Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy piszą o swoich kotach. Jak możesz im na to pozwalać...

Magdalena Maliszewska, Opr. (MAT)
fot. archiwum autora
Gdy u mojej, nieżyjącej już przyjaciółki Joasi pojawiły się kolejno dwa dachowce, Puniuś i Kilusz, nie omieszkałam przy każdej wizycie krytykować tego, że wylegują się na pościeli i chodzą po stole, a przecież wcześniej korzystały z kuwetki, grzebały w doniczkach i brudziły się na wiele innych sposobów.

Z niesmakiem patrzyłam, jak kręcą się między talerzykami z ciastem i szklankami z herbatą. I wzdychałam nieodmiennie: „Jak ty możesz im na to pozwalać? Przecież to strasznie niehigieniczne”. A Joasia patrzyła na mnie bez słowa, jakbym mówiła w jakimś obcym, zupełnie jej nieznanym języku.

To właśnie Joasia wymyśliła, że zrobi dwa dobre uczynki za jednym zamachem: znajdzie dom jakiemuś biedakowi z podwórka i wyszuka dla mnie zwierzęcego przyjaciela. Wyszukała... przyjaciółkę.

Joasia doskonale wiedziała jak mnie „podejść”. Zadzwoniła, żeby poprosić o przechowanie przez dwa tygodnie rocznej, łagodnej kotki. Wyjaśniła, że na kotkę czeka już dobry domek, który jednak będzie gotowy ją przyjąć dopiero za kilkanaście dni. „Proszę cię, Madziu, pomóż uratować Balbinkę!” - zakończyła Joasia dramatycznie. Sama nie mogła przechować kotki, bo przecież Kilusz i Puniuś też pewnie by jej dokuczały. Klnąc w duchu własny brak asertywności powiedziałam „tak” I od razu dodałam: „Ale pamiętaj, że to tylko na dwa tygodnie, nie zgadzam się na ani jeden dzień dłużej”.

Te dwa tygodnie trochę się przeciągnęły, bo trwają już 17 lat. I gdy znajomi czasem dziwią się, że koty wskakują na stół, to patrzę na nich bez słowa, jakby mówili w dziwnym, zupełnie mi nieznanym języku.

Joasia wiedziała, ze musi kuć żelazo póki gorące. Była już wtedy ciężko chora, ale przy pomocy swojego ojca przywiozła mi na następny dzień nie tylko kota, ale także pokaźną dla niego wyprawkę: kuwetkę, miseczkę, kilka puszek karmy, piłeczkę, torbę kocich chrupek i pół torby maskotek.

Ta bogata wyprawka powinna była wzbudzić moją podejrzliwość, jednak wzięłam za dobra monetę zapewnienia, że to tylko na dwa tygodnie. Przecież Joasia wiedziała, że nie przepadam za kotami, że zawsze chciałam mieć psa. Dużo później Joasia wyznała mi, że to od początku była manipulacja obliczona na uczynienie ze mnie kociary. Okazałam się za mało czujna i teraz.... pięć nieznośnych i rozkosznych, słodkich i irytujących, upartych i niezależnych futrzastych stworzeń dzień w dzień zatruwa mi życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski