MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Klich przegrał walkę z cieniem, ale broni nie złożył

Redakcja
Mateusz Klich FOT. MICHAŁ KLAG
Mateusz Klich FOT. MICHAŁ KLAG
ROZMOWA. - Nie jest powiedziane, że już nigdy nie zagram u trenera Magatha - mówi 22-letni pomocnik VfL Wolfsburg.

Mateusz Klich FOT. MICHAŁ KLAG

- Minął rok Pana pobytu w VfL Wolfsburg. Jaki to był dla Pana okres?

- To było ciężkie 12 miesięcy. Zderzyłem się z nową rzeczywistością, bo pierwszy raz w przygodzie z piłką nie grałem regularnie. Nie oznacza to jednak, że to był czas stracony. Trenowałem z takimi piłkarzami, że niektórzy nigdy mogą z takimi nie zagrać, ale szkoda, że nie dostałem ani jednej szansy, nawet pięciu minut. Tylko o to mogę mieć żal.

- Rozmawiał Pan z trenerem Felixem Magathem o swojej sytuacji, o przyczynach braku gry? Dlaczego nie dostał Pan ani jednej szansy?

- W Wolfsburgu z trenerem Magathem się nie rozmawia, a jak się rozmawia, to nie o tym. Czemu nie dostałem szansy? Ciężko powiedzieć. Można równie dobrze też zapytać, czemu kilku innych chłopaków też nie zagrało, jak Serb Slobodan Medojević, za którego zapłacono 2,5 mln euro.

- W którym momencie uświadomił Pan sobie, że w minionym sezonie w Bundeslidze już Pan nie zagra?

- Po pierwszej rundzie. Potem kadra zrobiła się szersza i coraz ciężej było się przebić. Ale do tej pory tak naprawdę nie wiem, czy bym sobie poradził w Bundeslidze, czy nie, bo nie dostałem nawet tych pięciu minut szansy.

- Magath stawia na dyscyplinę. Może czymś mu padł podpadł?

- Nie wykluczam tego, ale nie przypominam też sobie takiej sytuacji. Jak trener kazał mi przez pięć godzin jeździć na rowerze, to jeździłem... Wiem, że Niemcy to Niemcy. Może nie będzie to oryginalne, ale zaraz po przyjściu do Wolfsburga miałem kontuzję. Przez trzy miesiące nie mogłem w pełni trenować. Nie chcę się usprawiedliwiać, ale nie mówiłem nic.

- Pierwszy raz zdarzyło się Panu, że trener na Pana nie stawia. Jak Pan sobie z tym radził?

- Na początku to było bardzo ciężkie. Nie jeździłem na mecze, a byłem przyzwyczajony, że w weekend jest zgrupowanie i mecz. Zaczęło mi tego brakować. Motywacji mi nie brakowało, chociaż czasami, jak nie pojechałem piąty i dziesiąty razy, było ciężko. Najgorzej, że nie wiedziałem, co robię źle.

- Po przyjściu do Wolfsburga Magath mówił, że ma Pan pewne braki. Co dokładnie miał na myśli?

- Jakby trener mi cokolwiek powiedział, tobym wiedział. Mam łatkę zawodnika, który gra fajnie do przodu, ale nie pracuje w defensywie. Może o to chodzi? W Niemczech gra się i do przodu, i pracuje w obronie. Nie mam jednak żadnego punktu odniesienia, bo nie zagrałem ani minuty w Bundeslidze. Gorzej być już jednak nie może, prawda?

- Nie było jednak tak, że cały czas był Pan daleko od debiutu.

- Był taki moment, że wydawało mi się, że w końcu się doczekam. Na początku listopada pojechałem jako dziewiętnasty na mecz z Borussią Dortmund i trener Magath powiedział, że jeśli dalej będę tak trenował, jak trenowałem, to zagram. Więc trenowałem i miałem chyba najlepszy okres w Wolfsburgu, ale niestety... Było, jak było. Nawet niektórzy koledzy z drużyny trochę w to nie dowierzali.
- Lato to dla Pana najwyższy czas na zmianę klubu.

- Chcę tego i wszystko na to wskazuje, że zmienię klub. Na tę chwilę w grę wchodzą kluby i polskie, i zagraniczne.

- Zimą mówiło się, że może Pan trafić do Śląska Wrocław. Walka o Ligę Mistrzów u trenera Oresta Lenczyka byłaby teraz bardziej kusząca.

- Do trenera Lenczyka przyszedłbym z miłą chęcią. W Cracovii mieliśmy dobry kontakt. Bardzo szanuję tego trenera i chciałbym u niego jeszcze zagrać. Ale trener Lenczyk to jedno, a drugie to porozumienie między klubami.

- Czemu ostatecznie zimą nie udało się Panu odejść na wypożyczenie?

- Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że nie zagram w Wolfsburgu i odejdę. Chciałem zostać i walczyć o miejsce, ale później okazało się, że to była praktycznie walka z cieniem, bo nieważne, jak bym grał i tak byli inni, których było... dużo. Może byłem trochę za ambitny?

- Mam wrażenie, że mimo wszystko nie żałuje Pan przenosin do Wolfsburga.

- Bo nie uważam, żeby to był błąd. Trzeba było spróbować. Piłkarsko czuję się lepszy nawet dzięki treningom w takim gronie. Wciąż nie mogę też powiedzieć, że nie wyszło, bo kontrakt podpisałem na trzy lata, a minął dopiero rok. Nie wyobrażam sobie, że odejdę z Wolfsburga bez rozegrania tam meczu.

- Śledził Pan losy "Pasów"? Po Pana odejściu spadły z ekstraklasy?

- Oglądałem wszystkie mecze. Widziałem, jak to wyglądało. Jak wytłumaczyć spadek? Chłopakom nie udało się to, co udało się nam rok wcześniej. Nie chcę się rozwodzić za bardzo nad tematem Cracovii, ale ci, którzy są bliżej klubu, wiedzą, że nie tylko pod względem sportowym jest średniawo.

- W czym tkwił problem klubu?

- Każdy wie, o co chodzi, ale wszyscy czekają, aż ktoś pierwszy się wyrwie przed szereg. Ja nie chcę chodzić później po sądach.

- Z Panem w składzie o utrzymanie byłoby łatwiej?

- Ciężko powiedzieć. Rok wcześniej byliśmy przede wszystkim drużyną też poza boiskiem. Spotykaliśmy się, atmosfera była bardzo dobra. Teraz nie było mnie w szatni, więc nie wiem tego, jak było. Na pewno było więcej obcokrajowców, więc chyba ciężko było się dogadać, nie mówiąc o robieniu jakiejkolwiek atmosfery.

- Wróćmy do Pana odejścia z Cracovii. Trener Jurij Szatałow nie chciał o tym mówić, Tomasz Rząsa mówił, że namawiał Pana na zostanie. Jak było naprawdę?

- Trener nie chciał mówić, bo wie, jak było. Z Tomkiem Rząsą rozmawiałem dwie minuty. Tak naprawdę żadnej poważnej rozmowy o tym, żebym został, nie było. Czułem, że jak tylko dowiedzieli się, ile mogą za mnie dostać, to puścili mnie lekką ręką. Czytałem też, że prezes Filipiak mówił, że tata mnie woził z klubu do klubu, że niby ja chciałem za wszelką cenę odejść. To jest śmieszne. Ale prezes różne rzeczy mówi. Mówił też, że chce Cracovii w Lidze Mistrzów.

- Teraz do klubu wrócił trener Wojciech Stawowy, co może oznaczać nadejście lepszych czasów.
- Pamiętam, jak grała Cracovia trenera Stawowego parę lat temu. Oglądałem ją z wysokości trybun i zza bramki, kiedy podawaliśmy piłki na meczach. Super, że trener Stawowy wrócił, bo za jego czasów "Pasy" grały naprawdę dobrą piłkę i teraz to może wrócić.

- Wróciłby Pan do Cracovii pod jego skrzydłami?

- Nie mówię "nie". Wszystko jest otwarte.

- Za nami Euro 2012. Oglądając mecze, nie miał Pan takiej myśli: "mogłem tam być"?

- Mecz otwarcia oglądałem w domu w Tarnowie. Szczerze? Aż mi się przykro zrobiło, kiedy chłopaki wyszli na mecz. Myślałem, że mogłem tam być. Ale trudno, byli inni. Na Euro świat się nie kończy. Jeszcze nie skończyłem grać w piłkę. Chociaż weszlo.com pisało, że zawiesiłem karierę i wznowiłem ją dopiero w młodzieżówce. Mam do siebie dystans, więc potrafię się pośmiać z takich rzeczy.

- Mimo że Pan nie grał, odwiedził Pana selekcjoner Franciszek Smuda.

- Byliśmy na meczu z Herthą. Oczywiście na trybunach (śmiech). Trener mówił, że byłem w jego planach, ale zaryzykowałem, rzuciłem się na głęboką wodę i jak nie zagrałem, to nie mam żalu, że nie dostałem powołania. Trener przecież nie miał żadnej podstawy, żeby mnie powołać. Mam jednak dopiero 22 lata i mam nadzieję, że takich imprez jak Euro jeszcze kilka przede mną.

- Z turnieju Euro 2012 Polskę wyrzucił Pana klubowy kolega Petr Jiracek.

- Sami się wyrzuciliśmy z mistrzostw Europy, bo musieliśmy wygrać. Nawet remis 0:0 w tym ostatnim meczu nam nic nie dawał. Trzeba było po prostu wygrać. A Jiracek to bardzo dobry piłkarz. Ma umiejętności, a do tego zdrowie do biegania. Mecz oglądałem na żywo we Wrocławiu z Markiem Wasilukiem i widziałem, że bramkę strzelił nam po drugim 80-metrowym obiegnięciu. Do tego trzeba mieć zdrowie.

- Jednym z odkryć Euro mógł być inny Pana kolega z szatni, Mario Mandziukić.

- Ma niesamowity instynkt. Gdzie się ustawi w polu karnym, tam spada piłka. Gdyby Chorwaci wyszli z grupy, strzeliłby jeszcze niejedną bramkę. Szkoda, bo podobali mi się. Jest bardzo agresywny i przebojowy, idzie ostro na każdą piłkę. Jest świetnym piłkarzem.

- Nie zapomniał o Panu opiekun "młodzieżówki" Stefan Majewski. Dzięki temu nie wypadł Pan z orbity.

- Cieszę się, że trener Majewski o mnie nie zapomniał. Ogólnie w Wolfsburgu jest tak, że ci, co nie grają w pierwszym zespole, mają treningi wyrównawcze i nie grają nigdzie cały rok. Ja miałem to "szczęście", że coś w rezerwach pograłem. Ale były takie momenty, że też nie grałem przez dwa, trzy miesiące i wtedy bardzo zależało mi na grze w U-21.

- Nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Waldemar Fornalik. Liczy Pan na powołanie do kadry?

- Nie znam trenera Fornalika osobiście, ale wiem, że w Ruchu wykonywał kawał dobrej roboty, więc bardzo go szanuję. O powołaniach mogę jednak chyba zapomnieć i zdaję sobie z tego sprawę, że najpierw musiałbym zacząć grać...
- Jak odebrał Pan to, że Magath przedłużył kontrakt do 2015 roku?

- Trener Magath jest w Wolfsburgu bogiem, więc w klubie się ucieszyli. Ja nie mam z tym problemu, bo nie jest powiedziane, że już nigdy nie zagram u trenera Magatha. Na razie nie dostałem szansy, więc chcę się gdzieś odbudować i wrócić do Wolfsburga, bo nie złożyłem jeszcze broni.

- Ponoć Wolfsburg chciałby z Panem rozwiązać kontrakt, na co Pan nie chce się zgodzić.

- Jest opcja wypożyczenia mnie na rok, ale nie ma opcji sprzedania. Niby, że chcę zostać, bo mam dobre pieniądze i się ich trzymam? Nie. Mam 22 lata i pieniądze nie są najważniejsze.

- Co może Pan powiedzieć o życiu w Niemczech po rocznym pobycie?

- Największa różnica to drogi (śmiech). A na poważnie, to kiedy przeprowadziłem się z Krakowa do Wolfsburga, to musiałem się przestawić, bo nawet nie bardzo było gdzie wyjść coś zjeść, bo w porównaniu z Krakowem dużo restauracji nie ma i nie jest to duże miasto. Z czasu mi się jednak spodobało, bo to bardzo spokojne miejsce. Na stadion miałem trzy minuty i w ogóle wszędzie blisko.

Rozmawiał MACIEJ KMITA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski