Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto w rękach muzyków

Redakcja
Cyprian Buś oddaje Kraków alternatywnym muzykom Fot. Andrzej Wiśniewski
Cyprian Buś oddaje Kraków alternatywnym muzykom Fot. Andrzej Wiśniewski
Rozmowa z CYPRIANEM BUSIEM, organizatorem Green ZOO Festivalu w Krakowie, który potrwa od 6 do 9 czerwca

Cyprian Buś oddaje Kraków alternatywnym muzykom Fot. Andrzej Wiśniewski

- Podpatrzyłeś tego rodzaju festiwale podczas zagranicznych podróży?

- Na mój pomysł złożyło się kilka różnych historii. Dwa lata mieszkałem w Londynie i bardzo spodobał mi się Camden Crawl, podczas którego cała dzielnica zostaje zamieniona w strefę festiwalową. Tysiące ludzi poruszają się między klubami. Najmocniejszą inspiracją jest jednak dla mnie Pop Montreal, który był w zeszłym roku naszym partnerem w Krakowie. To doskonałe spełnienie idei miasta przekazanego w ręce artystów.

- Skąd zatem pomysł na zorganizowanie festiwalu muzyki alternatywnej w Krakowie?

- Zrodził się spontanicznie. Pierwsza edycja odbyła się w 2011 r. Wtedy już od czterech lat organizowałem koncerty alternatywnych wykonawców w Krakowie, prowadząc z koleżanką Emi z Warszawy agencję Front Row Heroes. Trafiła nam się okazja przygotowania występu mojej znajomej z Kanady, Basi Bułat. Miała wystąpić przed Arcade Fire na Torwarze, więc postanowiłem ściągnąć ją do Krakowa, aby zagrała na scenie plenerowej przed klubem Betel. Postanowiłem również zaprosić kilka krakowskich zespołów.

- Zespoły były zainteresowane?

- Znalazło się ich aż sześć. Pomyślałem więc, że można to nazwać jednodniowym festiwalem. Zrobiłem trochę szerszą promocję, zorganizowałem ostatecznie dziewięciu wykonawców, ustawiliśmy drugą scenę w Pięknym Psie, wtedy jeszcze przy ul. Sławkowskiej. Ludzie mieli więc okazję chodzić między jednym miejscem a drugim. Bardzo to dobrze wypaliło, przyszło wiele osób i wszyscy świetnie się bawili.

- Dlatego postanowiłeś pójść za ciosem i w następnym roku poszerzyć formułę?

- Tak. Druga edycja była potwierdzeniem sensu robienia tego festiwalu. Pomyśleliśmy o niej trochę wcześniej i wyszła nieco większa impreza. To były cztery dni koncertów, ponad 30 zespołów, do tego didżeje oraz akcje mające podnosić świadomość muzyczną widzów, czyli panele dyskusyjne z zakresu organizowania koncertów czy fotografii koncertowej. Udało nam się zaprosić kilka naprawdę ważnych zespołów, o których marzyliśmy, aby je sprowadzić do Polski, choćby Lower Dens i Moonface, oraz wokalistów w rodzaju Molly Nilsson i Bena Caplana. I trafiliśmy do ludzi.

- Bardziej zainteresowała widzów formuła festiwalu miejskiego czy wykonawcy, których ściągnęliście?

- Te zespoły były znane tylko nielicznej grupie fanów. Festiwal udał się nam jednak na większą skalę, bo przez cztery dni wzięło w nim udział 500-600 osób. Zadecydowała chyba o tym formuła. Ludziom spodobało się to spacerowanie między klubami muzycznymi w Krakowie. Pod Wawelem, niestety, nie dzieje się to często. Dopisała nam też pogoda - bo był to koniec czerwca, ciepłe wieczory i bezchmurne niebo. Każdy mógł sobie znaleźć swych ulubionych wykonawców i ustalić własną listę występów na każdy dzień.

- Czy dostajecie na Green ZOO Festival jakieś wsparcie od miasta?

- W zeszłym roku złożyliśmy podobnie umotywowane wnioski do Instytutu Mickiewicza i do naszego Urzędu Miasta. W pierwszym przypadku od razu dostaliśmy pełną entuzjazmu, pozytywną odpowiedź, a w drugim - z klucza zostaliśmy ocenieni na 50 na 100 pkt i nie otrzymaliśmy wsparcia. Dlatego organizujemy festiwal właściwie z własnych funduszy przy pomocy kilku klubów, małego sponsoringu i armii dobrych, zaangażowanych osób.
- Na co warto zwrócić uwagę podczas tegorocznej edycji festiwalu?

- To będą bardzo różne rzeczy. Tym razem wiodącym wątkiem ma być muzyka brytyjska. Z czasów, kiedy mieszkałem w Londynie, mógłbym polecić grupę Johnny Foreigner. Bardzo ich polubiłem za żywiołowe występy i dobre brzmienie. Agresywny i głośny hard core zaprezentuje Brotherhood Of The Lake. Pojawi się też zespół Conquering Animal Sound, wykonujący eteryczną muzykę, łączącą elektronikę z dźwiękami akustycznymi i pięknym wokalem dziewczyny, trochę w stylu Björk. Warto też zwrócić uwagę na ciągle będących w trasie Francuzów z Vera Cruz czy cieszącą się już sporą popularnością pod Wawelem grupę DVA z Czech.

- A polscy wykonawcy?

-Duży nacisk położyliśmy na znalezienie polskich perełek. Będzie nią choćby nowa rewelacja z Krakowa, czyli Patrick The Pan. Koncerty odbywać się będą w sześciu krakowskich klubach, znanych z prezentowania dobrej muzyki na żywo: Betel, Bomba, Kot Karola, Piękny Pies, Re i Rozrywki Trzy.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski