Spokojnie, to nie będzie apel o budowę kompleksu skoczni narciarskich pod Sikornikiem (choć dawno temu jedna tam była) ani wniosek o nieodśnieżanie ulic, żeby do pracy można było dojechać psim zaprzęgiem. Serce się jednak kraje, zwłaszcza w taką zimę jak ta za oknem, patrząc, jak marnuje się 48 hektarów zaśnieżonych Błoń.
Toż to jest idealne miejsce do amatorskiego uprawiania narciarstwa biegowego (wystarczyłby pas dobrze ubitego śniegu, co nie wymaga wielkich nakładów), można by to spiąć z jakąś szkolną akcją pod nazwą, powiedzmy, „Kraków na biegówkach”. To również wymarzony teren dla kilku sezonowych lodowisk. A co jest? Nie ma nic. No, pardon, na razie jest kupa śniegu, z przewagą – to jednak stan tymczasowy – śniegu.
Zimowa funkcja Błoń nie różni się niczym od letniej – również jest wielką kloaką dla psów. Różnica jest tylko taka, że w cieplejsze miesiące mniej to przeszkadza urządzającym tu pikniki zakochanym parom (wiosna, ach, to ty). A jak w Krakowie nie wiadomo w takich sytuacjach, o co chodzi, to wiadomo, że zostało to wpisane do rejestru zabytków.
Decyzja, czy na Błoniach może stanąć lodowisko, należy do konserwatora. Ale nie takiego od instalacji mrożenia, tylko od zabytków. W tym roku się nie zgodził, co jest postępowaniem zupełnie bezrozumnym. Z jednej strony oddajemy deweloperom każdy skrawek zieleni w centrum, z drugiej blokujemy wielką łąkę dla zimowej rekreacji. Oto słynne krakowskie sens i logika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?