MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na Amerykę mam czas

Rozmawiał Artur Gac
Mateusz Rzadkosz:  Jest mi potrzebny trener w sile wieku a nie emeryt
Mateusz Rzadkosz: Jest mi potrzebny trener w sile wieku a nie emeryt fot. Wacław Klag
Rozmowa z MATEUSZEM RZADKOSZEM, byłym pięściarzem TS Wisła Kraków, który na początku czerwca podpisał czteroletni kontrakt zawodowy z grupą Tymex Boxing Promotion.

– Przeszedł Pan pod skrzydła promotora Mariusza Grabowskiego doskonalić umiejętności bokserskie, czy prasować koszule Mariuszowi Wachowi?

– (śmiech) Jednorazowo zgodziłem się zrobić przysługę Mariuszowi, ponieważ stwierdził, że kompletnie nie radzi sobie z żelazkiem. A że ja codziennie rano prasuję swoje rzeczy, więc bez problemu wziąłem na „warsztat” jego t-shirt, w którym szedł do telewizji.

– Podpisał Pan atrakcyjny kontrakt?

– Negocjacje trwały sporo czasu, ale umowa jest naprawdę bardzo korzystna, bo zdołałem osiągnąć to, na czym najbardziej mi zależało. Równie istotne było dogadanie się z trenerem Piotrem Wilczewskim, pod którego okiem mogę odbywać całe przygotowania w Dzierżoniowie. Poza treningami mam opłacony pokój i wyżywienie.

– Rozmowy rozpoczęły się tuż po Pana powrocie z Francji z pasem Montana?

– Tak, wówczas rozpoczęły się poważne pertraktacje, choć było między nami sporo różnic zdań. W końcu osiągnęliśmy kompromis, a zanim podpisaliśmy kontrakt, ja już rozpocząłem treningi.

– Jakie korzystne zapisy Pan przeforsował?

– Najogólniej mówiąc, moje przygotowania do walk nie będą wyglądały ubogo, tylko profesjonalne.

– Kto bardziej zabiegał o kontrakt?

– Jeszcze przed wyjazdem do Francji szukałem możliwości sparingów z dobrymi zawodnikami. W tej sprawie kontaktowałem się z Andrzejem Gmitrukiem, a za pośrednictwem portalu społecznościowego wysłałem wiadomość do Mariusza Grabowskiego.

Koniec końców odbyłem sparingi z Maćkiem Sulęckim w trakcie których, po raz pierwszy, spotkałem się w restauracji z moim przyszłym promotorem. Tłumaczył mi, dlaczego nie powinienem przenosić kariery do Stanów Zjednoczonych, choć – jak pan wie – byłem już jedną nogą w Ameryce. Co istotne pan Mariusz zaznaczył, że współpracuje z grupą Global Boxing i jeśli kiedykolwiek nadarzy się okazja wylotu do North Bergen na sparingi, to droga jest dla mnie otwarta.

– Co sprawiło, że Pana upragniony wylot do USA z treningami pod okiem trenera Rogera Bloodwortha, nie doszedł do skutku?

– Po prostu wyciągnąłem wniosek z kontraktu, który kiedyś podpisałem z firmą Portfel. Jestem chłopakiem w gorącej wodzie kąpanym i początkowo wszystko mi się bardzo podobało. Zaufałem jak góral góralowi Tomkowi Adamkowi, który bardzo zaangażował się w pomoc i wszystko dopiął na ostatni guzik, ale pod koniec zacząłem analizować karierę Tomka od momentu, gdy zaczął trenować z Rogerem.

Uzmysłowiłem sobie, że Tomek przestał boksować tak dobrze, jak robił to wcześniej, a ponadto wziąłem pod uwagę zaawansowany wiek trenera. Rzecz w tym, że tak jak ja byłem jedną nogą w Ameryce, tak szkoleniowiec jedną nogą już jest na emeryturze. Mając na uwadze swój rozwój, stwierdziłem, że jest mi potrzebny trener w sile wieku, z którym będę się dobrze porozumiewał.

– Zresztą miał Pan okazję zasmakować treningów z Bloodworthem w Gilowicach, przed walką Adamka z Arturem Szpilką.

– Dokładnie, i nie będę ukrywał, że nie do końca mi odpowiadały. Tym razem posłuchałem wszystkich najbliższych osób i postanowiłem rozpocząć karierę spokojnie. Wystartuję w Polsce, a gdy ugruntuję swoją pozycję i udowodnię, że stać mnie na skuteczne i twarde boksowanie, to droga do Stanów Zjednoczonych będzie pewnie jeszcze bardziej otwarta.

– Na pożegnanie z boksem amatorskim zaliczył Pan spektakularną wpadkę, odpadając po pierwszej walce z mistrzostw Polski seniorów.

– Popełniłem wielki błąd, bo z perspektywy czasu, po trudach turnieju we Francji, nawet nie powinien stawać do rywalizacji w Szczecinie. W każdym razie przegrałem z solidnym zawodnikiem Pawłem Rumińskim, późniejszym brązowym medalistą mistrzostw Polski.

– W debiucie na gali 19 czerwca w Ostrowcu Świętokrzyskim zmierzy się Pan w kategorii superśredniej z Dzianisem Makarem. Mimo słabiutkiego rekordu (2 wygrane, 28 porażek, 2 remisy) Białorusin będzie dla Pana wyzwaniem czy łatwym wej- ściem do boksu zawodowego?

– Przygotowuję się, jak do walki o wielkie trofeum, ponieważ ten facet nie był łatwą przeszkodą dla bardziej doświadczonych ode mnie kolegów Sulęckiego i Kamila Szeremety. Mimo kiepskiego bilansu, Białorusin nie jest bokserskim kelnerem. Cieszę się, że tak doświadczony zawodnik sprawdzi mnie już w debiucie, dlatego do walki przystąpię skoncentrowany z mądrym planem, a nie pajacowaniem. W grupie pana Grabowskiego nie będę „hodowany”, lecz stale mam mieć podnoszoną poprzeczkę i otrzymywać wyzwania na miarę prezentowanej formy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski