Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślenice. Reżyser z dyplomem i życiową pasją

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Fot. Turczyki.pl
Alfabet. Agnieszka Słomka, znana także jako Tola, już w przedszkolu zakochała się w teatrze. Dziś prowadzi dwa amatorskie teatry, w tym jeden z osobami niepełnosprawnymi. Ponadto spełnia swoje marzenia o graniu na scenie i o śpiewaniu. Jej drugą miłością są mąż i dzieci

A jak aktorka. Zawsze chciałam nią zostać, ale pomimo podejścia do egzaminów w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej nie udało się. Myślę jednak, że dobrze się stało, bo gdyby na egzaminach nie powinęła mi się noga, to nie miałabym dziś tak fajnego męża ani tak fajnych dzieciaków.

B jak bawi mnie. Bawi mnie nagrywanie „piąteczków”, czyli filmików które nagrywam zawsze w piątki i umieszczam na Facebooku. Wiem, że moi znajomi na nie czekają, że ich śmieszą. I o to chodzi. Żeby wejść w weekend w dobrym humorze.

C jak córka. Martyna. Moja duma pod każdym względem. Cieszy mnie, że realizuje się w teatrze, gdzie gra i w Zespole Pieśni i Tańca „Ziemia Myślenicka”, gdzie tańczy. Nie każdy wie, że ma jeszcze jeden ukryty talent - przy tym wszystkim pięknie śpiewa.

D jak dwa złote. Dzięki nim poznałam Marcina, swojego przyszłego męża. Na Dniach Myślenic sprzedając piwo wydał mi o dwa złote za dużo reszty. Kiedy się zorientowałam, wróciłam, żeby oddać te 2 zł, ale on uznał, że to jego przeoczenie, więc nie muszę ich zwracać. Przez chwilę przesuwaliśmy monetę w jedną i drugą stronę, aż któreś zaproponowało wspólne wyjście na kawę. Jednak o tym, że będziemy razem, przesądziło dopiero trzecie czy czwarte spotkanie. Tańczyliśmy rock and rolla i tak mną wywinął, że… uderzyłam głową o beton (śmiech).

E jak energia. Dobra energia. Mam jej bardzo dużo i żeby dać jej upust, stale szukam nowych możliwości, miejsc, ludzi… Chcę ją dawać innym. Żeby krążyła i żeby wracała do mnie.

F jak fantazja. Czasem mnie ponosi. Potrafię stojąc na czerwonym świetle wysiąść z auta (z fotela pasażera), obiec je dokoła i wsiąść z powrotem. Widzę, że u kierowców dookoła wywołuje to uśmiech, czasem konsternację. Ale o to chodzi. Żeby coś się działo, żeby na chwilę skupić ich uwagę na czymś innym i sprawić, żeby przestali denerwować się tym, że na przykład stoją w korku.

G jak gazela. Tak nazywam mój ukochany rower, którym przemieszczam się po Myślenicach. Uważam to za świetne rozwiązanie w mieście, które jest tak mocno zakorkowane, a ponieważ to holenderka, mogę się w czasie jazdy czuć w pełni kobieco.

H jak hobby. Uwielbiam gotować i piec. Eksperymentuję w kuchni i przy okazji różnych rodzinnych uroczystości zaskakuję gości. Mam w sobie taką lekkość i łatwość, która sprawia, że przygotowanie potraw w kuchni zajmuje mi 5 minut.

I jak intuicja. Podpowiada mi, jak postępować w różnych sferach życia. Jaki tekst wykorzystać w teatrze, jak obsadzić aktorów. Słucham jej, a ilekroć ją zignorowałam, zawsze tego żałowałam.

J jak Jacek. Syn. Im jest starszy, tym bardziej mnie zaskakuje. I tym częściej zastanawiam się, kim w przyszłości zostanie. Na razie ma inteligentny dowcip i jest w domu kabareciarzem, ale jeśli wyrośnie z niego artysta, będzie to dla mnie prawdziwym zaskoczeniem, bo on sam bardzo się przed tym broni. Marzy mu się za to kariera piłkarza.

K jak każdy dzień. Bo z każdego staram się wycisnąć tyle, ile się da. I „k” jak książki, bo uwielbiam czytać. Towarzyszą mi w domu, a zwłaszcza w podróży - w pociągu. Lubię wszystkie gatunki.

L jak ludzie. Najbliżsi, znajomi, obcy na ulicy. Otaczają mnie totalnie różne od siebie osoby, w różnym wieku, z różnych środowisk. Wszyscy są dla mnie motorem napędowym do działania. Brak ludzi wokół wydaje mi się największą tragedią, jaka mogłaby mnie spotkać.

Ł jak łzy. Jestem typem wrażliwca, dlatego łzy na moich policzkach pojawiają się często i często nie wiem, jak je powstrzymać. Wystarczy jakaś informacja w telewizji, zasłyszane w kościele zdanie, krzywda człowieka albo zwierzęcia. Ba, czasem wystarczy reklama.

M jak mama. Ogromnie dużo jej zawdzięczam. Pomagała mi i pomaga za co bardzo jej dziękuję Stawia mnie do pionu, wspiera. I „m” jak mąż. Mąż na medal. Na dodatek Marcin. Jestem pełna podziwu, że jest w stanie ze mną funkcjonować, bo w przeciwieństwie do mnie - mającej 100 pomysłów na minutę - jest spokojnym i poukładanym człowiekiem. Uwielbia wędkować. Próbował mnie nawet nauczyć cierpliwości poprzez wędkowanie. Udało mu się namówić mnie na wyjazd na ryby dwa razy: pierwszy i ostatni (śmiech).

N jak nauka. Cały czas jestem głodna wiedzy i lubię nowe wyzwania. Ukończyłam reżyserię teatru dzieci i młodzieży na PWST we Wrocławiu. Wcześniej udało mi się skończyć studium terapii przez sztukę przy Teatrze Ludowym w Krakowie. Przez rok uczęszczałam na zajęcia Pracowni Mistrzowskich organizowane przez Centrum Edukacji Teatralnej w Krakowie, a ostatnio udało mi się dostać na studia podyplomowe z zakresu pedagogiki teatru na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. W branży teatralnej trzeba być cały czas „na czasie”, a ponieważ ciągle mam małą wiedzę w tym zakresie, to zgłębiam tajniki wiedzy i czerpię od innych, wymieniając się doświadczeniami, lekturami, pomysłami na spektakle i rozwiązania sceniczne. To pomaga i rozwija.

O jak oczko w rajstopach. Bywa, że pojawia się i leci, i to zawsze w sytuacjach, kiedy chcę czuć się jak dama. Nie cierpię tego.

P jak podróże. Bardzo lubię podróżować z rodziną i przyjaciółmi. Blisko i daleko. Marzy mi się Floryda, ale uważam, że nawet wycieczka do Pcimia może być bardzo fajna, pod warunkiem, że ma się ze sobą odpowiednich ludzi. W podróży dzielę czas na pół, godząc leżenie plackiem na plaży ze zwiedzaniem z mapą i przewodnikiem w ręce. Marzy mi się, że kiedyś na emeryturze skupię się tylko na podróżach.

R jak radość. Z posiadania fantastycznych dzieciaków i ich rodziców w Amatorskim Teatrze im. ks. kard. Karola Wojtyły. Radość z nowego „nabytku” w postaci grupy młodzieżowej, bo teatr się rozrasta. Radość z pracy z osobami niepełnosprawnymi i radość z pracy z fajnymi ludźmi w Warsztatach Terapii Zajęciowej. Dlatego w tym miejscu chciałabym im wszystkim podziękować za to, że są. Bo bez nich moje życie nie byłoby tak radosne.

S jak strach. Przed tym, że kiedyś braknie mi pomysłów. Że nie będą potrzebna. Że nie zdążę zrealizować wszystkiego, co zamierzam w życiu. I chyba jeszcze przed fałszywymi ludźmi.

T jak teatr. Nie może być inaczej. Teatr jest dla mnie po pierwsze: pracą. Po drugie: hobby. Po trzecie: nałogiem, natchnieniem, satysfakcją… Teatr bardzo mnie wzmacnia jako osobę, daje mi szereg różnych możliwości, inne życie. Teatr żyje we mnie od dziecka. Pierwsze kroki na scenie stawiałam w przedszkolu.

Potem w podstawówce dalej mi towarzyszył, to czas pierwszych konkursów recytatorskich. W liceum wzięłam udział w konkursie teatrów jednego aktora, w którym przeszłam wszystkie etapy i dostałam się do ostatniego, ogólnopolskiego w Zgorzelcu. Nie udało mi się tam nic zdobyć, ale samo dotknięcie i doświadczenie tego wielkiego wtedy dla mnie - licealistki - świata było czymś bardzo ważnym. W tamtych czasach odebrałam też dużo ważnych lekcji od Magdaleny Sokołowskiej--Gawrońskiej.

To ona wprowadziła mnie w świat teatru. Po liceum były egzaminy do szkoły teatralnej. Przeszłam wszystkie etapy, ale nie udało mi się dostać. Zamknęłam za sobą drzwi szkoły stwierdzając, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Aktorką więc nie zostałam, ale cały czas moje myśli krążyły wokół teatru. Moja pierwsza praca to był amatorski teatr „Kurtyna”. Przez trzy lata objeździłam z nim Polskę wszerz i wzdłuż zarabiając przy tym pieniądze. Taka forma teatru nie pozwalała mi na założenie rodziny i „zapuszczenie korzeni”, więc zrezygnowałam.

Zaczęłam bawić się w teatr tu na miejscu, stacjonarnie. Pojawił się Amatorski Teatr im. ks. kard. Karola Wojtyły, Amatorski Teatr Osób Niepełnosprawnych „TereN” i Teatr przy drodze. W tym ostatnim bardzo dużo się nauczyłam od Zbyszka Kalety. Myślę więc, że koniec końców niepowodzenie na egzaminach do szkoły teatralnej, nie wyszło mi na złe. Być może nawet więcej drzwi się przede mną otwarło, bo dziś spełniam się i jako aktorka, i jako reżyserka.

U jak uwielbiam. Tańczyć, słuchać głośno muzyki i śpiewać. Na początku śpiewałam tylko w łazience do dezodorantu, który pełnił rolę mikrofonu, ale za namową Roberta, kolegi z pracy, przygotowaliśmy wspólnie kilka kawałków, które śpiewam razem z zespołem Handicap, który działa przy Warsztatach Terapii Zajęciowej. Można nas usłyszeć na przykład na imprezach integracyjnych. Fajnie się przy tym bawię i realizuję swoje marzenie o śpiewaniu.

W jak wydaje mi się, że ciągle mam 18 lat (śmiech). A tak poważniej powiem „w” jak Warszawa. Daje mi odetchnąć innym powietrzem i nie mam tu na myśli powietrza wolnego od smogu. Kiedy mieszka się w małym mieście a nagle ląduje w dużym, gdzie na ulicy lub w sklepie można natrafić na znane z telewizji twarze, to naprawdę czuć inne powietrze, inną energię. Zachwyca mnie także szeroka oferta kulturalna Warszawy. Ale nie przeprowadziłabym się do stolicy. Kocham Myślenice i nie wyobrażam sobie, żebym mogła je opuścić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski