Medal olimpijski. Czy to się opłaca?

A skoro o cenie mowa, to warto zauważyć, że sportowi herosi mogą liczyć w kraju na finansową gratyfikację. I słusznie, bo za wieloletni trud, za żmudne treningi i błysk geniuszu w odpowiednim momencie zasługują na nagrodę.

Naszym medalistom - jak zwykle - wypłaci pieniądze Polski Komitet Olimpijski, a także Ministerstwo Sportu. Lekkoatletów, którzy staną na podium doceni ponadto główny sponsor techniczny reprezentacji. I tak Anicie Włodarczyk (złoto w rzucie młotem plus rekord świata) wszystkie te źródła powinny dać ponad 300 tys. zł.

Sporo, bo gdy spojrzeć na przedstawicieli innych dyscyplin, ot, choćby kajakarki czy wioślarki, kwoty nie będą już tak imponujące. Mało tego, na tle wypłat dla olimpijskich medalistów w innych krajach - niekoniecznie w sportowych potęgach jak USA (lider klasyfikacji medalowej), Chiny czy Wielka Brytania - Polska nie wypada najlepiej. Węgrzy na przykład płacą 110 tys. euro za złoto. Cóż, może na tyle nas nie stać...

Świat współczesnego sportu bywa niesprawiedliwy. Porównajmy nagrody mistrza olimpijskiego z zarobkami średniego jak na warunki europejskie, przeciętnego polskiego futbolisty. Zestawmy profity za ukoronowanie życiowej kariery podczas igrzysk z dochodami skrzydłowego czy stopera z ekstraklasy.

Kwotę, którą Włodarczyk zgarnie jednorazowo za lata treningów i swój wspaniały wyczyn oni uzbierają po kilku, kilkunastu miesiącach. Bo prawda jest taka, że nawet słabe mecze przyciągają na stadiony i przed telewizory wielokrotnie więcej kibiców (i sponsorów) niż zwykłe, nieolimpijskie zmagania wioślarzy, łuczników czy nawet lekkoatletów. A czasy, gdy sportowym mistrzom wystarczał olimpijski wieniec laurowy już nie wrócą.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Warto walczyć o medale i bić rekordy

Sportowy24.pl w Małopolsce