huty przejeżdżałem tamtędy i widząc, że rzeźba rdzewieje, chciałem ją odnowić na __własny koszt - wspomina artysta. Skontaktował się wtedy z Zarządem Gospodarki Komunalnej, ale renowacja ostatecznie nie doszła do skutku.

Teraz nareszcie się za to zabiorą. Sam autor popularnych „Piszczałek” uważa, że rzeźbę trzeba przede wszystkim porządnie wypiaskować, bo metal zardzewiał, zwłaszcza na spawach. Łączenia trzeba najpierw sprawdzić (każdy z osobna), a potem wzmocnić spawy od nowa. - Po uzupełnieniu ubytków trzeba będzie pomalować ją co najmniej trzy razy farbą odporną na __warunki pogodowe - stwierdza Stanisław Małek. - Dobrze by choć pierwsze malowanie było ręczne, dokładniejsze.

Artysta choć nie wystartował w przetargu, to z chęcią posłuży radą firmie, która będzie wykonywać renowację jego „Piszczałek” i sześciu innych nowohuckich rzeźb. Bardzo chciałby uczestniczyć w pracach i doglądać, jak jego rzeźba odzyskuje blask.

Oddał Hucie rzeźbę i serce

Choć Stanisław Małek w Nowej Hucie spędził niespełna 10 lat, bardzo się z nią zżył. Ma z tym miejscem wiele wspomnień nie tylko dlatego, że jego rzeźba stanęła nad Zalewem Nowohuckim.

Młody chłopak, który na studia do wielkiego Krakowa przyjechał z Nowosielca - małej podkarpackiej miejscowości - miał sentyment do Nowej Huty, która wyrosła na rolnych gruntach. - Była zielona i piękna. Tu drzewa szybko rosły, tu dbano o __artystów - wspomina Stanisław Małek.

Czuł się tam jak u siebie. Lubił sport, dlatego często chodził na mecze, zwłaszcza piłki ręcznej. Podziwiał m.in. świetną grę nieżyjącego już Alfreda Kałuzińskiego z Hutnika Kraków. Chętnie chodził też do Teatru Ludowego, kina (Światowid lub Świt), czy na aleję Róż, gdzie mieściła się galeria dla artystów. Mimo że po latach wyprowadził się z Nowej Huty, zawsze wracał do niej z sentymentem.

„Piszczałki” to jedyna rzeźba jaką dla dzielnicy zrobił artysta. W Krakowie są jeszcze dwie inne: „Dobro i Pokój” w kościele Franciszkanów oraz praca dyplomowa przedstawiająca Stanisława Wyspiańskiego przed Zespołem Szkół Odzieżowych przy ul. Cystersów.

Stanisław Małek spełnia się teraz rzeźbiąc dla niemieckiej fundacji dzieła o polsko-niemieckim pojednaniu i przebaczeniu. - Ale gdyby było zapotrzebowanie na nową rzeźbę dla Nowej Huty jestem na to gotowy - podsumowuje artysta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski