MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mam w sobie dużo pokory

Redakcja
Fot. Michał Szlaga
Fot. Michał Szlaga
- To naturalne, że świetnie mówi Pan po polsku, ale patrząc na Pana kolor skóry, kibice mogą być w szoku - rozpoczęliśmy rozmowę z niepokonanym w trzech zawodowych walkach Izuagbe Ugonohem.

Fot. Michał Szlaga

ROZMOWA z 25-letnim IZUAGBE "IZU" UGONOHEM, urodzonym w Polsce czarnoskórym pięściarzem wagi junior ciężkiej

- I nie jest Pan w tym odosobniony (śmiech). Szczerze mówiąc wygląda, że jestem ewenementem. Nie znam drugiego takiego zawodnika w polskim świecie sportu, ani też o takim nie słyszałem.

- Pańscy rodzice urodzili się w Nigerii, a Pan przyszedł na świat w Polsce. Zna Pan okoliczności ich przeprowadzki?

- Najpierw do Polski przyjechał mój ojciec, aby studiować w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Po ukończeniu uczelni wrócił do Nigerii, tam poznał moją mamę i razem zadecydowali, że przyjadą do Polski. Wtedy z kolei mama rozpoczęła studia prawnicze na Uniwersytecie Gdańskim. To pokazuje, że przyjazd moich rodziców do Polski początkowo był głównie podyktowany celom edukacyjnym. Myślę, że przypadek sprawił, że zostali tutaj na dłużej. Później postarali się o dzieci, dlatego mam aż cztery siostry, które również urodziły się w Polsce.

- Mieszkacie wszyscy razem?

- Obecnie jestem tylko z moją starszą siostrą w jednym mieszkaniu w Gdańsku. Z kolei młodsze rodzeństwo i mama od około siedmiu lat żyją w Irlandii.

- Jest Pan bokserem, ale przygodę ze sportami walki zaczynał Pan od innych dyscyplin.

- I cały czas mam styczność ze sportami - jak ja to nazywam - "kopanymi".

- Najpierw było muay-thai?

- Tak, a następnie kickboxing i K-1. W ogóle wszystko ciekawie się rozwijało, bo gdy "wchodziłem" w muay-thai nie sądziłem, że kickboxing będzie mnie interesował. Zresztą gdy jestem w Gdańsku, jako instruktor prowadzę zajęcia z kickboxingu, na zasadach K-1. Ogromną przyjemność sprawia mi dzielenie się wiedzą i umiejętnościami głównie z młodymi ludźmi, choć nie tylko. Z boksem początkowo też byłem na "nie", ale zacząłem zauważać część wspólną tych wszystkich dyscyplin. Jaką? Po prostu ich piękno.

- To ciekawe, bo sporty walki zaczął Pan uprawiać dopiero w wieku 19 lat. Dlaczego tak późno?

- Zawsze jednak miałem do nich bardzo duży pociąg. Wie Pan, gdyby to ode mnie zależało, znacznie wcześniej zacząłbym trenować. Tyle, że moi rodzice chcieli, abym poszedł w kierunku piłki nożnej i wysyłali mnie na treningi.

- Był moment, że perspektywa profesjonalnej gry w futbol zaczęła Pana kusić?

- Gdy występowałem w drugiej drużynie Lechii Gdańsk, zostałem wypatrzony przez prywatną osobę, która wysłała mnie na testy do Hiszpanii. Próba przekonania do swoich umiejętności działaczy z Fuenlabrady nie powiodła się i wtedy zakończyła się moja przygoda z piłką nożną.

- Niepowodzenie na Półwyspie Iberyjskim było decydujące?

- W momencie, gdy doszedłem w piłce nożnej do etapu, że stałem się niezłym zawodnikiem, sam sobie postawiłem sprawę jasno. Uznałem, że albo będę grał profesjonalnie na wysokim poziomie, albo definitywnie rezygnuję z futbolu. Po prostu byłem głodny i spragniony sukcesów sportowych i chciałem widzieć przełożenie swojej pracy na wyniki. Gdy w Hiszpanii nie udało mi się zostać, pojechałem na chwilę do rodziców do Irlandii, ale już wtedy nie miałem wątpliwości, co chcę robić w życiu. Postawiłem na sporty walki, bo miałem przeczucie, że w nich uda mi się zaistnieć.
- Co spowodowało, że trafił Pan do boksu?

- Po tym, jak w 2009 roku sięgnąłem po tytuł mistrza świata w K-1, zadzwonił trener Fiodor Łapin i zaprosił mnie na sparingi do Warszawy. Wówczas w ogóle nie myślałem o boksie, ale postanowiłem pojechać się sprawdzić. Podczas zajęć szkoleniowiec sporządził coś na wzór mojego portretu psychologiczno-sportowego. Byłem bardzo zadowolony i zaskoczony, że po tak krótki treningu, trener potrafił powiedzieć wiele zdań o cechach charakteru, które mogą być cenne w boksie. Później doszło do rozmowy z panem Andrzejem Wasilewskim (szef grupy 12round KnockOut Promotions - przyp. AG), ale stwierdziłem, że nie zrealizowałem jeszcze wszystkich celów w kickboxingu i nie zdecydowałem się na przyjęcie oferty.

- Pojawiły się wtedy inne propozycje?

- Gdy przebywałem na zgrupowaniu kadry w kickboxingu, zainteresował się mną pan Andrzej Gmitruk. Nie tylko rozmawialiśmy, ale promotor dał mi również szansę posparować z Mateuszem Masternakiem. Pan Gmitruk przyznał, że widzi mnie jako boksera i chciał nawiązać współpracę. Wyniknęło małe zamieszania, bo znów odezwała się grupa pana Wasilewskiego. Wtedy podjąłem decyzję, że chcę u niego walczyć.

- Jaki argumentem przechylił szalę?

- Postanowiłem skonsultować się z zaprzyjaźnionym trenerem z Gdańska. Po jego radach stwierdziłem, że będzie to dla mnie najlepszy wybór.

- Stawiając na sport, nie zapomniał Pan o nauce. Jest Pan absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku.

- Nawet przed naszą rozmową przesłuchiwałem sobie audiobooki (książki przeznaczone do odsłuchiwania - przyp. AG). Myślę, że to kwestia priorytetów, dlatego w ogóle nie zamierzam poprzestać się uczyć, bo przecież gdy człowiek przestaje pochłaniać wiedzę, zostaje w tyle. Książki są dla mnie użyteczne, bo przekładam je na codzienne życie.

- A role w dwóch filmach, w których Pan zagrał?

- Nie wynikały z mojej inicjatywny, lecz doszły do skutku, bo jestem otwarty. Pojawiła się propozycja, więc spróbowałem najpierw w sześcioodcinkowym serialu "Pełną parą", a później w scenie walki w filmie "Afonia i pszczoły". Tam wcieliłem się w rolę zapaśnika.

- Wróćmy do boksu. Jak wysoko sięgają Pańskie aspiracje?

- Chcę być jak najlepszy. Chcę zobaczyć, jak dobry mogę się stać i z tą myślą poszedłem na pierwszy trening. Wierzę w swoje możliwości i zdolność do nauki, więc chciałbym dojść w tym sporcie jak najdalej. Jeśli pyta Pan o tytuły, o nich na razie nie myślę.

- Liderem grupy jest Krzysztof Włodarczyk, który dodatkowo boksuje w tej samej, co Pan, kategorii wagowej. Ile dzieli Pana od "Diablo"?

- Nie oszukujmy się, boksersko jestem od niego jeszcze bardzo daleko. Jednak dotychczasowe osiągnięcia wpłynęły bardzo budująco na moją psychikę. Wiadomo, że teraz zajmuję się dyscypliną zawodowo, bo kickboxing był tylko amatorskim sportem. Jeśli jednak tam udało mi się zdobyć mistrzostwo świata, to postrzeganie siebie jako mistrza w boksie nie jest dla mnie abstrakcją. Dlatego na treningach obserwuję Krzyśka Włodarczyka i staram się nauczyć od mistrza jak najwięcej. Na sali treningowej jestem pełen pokory, bo wiem, że każdy zawodnik, który tam ćwiczy, jest bardziej doświadczony ode mnie. Analizuję zachowania kolegów i dążę do tego, by wypracować własny styl.
- Najbliższy pojedynek, czyli czwarty na zawodowstwie, stoczy Pan prawdopodobnie 25 czerwca na gali w Rzeszowie.

- Taki jest plan, dlatego już pracuję solidnie nad formą.

Rozmawiał: ARTUR GAC

Fiodor Łapin: "Izu" może zostać mistrzem!

- To facet o ogromnych możliwościach ruchowych, lecz w tej chwili w jego poczynaniach wszystko trzeba poprzestawiać - mówi trener Fiodor Łapin. - Wynika to z wielkiej różnicy w fizycznym podejściu do K1 i kickboxingu, porównując te dyscypliny z boksem. Chodzi również o psychikę, bo do tej pory "Izu" prowadził walki w innym stylu i tempie, a w boksie więcej uwagi zwraca się na szybsze wejście w pojedynek. Dlatego ciągle jest przyzwyczajony do powolnego poruszania się i w efekcie zadaje jedynie pojedyncze mocne "kopnięcia". Wie, że to jego mankament, ale na szczęście nie tylko szybko porusza się na nogach, ale w takim samym tempie przyswaja wiedzę. Dlatego wierzę, że uda się wszystko poprawić, jeśli zdołam zmusić "Izu" do zrywów już w trakcie treningów. Wtedy będziemy mieli do czynienia z zawodnikiem gibkim, dobrze skoordynowanym, szybkim i z mocnym ciosem, co w boksie jest mieszanką wybuchową. To inteligentny chłopiec, pod tym względem wyróżniający się, co jest jego wielkim atutem. Być może, jeśli ktoś go nie zna, przeżywa szok, ale mnie historia jego życia nie jest obca.

Jak do nas trafił? Dwa lata temu dowiedzieliśmy się, że jest sportowiec, który właśnie został mistrzem świata w innej dyscyplinie walki. Powiedziałem o tym Andrzejowi Wasilewskiemu i umówiliśmy się z Izuagbe. Przyjechał do nas kickboxer, ale to wcale nie przekreślało jego szans. Ba, w ostatnim czasie nawet u nas w grupie karierę robią zawodnicy pochodzący z kickboxingu, czego najlepszym przykładem są Rafał Jackiewicz, Paweł Kołodziej oraz trenujący u mnie Albert Sosnowski. Co prawda kickboxing nie daje bokserskich podstaw, które na wstępie są u nas mile widziane, ale niesamowicie wpływa na psychikę. To powoduje, że szacunek do ciężkiej pracy i poświęcenie tych chłopców często przeważa nad umiejętnościami czysto pięściarskimi zawodników, którzy trafiają do nas z amatorstwa. Oczywiście nie sposób tego generalizować, ale wypowiadam się na podstawie własnych doświadczeń. Z boksu amatorskiego czasami przychodzą zawodnicy, którzy do pracy nie mają właściwego stosunku i to nieraz bardzo nam przeszkadzało. "Izu" jako mistrz świata na pewno wie, czym jest stres, więc o mentalną stronę się nie obawiam. Treningi i sparingi dowodzą, że ma o wiele większe możliwości, niż to pokazywał w swoich dotychczasowych walkach, a było ich raptem trzy.

Na razie czarnoskóry bokser nie przebywa regularnie w Warszawie, bo z tego co wiem istnieją pewne sprawy formalne, które musi pozamykać w Gdańsku. To jednak nie przeszkodzi mu zaboksować 25 czerwca, ale obaj doskonale wiemy, że do rozwoju konieczna jest ciężka praca i tak będzie, gdy "Izu" dołączy do grupy. Gdy będzie w ciągłym treningu zniknie niebezpieczeństwo, że pojedzie do domu i wszystko pozapomina. Oczywiście chcę go sprawdzić na zgrupowaniu w Zakopanem, gdzie wysiłek, jakim poddawani są moim podopieczni, jest po prostu straszny. Na takiej harówce "Izu" jeszcze nie był, bo w tamtym roku spóźnił się z przyjazdem o dwa dni. Zakopane to wielki sprawdzian charakteru i wtedy zobaczymy prawdziwe oblicze pięściarza. Teraz wiem, że fizycznie jest bardzo dobrze przygotowany, ale muszę zobaczyć, jak "zareaguje" jego głowa. Nie porównujmy go do innych chłopaków z grupy boksujących w wadze junior ciężkiej, bo "Izu" jest na samym początku drogi. Przykładowo w sparingach z Tomkiem Hutkowskim, który ostatnio miał różną passę, widać, że liczba walk jest na wagę złota. Co z tego, że fizycznie jest od Tomka o wiele lepszy, skoro doświadczeniem Hutkowski nad nim góruje? Jednak - co ważne - mimo małego "przebiegu" w boksie, nie daje sobie zrobić krzywdy. Uważam, że przy ciężkiej pracy "Izu" ma szansę zostać mistrzem. Podkreślam słowo "ma szansę", bo potrzeba jeszcze kilku walk, by można było wypowiedzieć bardziej odważne sądy. Jednak bez wątpienia mamy do czynienia z zawodnikiem utalentowanym.

Notował: Ag

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski