Teoretycznie mamy tutaj pełną dobrowolność, ale część pracowników twierdzi, że presja, by odeszli na emeryturę, jest „więcej niż wyczuwalna”. Nie tylko ze strony kierownictwa, ale i części załogi.
W kampanii „Godny wybór” szefowie resortu pracy i działacze „S” głosili niedawno, że obniżenie od 1 października wieku emerytalnego (do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn) nie oznacza, iż każdy uprawniony musi z tego prawa skorzystać. Bo to jest właśnie prawo, a nie obowiązek. Minister Elżbieta Rafalska przekonywała w Krakowie, że każdemu opłaca się pracować dłużej, bo świadczenie rośnie o 8 proc. rocznie. Polscy seniorzy są coraz zdrowsi i żyją coraz dłużej, więc tym, którzy chcą, nic nie powinno przeszkadzać w kontynuacji zawodowej kariery.
Problem w tym, że to jest - jak mawiał klasyk - prawda ekranu. A prawda czasu jest taka, że np. w ZUS-ie pracownikom z uprawnieniami emerytalnymi oferuje się odprawę - „do sześciu pensji”. Z sugestią, że jeśli delikwent nie skorzysta, to wkrótce i tak straci robotę - bez tej kasy. Wiele instytucji stosuje inne zachęty. Powód jest banalny: fundusz płac „się nie spina”. Dlaczego? Bo „starzy są zbyt drodzy”.
Jakże różnimy się tu od krajów rozwiniętych. Tam doświadczeni pracownicy nie są balastem, tylko arcyważną częścią kapitału ludzkiego. Jednym z motorów rozwoju. Jak pokazujemy dzisiaj, takie myślenie przebija się powoli w krakowskich uczelniach, widać je także w części urzędów. Do cywilizowanego świata wciąż jednak daleko, nawet tym instytucjom, które winny świecić przykładem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?