- Za wami dwa mecze, w których nie wygraliście. Teraz jedziecie do Chorzowa, do drużyny, która zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, więc teoretycznie o przełamanie powinno być łatwiej. Tylko że Ruch wygrał trzy ostatnie mecze na swoim stadionie, więc już z tego faktu można wysnuć wniosek, że o zwycięstwo wcale łatwo nie będzie.
- Oczywiście chcielibyśmy wreszcie wygrać, żeby udanie zakończyć rok i w dobrych humorach rozjechać się na urlopy. Zdajemy sobie jednak sprawy z tego, że miejsce Ruchu nie oddaje siły tej drużyny. Żeby wygrać w Chorzowie, trzeba będzie się mocno sprężyć.
- Dla Pana było zaskoczeniem, że Ruch tak kiepsko radził sobie na początku sezonu i że ciągle zajmuje miejsce w dole tabeli?
- Uważam, że to wynikało z tego, iż Ruch grał w europejskich pucharach. Ciężko było im pogodzić występy na dwóch frontach. Widać jednak po ich grze i wynikach, że najgorsze mają już za sobą. Zaczęli zbierać punkty i myślę, że w Chorzowie wszystko wraca do równowagi.
- Na stadionie przy ul. Cichej Wiśle niemal zawsze grało się trudno. Dwa ostatnie mecze zakończyliście remisami.
- Remis to rzeczywiście najczęstszy wynik Wisły w Chorzowie. Pamiętam jednak, że za trenera Kulawika potrafiliśmy tam wygrać po dwóch bramkach Łukasza Garguły. Mam nadzieję, że teraz będzie powtórka właśnie tego wyniku i z kompletem punktów wrócimy do Krakowa.
- Dla Pana będzie to podróż sentymentalna? Z czasów gry w Ruchu została Panu pamiątka w postaci srebrnego medalu za wicemistrzostwo Polski z 2012 roku.
- Mam nawet dwa medale za grę w Ruchu. Drugi dostałem za udział w finale Pucharu Polski. A co do Chorzowa, to zawsze bardzo chętnie tam wracam, bo niezwykle mile wspominam okres gry w tym klubie. Tak samo jak osobę trenera Waldemara Fornalika. To właśnie od niego dostałem pierwszy raz taką prawdziwą szansę, żeby więcej pograć w ekstraklasie. Mam nadzieję, że nie zawiodłem tego szkoleniowca.
- Ruch to rzeczywiście taki specyficzny klub, w którym panuje wyjątkowa, rodzinna atmosfera?
- Zdecydowanie. Ruch to przede wszystkim atmosfera, na bazie której ten klub potrafi zrobić dobry wynik. Pamiętam, że w szatni panowała jedność. Wiadomo, że w Ruchu się nie przelewało, ale na zespół nie wpływało to w znaczący sposób. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - to hasło chyba najlepiej oddaje to, jak funkcjonował Ruch w okresie, w którym tam grałem. Teraz jest chyba podobnie.
- Przejdźmy do Wisły. Doszliście już do siebie po porażce w prestiżowym meczu z Lechem?
- Był lepszym zespołem w tym meczu, lepiej operował piłką. Gdybyśmy wykorzystali swoje sytuacje, najpierw na 2:0, a później na 2:1, to może udałoby się to spotkanie wygrać. Nie ma co już jednak rozwodzić się nad tym meczem, bo Lech też miał swoje okazje. Trzeba skoncentrować się na spotkaniu z Ruchem.
- Wspomniał Pan o sytuacjach bramkowych Lecha. We wcześniejszych meczach rywale aż tylu okazji nie mieli. Z czego wynikało to, że dopuściliście do nich poznaniaków?
- Myślę, że w pierwszej połowie Lech za dużo ich nie miał, może ze dwie. Po przerwie rywale na pewno dłużej utrzymywali się przy piłce, mieli przewagę w środku pola i chyba stąd brały się później te okazje.
- Myśli Pan, że mimo wszystko Wisłę ciągle stać na zajęcie miejsca na podium?
- Będziemy o to walczyć. Liga jest długa i wiele jest jeszcze punktów do zdobycia. Nie ma co teraz patrzeć na tabelę. Trzeba podchodzić do każdego meczu w taki sposób, żeby spróbować wygrywać. Zobaczymy, co z tego wyjdzie na koniec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?