Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napady z bronią, rabunki, tragiczne wypadki. Okolice Proszowic przed II wojną światową nie były spokojne

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
W Gazecie Kieleckiej z 29 maja 1936 roku informacja o napadzie na policjanta w Gruszowie sąsiaduje z doniesieniami na temat formy najsłynniejszego proszowickiego sportowca Jana Marynowskiego
W Gazecie Kieleckiej z 29 maja 1936 roku informacja o napadzie na policjanta w Gruszowie sąsiaduje z doniesieniami na temat formy najsłynniejszego proszowickiego sportowca Jana Marynowskiego Świętokrzyska Biblioteka Cyfrowa
Opublikowana przez nas kilka dni temu historia próby kradzieży organów z kościoła w Niegardowie, do której doszło w 1931 roku, spotkała się ze sporym zainteresowaniem. Kwerenda gazet z tamtego okresu przekonuje, że tamten incydent był niemal igraszką w porównaniu z innymi, do jakich dochodziło na tym terenie przed II wojną światową. Przekonują o tym notatki z kroniki wypadków i zdarzeń kryminalnych Gazety Kieleckiej, która swoim zasięgiem obejmowała również obecne ziemie powiatu proszowickiego.

Ranny policjant

Do scen niczym z sensacyjnego filmu doszło wieczorem, 27 maja 1936 roku w Gruszowie. Około godz. 21 w tej miejscowości posterunkowy Józef Koczowski natknął się na stojącą przy drodze furmankę. Siedział na niej mężczyzna, a drugi znajdował się w przydrożnym rowie. Osobnicy musieli mu się wydać podejrzani, ponieważ policjant postanowił ich wylegitymować. Ci oświadczyli jednak, że nie mają przy sobie żadnych dokumentów. Wtedy Koczowski polecił im wsiąść na wóz i udać się z nim na posterunek. Gdy mężczyzna, siedzący dotąd w rowie wszedł na furmankę, wyciągnął broń i oddał w stronę policjanta sześć strzałów. Cztery z nich były celne.
Po incydencie furmanka odjechała w kierunku Radziemic, a ranny policjant dowlókł się do domu jednego z gospodarzy. Po około godzinie ktoś strzelił do domu przez okno, ale autor notatki nie wspomina, by strzał kogoś zranił.

- Zarządzono natychmiast pościg za bandytami. Posterunkowy Koczowski leży obecnie w szpitalu. Jego stan nie budzi obaw – kończy się informacja.

Napad z bronią w ręku

Zaledwie kilka miesięcy później, 13 września 1936 roku, do napadu z bronią w ręku doszło z kolei w pobliżu Pałecznicy. Około północy Stanisław Rogala oraz sześciu innych gospodarzy, również podróżujących wozami konnymi, zostało napadniętych przez sześciu zamaskowanych i uzbrojonych bandytów. Ci, strzelając wielokrotnie w powietrze, zastraszyli rolników, a następnie ograbili ich z pieniędzy (w sumie blisko 700 złotych). Dodatkowo Rogala, który próbował stawiać opór napastnikom, został pobity.

Śmierć właściciela składu

Tragicznie zakończył się natomiast napad, do którego doszło 27 października 1938 roku w Koszycach. Jego ofiarą został Ludwik Lisowski, właściciel miejscowego składu alkoholu. Z prasowej relacji wynika, że czterej sprawcy włamali się do obiektu w środku nocy i podczas grabieży zabili właściciela. Cała czwórka włamywaczy została kilkanaście dni później ujęta.

Spór o łąkę

Fatalnie zakończył się też incydent, do którego doszło 9 czerwca 1937 roku w Czuszowie. Tego dnia na dworskiej łące spotkali się współwłaściciel miejscowego majątku ziemskiego Aleksander Światopełk-Zawadzki oraz dzierżawca wspomnianej łąki Władysław Jungowski. Relacje pomiędzy panami musiały nie być najlepsze, ponieważ doszło do kłótni, w wyniku której Światopełk-Zawadzki strzelił do Jungowskiego z broni myśliwskiej „kładąc go trupem na miejscu”. Następnie sprawca sam zgłosił się na policję. Z informacji wynika, że powodem zabójstwa były nieporozumienia, dotyczące dzierżawionej łąki.

Zasypane dzieci

I na koniec jeszcze jedno zdarzenie, tym bardziej tragiczne, że jego ofiarą było kilkuletnie dziecko. W lipcu 1936 roku, w Kościelcu, podczas usuwania przydrożnego drzewa wykonujący tę pracę robotnik pozostawił niezabezpieczony dół. Jama w ziemi zainteresowała bawiące się w pobliżu dzieci: Mieczysława i Stefanię. Maluchy weszły do środka i wtedy zostały zasypane ziemią. Stefania miała więcej szczęścia, bo była w stanie krzyczeć. Jej wołanie usłyszał robotnik usuwający drzewo i dziewczynkę uratował. Zasypanego chłopca jednak nie zauważył i gdy ten został odkopany godzinę później, już nie żył.

Co ciekawe, w Gazecie Kieleckiej z lat 1936-1939 nie znaleźliśmy informacji o żadnym zdarzeniu lub wypadku, do którego doszłoby w tym czasie w samych Proszowicach.

Czas na tańsze budowanie? W styczniu taniały materiały budowlane

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski