To, co działo się wczoraj po drugim skoku Kamila Stocha, trudno opisać słowami. Czyste szaleństwo. Członkowie polskiej ekipy wpadali sobie w ramiona, Maciej Kot i Jan Ziobro na ramionach nosili po skoczni nowego mistrza olimpijskiego, polscy kibice, których całkiem sporo pojawiło się na kompleksie Russkije Gorki, zagłuszyli muzykę. Jednak najbardziej wzruszającą chwilą było spotkanie Stocha z trenerem Łukaszem Kruczkiem. Nie zważając na dzielącą ich barierkę mocno się wyściskali. A po chwili obaj mieli oczy mokre od łez.
– No, wygrał. Mamy mistrza olimpijskiego. To nie zdarza się każdemu – mówił potem szkoleniowiec polskiej kadry.
Nam w skokach zdarzyło się to wcześniej tylko raz – w 1972 roku – zresztą datę znają wszyscy. Złota igrzysk nie udało się zdobyć nawet Adamowi Małyszowi. – A ja skok Fortuny znam tylko z nagrań. Jak wygrywał w Sapporo to nie było mnie jeszcze na świecie! – śmiał się Kruczek.
– Radość była ogromna, bo to wielki sukces naszej reprezentacji, ale też polskiego sportu w ogóle. Przecież w końcu nie mamy tak dużo tych sukcesów z zimowych igrzysk – zauważał Kot, który wczoraj też wypadł znakomicie. Zajął 7. miejsce.
Stoch skakał z wymalowaną na kasku biało-czerwoną szachownicą. Inspirację do tego projektu, przygotowanego specjalnie na igrzyska w Soczi, znalazł w krakowskim Muzeum Lotnictwa. I przy rywalach był wczoraj jak myśliwiec przy dwupłatowcach. Złoto zdobył już w zasadzie po pierwszej serii. Prowadził z przewagą prawie siedmiu punktów. Na normalnej skoczni to przepaść.
– Kamil jest w takiej formie, że pomyślałem sobie wtedy: pozamiatane – przyznawał Kot.
– Przewaga nigdy nie jest zbyt duża, ale masz przynajmniej ten margines, że drobny błąd w drugiej serii nie pozbawi cię sukcesu – mówił trener Kruczek.
Żaden błąd Kamilowi się jednak nie przydarzył. Znów przeskoczył wszystkich.
– To były dwa bombowe skoki, na jakie od dawna czekaliśmy – cieszył się Kruczek. – Czy idealne? Ja zawsze się czepiam, więc pewnie i teraz coś znajdę – śmiał się.
Trener zdradził, że rano w ekipie wcale jednak wesoło nie było. Stoch źle się czuł, był osłabiony, bolała go głowa.
– Pomyślałem sobie: ooo, niedobrze. Trochę mnie ta wiadomość przeraziła – opowiadał Kruczek. – Gratulacje należą się nie tylko Kamilowi, ale też naszemu lekarzowi i fizjoterapeucie, że go postawili na nogi. Na skoczni już żadnych problemów nie było. Zresztą to góral, jego ból głowy nie pokona.
Polak wyprzedził Słoweńca Petera Prevca i Norwega Andersa Bardala. Nie liczyli się Austriacy Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern, ani olimpijska klątwa Małysza, czyli Szwajcar Simon Ammann, czterokrotny złoty medalista igrzysk.
Nastała nowa era. Era Stocha.
– Impreza? O niczym nie myśleliśmy, ale chyba coś trzeba będzie przygotować – przyznawał Kot.
Bez wątpienia wszyscy na nią zasłużyli. Od sztabu technicznego, przez zawodników, po szkoleniowców.
– Czy jestem trenerem spełnionym? Hm, nie, jeszcze wiele rzeczy można zrobić – stwierdził Kruczek.
Razem z Kamilem i nie tylko z nim. Już w sobotę konkurs na dużej skoczni. Jednak wcześniej Stoch musi odebrać swój złoty medal. Wczoraj na skoczni dostał tylko kwiaty. Oficjalna dekoracja czeka go dzisiaj – dokładnie o 17.22 polskiego czasu – w parku olimpijskim.
Wyniki
Konkurs na normalnej skoczni: 1. Kamil Stoch (Polska) 278,0 pkt (105,5 m/103,5 m), 2. Peter Prevc (Słowenia) 265,3 (102,5/99,0), 3. Anders Bardal (Norwegia) 264,1 (101,5/98,5), 4. Thomas Diethart (Austria) 258,3 (99,0/98,0), 5. Michael Hayboeck (Austria) 258,0 (101,0/98,5), 6. Andreas Wellinger (Niemcy) 257,1 (96,0/101,5), 7. Maciej Kot (Polska) 255,8 (101,5/98,5), 8. Noriaki Kasai (Japonia) 255,2 (101,5/100,0)... 13. Jan Ziobro 252,4 (101,0/99,0), 31. Dawid Kubacki (obaj Polska) 118,3 (97,5).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?