Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

My zawsze ocenialiśmy się gorzej niż inni nas. Euro to zmieni

Redakcja
Marcin Herra: - Nie szukajmy na siłę porażki. Porażki nie było żadnej. Ten turniej naprawdę się udał. FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
Marcin Herra: - Nie szukajmy na siłę porażki. Porażki nie było żadnej. Ten turniej naprawdę się udał. FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
ROZMOWA z MARCINEM HERRĄ, prezesem spółki PL 2012, głównym koordynatorem polskich przygotowań i organizacji ME

Marcin Herra: - Nie szukajmy na siłę porażki. Porażki nie było żadnej. Ten turniej naprawdę się udał. FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI

- Ma Pan poczucie odniesionego sukcesu?

- Mam poczucie dobrze wykonanej pracy przez kilka tysięcy osób w całej Polsce, którym chcę podziękować! Poczucie, że system, który stworzyliśmy, zadziałał. I to jest dla mnie największy sukces. Że to nie było klasyczne polskie pospolite ruszenie, w którym zawsze byliśmy dobrzy, tylko właśnie system - zaplanowany i działający od pierwszego dnia przygotowań do ostatniego dnia Euro 2012.

- Czy to mogło się nie udać? Organizacja Euro to przecież ledwie kilka meczów na kilkadziesiąt tysięcy osób każdy. Tak naprawdę to nic wielkiego w porównaniu z pielgrzymkami papieskimi. Gdy Jan Pa- weł II przyjeżdżał do Polski, w każdej mszy uczestniczyło milion i więcej ludzi...

- Pielgrzymki to było oczywiście wielkie wyzwanie, ale Euro to jednak przedsięwzięcie dużo bardziej złożone. Tłum może mniejszy, ale wielonarodowy, przyjeżdżający do całkiem nieznanego sobie miejsca. Do tego zupełnie inne emocje towarzyszą spotkaniom z papieżem, a inne meczom piłkarskim. Euro, przypomnę, to nie tylko stadiony, to także strefy kibica w miastach gospodarzach, przez które przewinęło się 3 miliony kibiców, i ponad 400 miejsc publicznego oglądania meczów. Każdy z tych 23 dni to skomplikowana operacja związana z bezpieczeństwem, transportem, serwisem i obsługą oraz informacją dla kibiców i mieszkańców Polski.

- Co było zatem najtrudniejsze w trakcie trwania turnieju?

- Z mojego, i chyba całego sztabu zarządzającego Euro, punktu widzenia najtrudniejsze, czy raczej najważniejsze, było podejście do każdego meczu, do każdego dnia jak do oddzielnej, specyficznej operacji - tak aby wszystkie 23 dni tworzyły całościową jakość Euro 2012 w Polsce. Fakt, że udało nam się zrobić coś dobrze, wcale nie oznaczał, że do następnego wydarzenia mamy podejść rozluźnieni. Po każdym dniu meczowym robiliśmy analizy i staraliśmy się poprawiać standard obsługi na kolejny dzień. To było poprzedzone bardzo organiczną pracą przed mistrzostwami. Każdy dzień turnieju był rozpisany na godziny, i to w różnych scenariuszach. Mieliśmy przygotowane odpowiedzi na pytania, co robić, jeśli stanie się coś, co nie powinno się zdarzyć.

- Jakiś przykład?

- Już pierwszego dnia turnieju mieliśmy taką sytuację. Na linii kolejowej Berlin - Poznań doszło, niestety, do śmiertelnego potrącenia. Procedury mieliśmy tak opracowane, że prokurator, który w musiał dotrzeć na miejsce, był tam po 55 minutach. Standard w Polsce przed Euro to około trzy i pół godziny. W tym czasie pociągi były kierowane na inne linie. Udało się zapobiec większym opóźnieniom. Inny przykład to mecz Polska - Czechy. To, że powiększono strefy kibica, że przygotowane były dodatkowe telebimy, miejsca wspólnego oglądania, to także nie było działanie spontaniczne. Bo my mieliśmy przygotowany scenariusz na mecz o nic i scenariusz, który się ziścił, czyli dla obu ekip mecz o wszystko.
- Łatwizna...

- No to inny przykład. W Kaliszu w środę 13 czerwca przed meczem z Czechami pękł wodociąg pod obwodnicą miasta, która była trasą przejazdową dla kibiców jadących na to spotkanie. Normalny czas naprawy dla tego typu awarii to nawet 3-4 dni. To oznaczałoby duże utrudnienia, wyznaczenie objazdów, zwiększenie czasu podróży o co najmniej dwie godziny. O awarii wiedzieliśmy niemal natychmiast. Od razu był kontakt z władzami Kalisza, analiza sytuacji i plan działań. Ludzie pracowali całą noc, rano obwodnica była przejezdna.

- Jaki był najtrudniejszy dzień turnieju?

- Oczywiście 12 czerwca. Niestety, grupa kiboli zepsuła na ten jeden dzień pozytywny przekaz, jaki szedł w świat.

- To, co pokazały media, było tylko wycinkiem tego, co naprawdę działo się na ulicach Warszawy. W wielu miejscach dochodziło do regularnych bitew pomiędzy polskimi i rosyjskimi chuliganami...

- Byłem w większości tych miejsc, gdzie dochodziło do zadym, i podtrzymuję opinię, że to były jednak garstki kiboli. Przeszedłem mostem Poniatowskiego pod prąd do centrum w czasie marszu kibiców rosyjskich na stadion. I to była spokojna fala ludzi. Wewnątrz tłumu panowała świetna atmosfera.

- Tak czy owak, 12 czerwca to jednak nasza wielka porażka. Naprawdę nie można było jej uniknąć?

- Zapewniam, że w naszych opracowaniach mieliśmy dużo gorsze scenariusze. Dlatego uważam, że policji i innym służbom udało sprawnie opanować tę sytuację, nie doszło do eskalacji przemocy.

- Może po prostu trzeba było działać wcześniej? Wciągnąć do współpracy rosyjskie służby. Zatrzymywać prewencyjnie, tak jak to miało miejsce przed meczem Rosji z Grecją.

- Współpraca ze służbami policyjnymi z Rosji, ale też z pozostałych krajów, była bardzo dobra. 23 dni turnieju, jeden incydent.

- Nie ma Pan wrażenia, że komuś w Rosji bardzo zależało na wywołaniu tych burd?

- Nie chcę tego tak rozpatrywać. Na pewno jednak można powiedzieć, że wystąpienia medialne szefa rosyjskich kibiców były, delikatnie mówiąc, niefortunne. Zwłaszcza to podsumowujące zajście we Wrocławiu po meczu Rosji z Czechami.

- Gdy stwierdził, że brutalne pobicie stewardów to słuszna kara za ich wcześniejsze chamskie zachowanie...

- Dziś nie ma już co wracać do wypowiedzi tego pana. Lepiej wspominać kibiców rosyjskich, po których zarówno we Wrocławiu, jak i w Warszawie zostały wspomnienia jako tych, co w restauracjach i sklepach zostawiali najwięcej pieniędzy i bawili się najdłużej, razem z Polakami i kibicami z innych krajów.

- Jak bardzo wydarzenia z 12 czerwca psują obraz, jaki poszedł w świat?

- Oczywiście zajścia pokazały wszystkie najważniejsze światowe media, chociaż to naprawdę nie były wielkie zamieszki. Dużo poważniejsze zajścia, gdy na ulicach dochodziło do wielkich bitew, miały miejsce podczas niemal wszystkich imprez futbolowych. Przy ponad 3,6 miliona osób aktywnie biorących udział w turnieju na stadionach i w strefach kibica to wydarzenie to incydent - niepotrzebny, nieakceptowalny - ale jednak incydent.
- Badaliście nastroje kibiców przyjeżdżających do Polski?

