Marcin Wilk: No i co?
Gaja Grzegorzewska: Zobacz jakiś film, może Cię natchnie.
MW: Yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy. Jane Austen z cyklu „Ekranizacje słynnych powieści Jane Austen”? Mam na podorędziu tylko.
GG: Też mam tę serię. Tylko „Duma i uprzedzenie” z tego cyklu nadaje się do czegokolwiek. Tak w ogóle to Jane Austen jest dobra na wszystko, tak jak i Sex and the City.
MW: Słuuucham?
GG: Bo wiesz, mentalność ludzka się nie zmienia, jedynie zmieniają się konwenanse, zanikają różnice społeczne, chociaż też nie do końca, bo mezalians wciąż istnieje i tak dalej, i tak dalej. Mnie fascynuje u Jane Austen właśnie to, że jak się wczytasz, to widzisz, że nie ma różnicy pomiędzy tym, co czuli jej bohaterowie i tym, co czujemy my, nasze drobne, małe dramaty są podobne, jest tylko inna umowa społeczna. Kwestia uczuć natomiast jest niezmienna, jak świat stary.
MW: Bosh.
MW: Gaja Fesjbuk Seneka Bauman.
MW: :D:D:D
GG: A przestań! Poza tym to nie miało być o miłości tylko o seksie. Może jakiego pornola se lepiej z neta ściągnij. I potem go omówimy punkt po punkcie.
MW: Tego? https://www.youtube.com/watch?v=aWFkIa5GOvE.
GG: Można się tego nauczyć w 3 tygodnie. Tyle mi to zajęło.
MW: Bez kitu. Wygląda mi to na pół roku przygotowań. :D
GG: Może Tobie by to tyle zajęło.
KILKA MINUT PRZERWY
GG: Czyżbyś się obraził?
GG: Maaaaaaarciiiiiiin!!!
GG: Chłopy to takie właśnie obrażalskie są.
MW: Jestem. Byłem siku.
GG: A to mam dla Ciebie kąsek.
MW: Dajesz.
GG: Byłam dziś w Rossmannie i widzę pod półeczką z prezerwatywami taki oto napis „–20% na wszystkie produkty dla mężczyzn”. Zgłupiałam, wróciłam do domu i od kopa wrzucam to na fejsbuczka z komentarzem. „Nie sądzę, by wśród moich znajomych były jakieś feministki, ale jeśli, są to niech się wypowiedzą”.
MW: No i? No i?
GG: Ty wiesz, że nikt nie skomentował. I ja nie wiem, co o tym myśleć. I co myśleć o ludziach z Rossmanna? Trzeba mi, jak to mówią w Krakowie, pomóż.
MW: Ale jak? Ja się na tym nie znam. Ja książki recenzuję. Weźmy na przykład Kingę Rusin i Krzysztofa Ibisza.
GG: Ale po jakiego grzyba mamy je brać?
MW: Nie ma tam nic o kupowaniu w Rossmannie i o 20 proc. zniżkach. Wręcz przeciwnie. Z życia trzeba wyciskać maks. Nie mniej o 20 proc., ale o 20 proc. więcej. Albo i o 100 proc. więcej.
MW: Podróżować, poddawać się wirowi przygód, doświadczać.
MW: Dwa etaty, dwie komórki, dwie prezerwatywy (druga na wypadek, gdyby pierwsza pękła).
MW: Nie wiem, czy Ty w ogóle czaisz i ogarniasz, o co mi w tym wszystkim chodzi. Czaisz i ogarniasz?
GG: Owszem, czaję i ogarniam. Czaję i ogarniam, że zanim zamknęli wszystkie dopalacze, zrobiłeś sobie zapas pseudodragów, niczym wierni spirolu przed wizytą papieża.
MW: Oj!
GG: W ogóle siedzenie w piątek przed kompem to jakieś totalne lamerstwo. Ja się tak nie bawię. Już się wypindrzyłam, wypachniłam, umalowałam. Więc żeby nie być gołosłownym, pożegnam się teraz i uderzę do miasta, a jutro Ci opowiem, jak było. Ze szczegółami. Potem to ocenzurujemy do jednego zgrabnego zdanka. No to buziaczki.
MW: Narka.
DZIEŃ PÓŹNIEJ
MW: I jak było? Ja wróciłem. Ledwie żywy. Dużo coś obcokrajowców.
GG: Było tak: wracając w nocy po różnych tam baletach do bezpiecznej przystani, napotkałam imprezę w mojej kamienicy. Była impreza, no to weszłam. Musisz bowiem wiedzieć, że w mojej kamienicy mieszkają sami studenci, klimat jak w akademiku i już któryś raz mi się zdarza, że wracając do domu, natykam się na jakąś zabawę. Jest zabawa, więc korzystam. Ja bym miała nie skorzystać? To jest taki dziwny motyw, jakbyś nagle znalazł się w cudzym świecie, który nic nie ma wspólnego z twoim światem. Przedstawiają ci się obcy ludzie, których imiona wylatują ci z głowy już w momencie, gdy je poznajesz. Używają jakiejś tam swojej grypsery, na jakichś tam studiach studiują, skądś tam przyjechali, wiek ich różny od twojego, muzyka inna, styl ubioru odmienny, alkohole młodzieżowe.
GG: Nadążasz?
GG: Czy zbyt skacowany jesteś?
MW: Staram się śledzić wywód Twój.
GG: Wszystko jest obce, a przez to ciekawe. Przez chwilę oczywiście. Bo nagle do ciebie dociera. To wszystko już było. Odgrzewane kluchy. Spleśniała proustowska magdalenka. I chcesz już po prostu iść do domu.
MW: Zjadłbym magdalenkę!!!
GG: Jak zwykle chwyciłeś się najmniej istotnego szczegółu.
GG: Powracając do obcokrajowców. Był tam jeden. Myślałam, że nieśmiały, a okazało się, że po prostu po naszemu nie gada. Na nieśmiałego zresztą wcale nie wyglądał; szeroki w barach z potężną klatą rozrywającą materię koszulki (a propos materii, idę zaraz do Groteski na spektakl w ramach Materia Prima odchamić się i trochu tej kultury liznąć).
MW: Uhm.
GG: I jeszcze jedno. Na sam koniec tego bajecznego wieczoru walnęłam sobie browara. Człowiek stary a głupi. A przecież najcenniejszą radą, jakiej mi mama w życiu udzieliła, było: nie schodzić z procentów.
MW: Fajna mama! I pomyśleć, że wszystko się od seksu zaczęło…
GG: Bo wszystko zaczyna się od seksu. A co jest potem? To już zupełnie inna historia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?