- To nie przypadek, że Trójmiasto zawsze było w Polsce muzycznie do przodu. Tam powstawały pierwsze zespoły big-bitowe, tam pojawił się punk, działała potem słynna Trójmiejska Scena Alternatywna. Wrocław poddaje się jako ostatni, Gdańsk walczy jako pierwszy. A Kraków? Cóż - nie na darmo ma opinię konserwatywnego miasta. Pod Wawelem składy zespołów słabo się miksują - porównuje Piotr Pawłowski.
Dziś w składzie The Shipyard jest oprócz lidera trzech muzyków: Rafał Jurewicz, Michał Miegoń i Michał Młyniec. Ich muzyka jest mocno zakorzenia w latach 80., ale podana w jak najbardziej współczesny sposób. To przede wszystkim echa mrocznego post-punka w stylu Killing Joke, ale też potężnego shoegaze’u spod znaku My Bloody Valentine. Zespół nie stroni również od gitarowego industrialu wywiedzionego z dokonań Nine Inch Nails. Ma jednak w swym repertuarze bardziej nastrojowe i melodyjne piosenki powstałe z inspiracji Sonic Youth. To wynik mieszania się różnych fascynacji poszczególnych członków grupy.
- Są różne typy przywódców. Jedni lubią co chwila podkreślać, że to oni są liderami, wchodzą w każdą pierdołę i wszystkiego się czepiają. Takie zespoły trochę wolniej się rozwijają i rotacja ludzka w nich jest większa. U nas też zdarzyła się rotacja - ale nie z powodu osobowości lidera. Demokracja służy sztuce, bo dzięki niej każdy chce z siebie dawać to, co najlepsze - tłumaczy Piotr Pawłowski.
Dziś formacja ma na swym koncie trzy albumy: „We Will Sea”, „Water On Mars” i „Niebieska linia”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?