- Tak. Przed i po 12 czerwca. We wszystkich aspektach wyniki były lepsze o 10-15 procent od tych, jakie mieli organizatorzy Euro w Austrii i Szwajcarii. A badaliśmy wiele spraw - atmosferę, organizację, poczucie bezpieczeństwa, które nota bene spadło po meczu z Rosją minimalnie, i to tylko w Warszawie. Z 85 procent na 82 procent respondentów uważających, że na Euro jest bezpiecznie. To tylko pokazuje, że incydent z 12 czerwca nie wpłynął znacząco na ogólny obraz turnieju.

- Co Pana najbardziej zaskoczyło?

- Szczerze mówiąc, to chyba nic. Bo to był projekt całościowy. Przygotowując się do Euro, myśleliśmy nie tylko o budowie stadionów, autostrad, lotnisk czy dworców. Od początku mówiłem, że Euro to przede wszystkim opowieść o nas, o Polakach, o tym, jacy jesteśmy. Przyjaźni i otwarci na innych. Udało nam się dodać do tego obraz Polaków jako dobrych organizatorów.

- Nie wierzę, że nie ma Pan żadnych negatywnych wniosków.

- Nie ma negatywnych wniosków, są konstruktywne. Ten turniej, ludzie, którzy do nas przyjechali, pokazali nam, co dla wielu osób od dawna jest oczywiste, że my, Polacy, ocenialiśmy samych siebie dużo gorzej niż inne nacje. Jestem przekonany, że po Euro przełamiemy w sobie ten sposób myślenia.

- Największa porażka, oczywiście poza zadymami przed i po meczu z Rosją?

[długie milczenie] - Nie szukajmy na siłę porażki. Porażki nie było żadnej. Ten turniej naprawdę się udał. Owszem, na pewno było trochę momentów, w których coś nie zadziałało, tak jak należy, ale na bieżąco te rzeczy poprawialiśmy. Na przykład sprawa rozwożenia kibiców po meczu w Warszawie. Po spotkaniu z Grecją dworzec PKP Warszawa Stadion całkowicie się zatkał. Ale już podczas następnego starcia - z Rosją - wszystko było zorganizowane inaczej . Służby SOK pilnowały, by na perony wpuszczać tylko tyle ludzi, ile zmieści się do pociągu. Następne osoby czekały przed dworcem. Była informacja we wszystkich językach, byli wolontariusze. I tak już to działało do końca Euro - do półfinału Niemcy kontra Włochy.

- Wiemy już, ilu kibiców przyjechało do Polski z okazji Euro 2012?

- Pełnej liczby jeszcze nie znamy. Chcemy opracować całościową analizę wspólnie z Instytutem Turystki, także jeśli chodzi o to, ile pieniędzy zostawili w Polsce kibice.

- Czy Polska powinna domagać się od BBC przeprosin za wyemitowanie filmu o rasizmie na polskich stadionach, który z całą pewnością wystraszył sporo kibiców?

- Sądzę, że BBC wie, iż popełniła błąd. Dla takiej stacji sam fakt, że angielscy kibice kwestionują jej obiektywność, jest już dużym problemem.

- Na pewno teraz zacznie się w mediach mówić o tym, jak to nie zarobiliśmy na Euro, jak rozczarowani są hotelarze, restauratorzy...

- Zawsze będą dwa głosy - tych, którzy zarobili więcej, i tych, który zarobili mniej. My przestrzegaliśmy choćby hotelarzy, by, po pierwsze: nie szarżowali z cenami, po drugie: by nie oczekiwali, że przez trzy tygodnie będą mieli 100-procentowe obłożenie. Tak było, ale dzień przed, w trakcie i dzień po meczu. W innych dniach liczba kibiców spadała, i my to także przewidywaliśmy i zapowiadaliśmy.
- Co mogliśmy zrobić lepiej?

- Na pewno mogliśmy szybciej rozpocząć przygotowania do turnieju - jeszcze w kwietniu 2007 roku. De facto zorganizowane i koordynowane przygotowania ruszyły w lutym 2008 roku. Na pewno też mogliśmy jeszcze mocniej próbować przebijać się do mediów i społeczeństwa z komunikatem, że Euro to nie tylko autostrady czy dworce, to także wielka logistyka, atmosfera, klimat.

Rozmawiał CEZARY KOWALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski