MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mniejszość i większość

Redakcja
Niewiele brakowało, abym znalazł się wśród większości, wśród trzech czwartych naszego społeczeństwa.

Andrzej Kozioł: MINĄŁ TYDZIEŃ

Niedawno przeprowadziłem się i naiwnie sądziłem, że na bramie wejściowej niewidzialna ręka zawiesi kartkę z krótką informacją: "Mieszkańcy tego domy głosują w komisji wyborczej nr... przy ulicy...". Nic z tego, może wywieszanie kartek jest zbyt kosztowne, może niesłuszne (za komuny wywieszano), ale tak czy inaczej - nie wywieszono.
Idę więc, niczym stary koń do stajni, do lokalu wyborczego, w którym od 1989 roku co pewien czas udowadniam sobie i światu, że należę do mniejszości. Miła panienka nie wie, gdzie jest moja komisja, więc oboje patrzymy na ogromną płachtę rozporządzenia. Ja mam już prawo do sklerozy i niedowidzenia, panienka jeszcze nie, ale idzie jej równie niesporo, bo wykaz sporządzono jakby dla urzędników, nie dla elektoratu. W końcu - jest moja komisja! Idę, po drodze mijam znajomych - także z mniejszości - zdążających w przeciwnym kierunku, do komisji w pobliżu której mieszkam. Aby do niej dojść, muszą przejść obok komisji, w której ja głosuję. Spoglądamy na siebie i chyba myślimy o tym samym - może ktoś chce, abyśmy zasilili szeregi większości...
Nareszcie jestem. Członek komisji informuje mnie, że jakaś rozwielitka, jakiś pantofelek z jakiejś planktonowej partyjki, wycofał się w ostatniej chwili, więc żebym, broń Boże, na niego nie głosował, bo głos się zmarnuje. Prawdę mówiąc, głos byłby zmarnowany przede wszystkim wtedy, gdyby rozwielitka się nie wycofała.
Nakreśliłem krzyżyk, wrzuciłem do urny wielką płachtę do głosowania i w ten kolejny raz stałem się członkiem mniejszości, w tym roku liczącej dwadzieścia pięć p rocent pełnoletnich mieszkańców Polski.
Później pozostawało już tylko czekanie na wyniki (mój kandydat uzyskał mandat) i wiadomość, kto zdobył większość.
Zwolennicy czterech partii, które będą miały przedstawicieli w Parlamencie Europejskim, jak urzeczeni patrzyli na słupki pojawiające się w studiu wyborczym i cały czas wychodziło, że większość zdobyła PO, chociaż była to większość mniejsza niż przewidywały prognozy.
Rzecz mierząc liczbą mandatów, Platforma rzeczywiście zdobyła większość, co nie oznacza, że opowiedziała się za nią - nie mówiąc o innych partiach - większość uprawnionych do głosowania. Bo większość z mniejszości pozostaje mniejszością.
Dajmy jednak spokój polityce, zajmijmy się czymś bardziej pożywnym. W czasach, kiedy w Krakowie wszechwładnie panują banki i puby, kiedy giną stare lokale, czasami coś się odradza niczym Feniks z ognia drapieżnego kapitalizmu. Odrodziła się przesympatyczna jadłodajnia z ulicy Siennej, popularnie zwana "U Polewkowej". Nosi inną nazwę, przeniosła się za Wisłę, ale jest! I muszę tam się wybrać - na sztukę mięsa w sosie chrzanowym, może na ruskie pierogi. I mam nadzieję, że znów zobaczę stary kredens, na ścianach fotografie starego Krakowa i poczerniałego św. Antoniego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski