MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie czapkuję i nie proszę

Redakcja
Fot. Monika Kowalczyk
Fot. Monika Kowalczyk
Rozmowa z Andrzejem Czerwińskim, posłem Platformy Obywatelskiej i liderem listy kandydatów tej partii w okręgu nr 14.

Fot. Monika Kowalczyk

Podczas urlopu, z którego Pan właśnie wrócił, nabierał Pan sił przed walką wyborczą?

- Parlamentarzystom przysługuje tydzień urlopu. Ja mój odkładałem od półtora roku. Uznałem, że czas przed wyborami – okres martwy w polityce - to idealny moment, żeby odpocząć.

W czasie, kiedy Pan wypoczywał ważyły się losy pańskiego pierwszego miejsca na liście wyborczej PO do parlamentu. Był Pan pewien swojej jedynki?

- Nie. Byłem sceptyczny. Nie miałem pewności, czy Donald Tusk zechce wprowadzić tę zmianę. Przegraliśmy przecież w głosowaniu w Małopolsce. Złożyliśmy odwołanie, gdyby jednak ta decyzja została podtrzymana w Warszawie, na pewno bym Platformie nie szkodził. Decyzja zarządu pokazała jednak, kto w wyborach jest skuteczniejszy. Jako lider listy muszę też pokazać, że jestem rzeczywistym liderem. A, że nie było mnie w Warszawie, jest najlepszym dowodem na to, że nie czapkuję i nie proszę. Myślę, że moja działalność parlamentarna od 2001 roku o mnie świadczy.

Sądzi Pan, że przeważyły liczby: 300 tys. wyborców w Sądeckim kontra 80 tys. na Podhalu? Czy może Pan ma tak mocną pozycję w Warszawie?

- Trudno mi oceniać samego siebie. Mogę tylko powiedzieć, że nie deprecjonowałem Andrzeja Guta-Mostowego i nie sugerowałem, że Rada Regionu Małopolska PO podjęła błędną decyzję. Skończyło się na wysłaniu odwołania przez miejskie i powiatowe struktury PO w Nowym Sączu. Nie rozmawiałem z Donaldem Tuskiem na ten temat. Tym bardziej mam satysfakcję, że skończyło się, tak jak się kończyło.

Ostatnie ruchy w PO można było interpretować tak: Andrzej Czerwiński traci przywództwo w Małopolsce na rzecz młodszego posła Ireneusza Rasia. Potem Raś pozbawia go pierwszego miejsca na liście, co może znaczyć, że pozycja Czerwińskiego w partii słabnie. Decyzja centrali o przesunięciu Pana na pierwsze miejsce listy kandydatów temu jednak przeczy...

- Tu nie chodzi o zaprzeczenie. Wewnątrz partii również istnieje rywalizacja ludzi ambitnych. I czasem trzeba trochę się cofnąć, żeby nabrać rozpędu. Ustąpiłem z szefa regionu, i to była moja decyzja, bo widziałem, że jest możliwość zintegrowania krakowskich środowisk PO, które były zantagonizowane. Spróbowaliśmy to poukładać tak, żeby w całej Małopolsce PO była bardziej dynamiczna. Żeby z konfliktów personalnych przejść na współdziałanie.
 A jednak bez konfliktów się nie obyło. Bo Ireneusz Raś wolał Guta–Mostowego na pierwszym miejscu listy wyborczej w okręgu nr 14, niż Pana...

- Zawsze tak jest, że jeden z drugim – nie chcę użyć słowa kombinuje - ale dogaduje się lepiej niż z innym. Ja miałem inny projekt funkcjonowania Platformy w regionie niż Raś. Przegraliśmy w głosowaniu, co nie znaczy, że nie zamierzamy współpracować. PO jest demokratyczną partią.

Ma Pan poczucie, że w tym politycznym rozdaniu to Pan jest teraz górą, a poseł Raś dołem?

 - Nie ma tu żadnej góry i dołu. Mam jednak poczucie dowartościowania. Odczucie, że sposób uprawiania polityki przeze mnie i nakierowanie na zadania jest dobrze oceniany przez centralę partii. To nie jedna osoba decydowała o roszadzie. Odbyło się głosowanie zarządu krajowego i ktoś porównywał kandydatów. Wyciągam z tego wniosek, że powinienem kontynuować mój styl uprawiania polityki, nienakierowany na politykę podjazdową i liczenie szabel.

Jak Pana pierwsze miejsce może przełożyć się na liczbę mandatów w okręgu sądecko-limanowsko-gorlicko-podhalańskim?

- Dobre pytanie. Zdaję sobie sprawę, że to nie prognozy, ale wyniki wyborów będą świadczyć o tym czy ta roszada była korzystna. Mam teraz, jako lider listy, więcej narzędzi, żeby kierować kampanią. Tylko i wyłącznie wynik wyborczy dowiedzie, czy warto było na mnie postawić.

Ten ruch szefostwa partii, windujący Pana na pierwsze miejsce, utnie w końcu spekulacje o tym, że popadł Pan w niełaskę. To sygnał, że Czerwiński jeszcze się liczy w Platformie.

- Przeżyłem już różne burze i zawieruchy. Przeciwności mnie wzmacniają. A trudne sytuacje – to cecha sportowa – bardziej mobilizują, żeby wygrać.

Temat jedynki na liście PO w okręgu nr 14 można już uznać za zamknięty?

- Jeszcze Rada Krajowa będzie zatwierdzać ostateczny kształt listy. Platforma to demokratyczna partia. Nawet Donald Tusk nie może powiedzieć, że ma być tak lub inaczej.

Ale raczej trudno wyobrazić sobie kolejną roszadę?

- Raczej tak.

Rozmawiała Monika Kowalczyk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski