Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zerwanie z Giedroyciem

Jan Maria Rokita
Mamy znak zapytania i pewien niepokój” - mówi Jarosław Kaczyński o podejściu władz polskich do niepodległej Ukrainy. I uchyla się od jasnej odpowiedzi na pytanie dotyczące dalszej roli Polski, jako tzw. adwokata Kijowa na arenie europejskiej.

Co ciekawe, prezes PiS usiłuje także zrelatywizować dotychczasowy dorobek polskiej polityki wobec Ukrainy, którego początkiem była pamiętna decyzja premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego, aby wbrew MSZ-owi, uznać niepodległość Ukrainy od razu w dniu jej ogłoszenia. Kaczyński twierdzi, że polska strategia wschodnia „tak naprawdę niewiele miała dotąd wspólnego z tym, jak Giedroyc widział tę część Europy”.

I w ten sposób uchyla się od przyznania, iż jego obecne deklaracje zrywają z tzw. doktryną Giedroycia, wedle której suwerenność Kijowa jest najlepszą gwarancją polskiej niepodległości. Łatwo zrozumieć powód takiego uniku. „Doktryna Giedroycia” to przecież nie tylko fundament polskiej strategii wschodniej od ćwierćwiecza, ale także istota i sens polityki tragicznie zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego dziedzictwo lider PiS zwykł traktować jako narodową świętość.

Powodem, dla którego Kaczyński cofa bezwarunkowe wsparcie dla pomajdanowej Ukrainy, jest historia. Chodzi o czczenie przez Kijów pamięci o nacjonalistach, którzy najpierw dopuścili się zbrodni na ludności polskiej, a potem bohatersko polegli w walkach z oddziałami NKWD.

Jest jasne, że w zbiorowej pamięci Polaków i Ukraińców zajmują oni radykalnie odmienne miejsce. Dla nas są sprawcami ludobójstwa wołyńskiego, dla nich - żołnierzami niezłomnymi, ostatnimi, którzy polegli za ojczyznę przed tym, jak nad Ukrainą znów zapadła na pół wieku sowiecka noc. Sęk w tym, że w tej kwestii ani polska, ani ukraińska pamięć nie kłamie.

Najlepszym przykładem może być osławiona postać Kłyma Sawura, który - jak wszystko na to wskazuje - wydał na Wołyniu rozkaz „zlikwidowania całej polskiej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat”, po czym wraz ze swymi żołnierzami bohatersko zginął w trakcie polowania na ukraińskich partyzantów, jakie przeprowadziło sowieckie NKWD.

Ukraińcy, bijący się teraz znowu z Moskwą o swoje państwo, innych bohaterów nie mają. I to oni stali się wzorami nieugiętości i poświęcenia dla dwóch i pół tysiąca ukraińskich chłopaków, poległych w toku obecnej wojny z Rosją.

Kaczyński chce zakazać Ukraińcom czczenia ich bohaterów, gdyż to narusza „polski interes”. Za sprawą owego „interesu” musimy teraz albo ukarać jakoś Ukraińców, albo - gdybyśmy tego nie zrobili - uznać, że „mordowanie polskich obywateli w jakimś szczególnym kontekście jest dopuszczalne”.

Tymczasem przypadek polskiej i ukraińskiej pamięci dobitnie pokazuje, że nie istnieje ponadnarodowa, uniwersalna pamięć historyczna. Dlatego właśnie nonsensem są ponadnarodowe podręczniki historii, albo „komisje do spraw trudnych”, które próbują wymusić na ludziach, aby pamięć żywą, wyniesioną często z rodzinnej tradycji, zastąpić poprawnymi sloganami, wymyślonymi przez polityków i ekspertów.

Tak rozumiane pojednanie narodów kończy się najczęściej biurokratyczną fikcją. Nikt bowiem nie jest w stanie narzucić ukraińskiego punktu widzenia Polakowi, jako tako znającemu własne dzieje. I vice versa - polska perspektywa nigdy nie będzie przyjęta przez ukraińskiego patriotę.

Nie ma potrzeby uzgadniania pamięci na siłę. Zaś odrębność pamięci jest niczym innym, jak koronnym dowodem istnienia dwóch, a nie jednego narodu. To wyzbyci poczucia narodowego kosmopolici wymyślili i upowszechnili we współczesnym świecie teorie o „jednej historii” i „wspólnej pamięci” narodów. Ciężko tylko pojąć, dlaczego walczący z polityczną poprawnością lider PiS w tym przypadku padł ofiarą tych niemądrych teorii?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski