Podczas pierwszej debaty budżetowej w Sejmie minister finansów Paweł Szałamacha założył się z szefem klubu parlamentarnego PO Sławomirem Neumannem o to, czy rząd zrealizuje planowane na ten rok dochody. Polityk PiS zapewniał, że zrobi to w 100 procentach, poseł PO uznał, że to niemożliwe. Stawką nietypowego zakładu jest 10 tys. zł, które przegrany ma wpłacić do państwowej kasy.
- Zbyt optymistyczne szacunki dotyczące wzrostu przychodów podatkowych, wskaźnika inflacji, wzrostu gospodarczego czy akcji kredytowej mogą sprawić, że minister Szała- macha przegra 10 tysięcy złotych - twierdzi Marek Kękuś, ekspert ds. finansów publicznych, współpracownik CA KJ.
Według niego tegoroczne dochody państwa będą o kilkanaście miliardów niższe, niż planuje to rząd i ostatecznie wyniosą 295-300 mld zł.
Pierwszy powód przeszacowania dochodów to zbyt optymistyczna dynamika nominalna wzrostu dochodów podatkowych. Rząd zakłada wzrost wpływów o 7,2 proc., m.in. z nowych podatków - bankowego i od handlu detalicznego. Ale według eksperta to one mogą doprowadzić do mniejszych wpływów z VAT, PIT i CIT.
Mało prawdopodobny jest także wzrost cen o 1,7 proc. Marek Kękuś tegoroczną inflację ocenia na trzykrotnie niższym poziomie, co spowoduje mniejsze wpływy z VAT i akcyzy. Uważa również, że wzrost PKB o 3,8 proc. jest przeszacowany, bo prognozy europejskich gospodarek nie są optymistyczne, także dla niemieckiej, od której polska jest uzależniona.
Kolejna wątpliwość dotyczy nowych obciążeń podatkowych. Według Kękusia mogą one doprowadzić do zmniejszenia liczby kredytów, co w pierwszej kolejności dotknie branży budowlanej. Efektem będą mniejsze wpływy do budżetu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
