Teoretycznie, jak w każdym śledztwie, może zarządzić obserwację albo podsłuch posłów, aby ustalić, co na ten temat mówią oni w prywatnych rozmowach. Ale w tym samym czasie inny prokurator wszczął śledztwo w przeciwną stronę, czego zażądał sam Kuchciński.
Prokuratorzy będą więc śledzić posłów opozycji za to, iż odważyli się prowadzić obstrukcję na sali sejmowej, a także ich zwolenników, którzy demonstrowali pod Sejmem. Krótko mówiąc - „praworządna” prokuratura pośledzi sobie teraz polityków po obu stronach, na ich własne wyraźne żądanie.
Tylko w ostatnim czasie odnotowałem, iż:
1. pisowski sędzia Trybunału Mariusz Muszyński doniósł na prezesa Rzeplińskiego, że ten nie daje mu spraw do orzekania;
2. poseł PiS Marek Suski na kolegów-posłów z opozycji, iż przez nich wywalił się na śliskiej sejmowej posadzce;
3. Nowoczesna doniosła na Kaczyńskiego, że ten nie uznaje wyroków sądowych;
4. PO na Macierewicza, iż ten nie kupił od Francuzów Caracali;
5. ONR doniósł na uczestniczki „czarnego protestu” za profanację symboli narodowych i religijnych;
6. Komisja Krajowa „Solidarności” także na „czarny protest” za użycie znaczka „Solidarności”;
7. Nowoczesna doniosła na rzeczniczkę PiS Beatę Mazurek, że ta powiedziała coś brzydkiego o sędziach;
8. Partia Zielonych doniosła na ruch przeciwników aborcji za ich kampanię billboardową;
9. nawet radni PiS z Lublina, idąc za wzorem polityków warszawskich, donieśli do prokuratury na swoich kolegów z Rady Miasta, że ci źle zachowują się na sesji;
10. zaś prezydent Dutkiewicz doniósł na narodowców za antyislamskie plakaty, jakie rozwiesili we Wrocławiu.
Niemal każdego dnia polscy politycy składają w prokuraturze donosy na swoich przeciwników, po to tylko, by potem oburzać się przed kamerami TV z powodu rzekomo kryminalnych czynów przez nich popełnianych. Śmiem twierdzić, że wszystkie prokuratury w Polsce prowadzą nawet parę setek takich śledztw, z których w końcu - oczywiście - niemal nigdy nic nie wynika. Politycy przywykli już traktować prokuraturę jako ściek, do którego wrzucają swoje skargi i pretensje, z którymi tak naprawdę nie wiedzą, co zrobić.
Ten proceder nie jest jednak błahą propagandową zabawą polityków, bez poważnych konsekwencji. Prokuratorzy, którzy i tak przywaleni są robotą (prowadzą czasem po kilkadziesiąt spraw „na biegu”), zamiast zajmować się bandytami, kombinują, co by tu począć z kolejnym politycznym donosem i jakie czynności podjąć, aby nie spotkać się z zarzutem ignorowania donosów. Tak więc ta pierwsza, najbardziej oczywista i praktyczna szkoda - to osłabianie przez polityków bezpieczeństwa publicznego, a więc oczywiste działanie na szkodę nas wszystkich.
Ale jest także inna szkoda, o dużo poważniejszych konsekwencjach dla kraju. Na wyższych prokuratorskich szczeblach panuje nie od dziś cynizm w podejściu do praworządności. I - po prawdzie - trudno się temu dziwić. Każda zmiana władzy oznacza przecież, że prokuratorzy muszą się jakoś na nowo ustawić wobec tych dziesiątek śledztw, wszczętych w wyniku donosów składanych przez polityków przeciw politykom.
Ci na przykład, którzy z takim entuzjazmem na żądanie PO ścigali niegdyś Zbigniewa Ziobrę, wiedzą dziś dobrze, że popsuli sobie karierę, a ich następcy okażą się zapewne jeszcze bardziej cyniczni i koniunkturalni. Takie nieustanne wciąganie prokuratorów w walki partyjne zdeprawowało polską prokuraturę. Więc nie ma co się dziwić, że prawo w Polsce tak niewiele znaczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?