MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Neutralne USA

Redakcja
- Wzywam całą społeczność międzynarodową, aby przyłączyła się do USA i wezwała przewodniczącego Arafata do podjęcia kroków niezbędnych do położenia kresu temu bezsensownemu i destrukcyjnemu cyklowi walk - powiedziała Albright.

Bezskuteczne zabiegi Amerykanów

 Sekretarz stanu USA Madeleine Albright wezwała wczoraj obie strony bliskowschodniego konfliktu - Izrael i Palestyńczyków - do zaprzestania zaostrzających się tam walk.
 Analogiczny apel skierowała szefowa dyplomacji do armii izraelskiej. - Niezależnie od tego, jak usprawiedliwione mogą się wydawać żołnierzom ich działania w obliczu przemocy ze strony tłumu, wzywamy Izraelczyków do zakończenia obecnych operacji ich sił zbrojnych - oświadczyła.
 Sekretarz stanu podtrzymała tym samym neutralne stanowisko administracji USA wobec konfliktu na Bliskim Wschodzie, zgodnie z przekonaniem, że należy być "uczciwym mediatorem", nie posądzanym o stronniczość na korzyść Izraela.
 Wczoraj rano również prezydent Bill Clinton ponownie rozmawiał przez telefon z Arafatem, bezpośrednio po zabójstwie dwóch żołnierzy izraelskich, zlinczowanych przez tłum Palestyńczyków. Arafat miał wyrazić współczucie z powodu tego incydentu. Prezydent USA nalegał, by przywódca Palestyńczyków doprowadził do zakończenia walk.
 Tymczasem administracja USA znajduje się pod rosnącą presją, by odejść od demonstrowania bezstronności w konflikcie, publicznie oskarżyć Arafata o wywołanie starć i wywrzeć na niego nacisk, aby położył kres gwałtownym wystąpieniom Palestyńczyków.
 - Jest teraz mniej jasne niż kiedykolwiek, czy Arafat jest partnerem, z którym Izrael może dojść do porozumienia. Administracja Clintona niechętnie przyznaje, że jedna strona sabotuje proces pokojowy. Pozwala to na postawienie fałszywego znaku równości między przesadnymi niekiedy wysiłkami Izraela na rzecz stłumienia przemocy a podsycaniem tej przemocy przez Arafata dla taktycznej korzyści - napisał w artykule redakcyjnym "The Washington Post".
 Jako raczej odosobniony zabrzmiał na tym tle głos byłego doradcy prezydenta Busha ds. bezpieczeństwa narodowego, Brenta Scowcrofta. Skrytykował on postępowanie armii izraelskiej i przestrzegł przed "totalnym chaosem" na Bliskim Wschodzie.
 Nawiązując do prawdopodobnego zamachu na niszczyciel amerykański USS "Cole" u wybrzeży Jemenu, Scowcroft powiedział: - Emocje na Bliskim Wschodzie wzrastają i Ameryka, postrzegana jako proizraelska, będzie prawdopodobnie celem ataków.
\\\*
 Liga Arabska potępiła wczoraj izraelskie ataki powietrzne na koszary i posterunki palestyńskich sił policyjnych i inne obiekty w Ramallah i Gazie, podkreślając, że "niszczą one proces pokojowy".

(PAP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski