To cytat z raportu opublikowanego wczoraj przez firmę doradczą Grant Thornton. Tytuł: „Produkcja prawa w Polsce największa w historii”. Dane szokują, zwłaszcza jeśli je zestawić z „osiągnięciami” z lat poprzednich oraz powszechną wśród przedsiębiorców opinią, że „biegunka legislacyjna” nie rozwiązuje żadnego problemu, a tylko jeszcze bardziej gmatwa i tak już skomplikowane przepisy. W ich gąszczu nie mogą się połapać ani obywatele, ani urzędnicy, ani sędziowie.
- Jednym z kluczowych czynników wpływających na rozwój gospodarczy jest stabilność przepisów. Duża ich zmienność nie tylko utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej i zniechęca przedsiębiorców do podejmowania inwestycji, ale też naraża firmy na odpowiedzialność karną i administracyjną - tłumaczy Grzegorz Maślanko, radca prawny Grant Thornton.
Wszystkie ustawy i rozporządzenia wydane w 1989 r. miały mniej niż tysiąc stron, w roku 2000 - 7,5 tys. stron, a w pierwszym roku rządów PO-PSL - 13,5 tys., czyli o połowę mniej niż za rządów lewicy (SLD i PSL). W ostatnim roku sprawowania władzy Platforma i ludowcy wyprodukowali już jednak ponad 25 tys. stron. W zeszłym roku PiS pobiło ten rekord, wytwarzając 31,9 tys. stron.
Obecna władza jest absolutną rekordzistką w szybkości stanowienia prawa. W 2001 r. uchwalenie ustawy zajmowało parlamentowi 201 dni, PO--PSL skróciły ten czas do średnio 150 dni, a teraz wystarczy... 77 dni. - Tendencja do przyspieszania prac nad tworzeniem prawa z pewnością nie służy przejrzystości tego procesu ani jakości stanowionych przepisów. Niestety, krytyka takiej praktyki nie przynosi rezultatów - ubolewa Grzegorz Maślanko.
Całe życie na lekturę nowych paragrafów
Ekspert wyjaśnia, że w celu przyspieszenia prac politycy PiS stosują różne sztuczki. Nagminne stało się przepychanie projektów rządowych pod pozorem, że są to projekty poselskie (wyznaczono posłów, którzy mają obowiązek takie projekty zgłaszać i sygnować własnym nazwiskiem). Nie potrzeba wtedy skomplikowanych i długotrwałych konsultacji międzyresortowych ani społecznych, wszystko idzie gładko, bo prócz rzeczywistego autora inicjatywy w zasadzie nikt takiego projektu nie czyta. Posłowie PiS są przy tym rekordowo zgodni. Co więcej, niemal w pełni zgadzają się z nimi senatorowie. Ta większość jest w stanie przegłosować wszystko.
Przedsiębiorca, który chciałby być na bieżąco ze zmianami legislacyjnymi, musiałby każdego dnia roboczego czytać średnio 128 stron nowych aktów prawnych i poświęcać na to codziennie 4 godziny i 17 minut. Bez gwarancji, że cokolwiek pojmie. Jeśli dodać do tego czas potrzebny na przeczytanie tekstów źródłowych (jednolitych ustaw, w których wprowadzane są zmiany), a także interpretacji podatkowych (rocznie wydawanych jest ich ponad 30 tys.) i kluczowych orzeczeń sądów, musiałby przeznaczyć na to cały czas, jakim dysponuje. Rezygnując ze snu...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?