Pracował po dwanaście godzin dziennie na kolanach w wąskich i dusznych tunelach kopalni. Jego plecy były „wytatuowane” od ran zadawanych przez kanciaste bryły węgla. Do tego dochodził strach, że w każdym momencie może wybuchnąć metan. W takich warunkach ponad 60 lat temu młody Walery Pisarek „odkupywał winy” za walkę przeciwko władzy ludowej.
Skazany sam zgłosił się do pracy w kopalni w Brzeszczach, bo pod ziemią jedna dniówka liczyła się jak dwa dni pobytu w więzieniu. Według jego obliczeń na wolność powinien wyjść w październiku 1954 r. Oficer polityczny, który rozpatrywał jego wniosek, liczył jednak inaczej. W odpowiedzi więzień usłyszał, że nie zresocjalizował się całkowicie i musi dalej pracować.
Dziś 85-letni profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i wybitny językoznawca domaga się przed Sądem Okręgowy w Krakowie pół miliona złotych zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznał w więzieniu i w kopalni. Z inicjatywy ministra sprawiedliwości krakowski sąd unieważnił w ubiegłym roku wyrok z lat 50.
29 marca 1952 r. ówczesny Wojewódzki Sąd Rejonowy w Krakowie skazał 21-letniego wówczas Walerego Pisarka go na 6 lat więzienia za to, że nie powiadomił służb, iż jego znajomy z Jaszczowa koło Lublina w 1949 r. nielegalnie przechowywał broń palną. Wyrok dotyczył jednak głównie udziału w przygotowaniach do stworzenia nielegalnej organizacji, redagowania i kolportowania ulotek o „treści wrogiej ludowemu ustrojowi państwa’. Ostatecznie prawomocny wyrok został zmieniony na 4 lata więzienia i przepadek mienia.
Dotarliśmy do akt sprawy aktualnie toczącej się przed krakowskim sądem. Zeznania Walerego Pisarka opisujące zatrzymanie, areszt i prace pod ziemią są wstrząsające.
Antykomunistyczna „Helena”
Jako jedno z najbardziej przykrych przeżyć 85-letni językoznawca wspomina przejazd z krakowskiego aresztu do Zakładu Karnego w Wiśniczu. „Byliśmy przewożeni w potwornym upale, dosłownie nie było czym oddychać, leżeliśmy na podłodze, bo tam jedynie było stosunkowo najchłodniej. Podróż trwała kilka godzin” - mówił w sądzie prof. Pisarek.
Pisarek jako zagorzały antykomunista dał się poznać już w gimnazjum. W tekście dr Grzegorza Baziura z Instytutu Nauk Politycznych Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Oświęcimiu „Konspiracyjna organizacja studencka „Helena” 1950 - 1951” można przeczytać notkę funkcjonariusza SB na temat Walerego Pisarka. „Już w Gimnazjum w Milejowie k. Lublina wchodził w skład młodzieżowej grupy, która krytykowała ustrój Polski Ludowej (...) Chłonny na propagandę antykomunistyczną, pilnie słucha audycji radiowych BBC, przyjmuje je bezkrytycznie (...) dojrzewa u niego myśl zorganizowania nielegalnej organizacji” - czytamy w tekście dr. Baziura.
Myśl przerodziła się w czyn na studiach podczas jednego z majowych dni 1950 r. Wtedy w Lasku Wolskim w Krakowie spotkało się kilku studentów. Pisarek zaproponował kolegom utworzenie studenckiej organizacji antykomunistycznej i niepodległościowej. Na kolejnym spotkaniu 10 grudnia przyjęto nazwę organizacji „Helena”. Jej przewodniczącym został 19-letni wówczas Pisarek.
Konspiracja studentów nie trwała jednak długo. Urząd Bezpieczeństwo dowiedział się o organizacji w listopadzie 1951 r. Przy zastrzelonym 3 listopada w Warszawie Romanie Stachiewiczu, członku ruchu „Wolność i Sprawiedliwość” znaleziono adres Pisarka. Następnego dnia przewodniczący „Heleny” został zatrzymany i trafił do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy placu Inwalidów. Przez trzy dni nie pozwolono mu zasnąć. Cały ten czas był ciągle przesłuchiwany i bity.
„Był to rodzaj argumentacji stosowanej przez przesłuchujących, a nie bicia „wydobywczego” (...) przesłuchujący ciągle się zmieniali (...) nie wszystko było protokołowane” - wspominał pobyt w areszcie Walery Pisarek.
Po kilku dniach student trafił do celi wieloosobowej nazywanej „stodołą”, gdzie pierwszy raz zetknął się z byłymi funkcjonariuszami III Rzeszy.
Później przewieziono go do więzienia w Wiśniczu. „Przebywałem po prostu w średniowiecznej budowli, zamku. Dawało to poczucie przebywania w lochu” - wspominał przed sądem 85-letni językoznawca.
Zanim jego rodzina dowiedziała się, gdzie jest przetrzymywany, Pisarek trafił do Ośrodka Pracy Więźniów w Jawiszowicach. Przebywali tam w budynkach dawnego obozu zagłady KL Auschwitz. Warunki były wyjątkowo ciężkie. „Wydaje mi się, że barak był nieogrzewany, ale nie jestem tego całkowicie pewien. Po pracy w kopalni było mi generalnie wszystko jedno, więc nawet brak ogrzewania nie doskwierał mi, bo już na to nie zwracałem uwagi” - opowiadał przed sądem prof. Pisarek.
W drodze do pracy więźniowie musieli trzymać się za ręce. Strażnicy ostrzegali ich, że w przypadku jakiegokolwiek niekontrolowanego ruchu zostanie wobec nich użyta broń. Praca w kopalni zaczynała się o 6 rano i trwała przez 12 godzin. Więźniowie pracowali 7 dni w tygodniu. Wolna niedziela wypadała mniej więcej raz w miesiącu. Wtedy osadzonego mogła odwiedzić rodzina. Przyszła żona profesora musiała podawać się za siostrę lub kuzynkę , żeby móc się z nim zobaczyć na pół godziny.
Gorzki smak wolności
Skazaniec wyszedł na wolność 28 stycznia 1955 r. Nie mógł wrócić na studia, ponieważ UB nie oddało mu dokumentów, w tym świadectwa maturalnego. Nie wrócił też do pracy w dzienniku „Słowo Powszechne”, bo ciążył na nim wyrok przeciw władzy ludowej. Pracę znalazł w końcu u ogrodnika, potem w fabryce opakowań szklanych. Upomniało się także o niego wojsko i na kilka miesięcy wrócił do kopalni. Studia skończył później. W latach 60. uczył w szkole podstawowej, ale stracił posadę, gdy okazało się, że ma gruźlicę i pylicę. Chorób nabawił się w kopalni. „Parę lat temu, podczas jednego z moich prześwietleń, dowiedziałem się, że dalej mam pewne ślady pyłu w płucach” - mówił w sądzie prof. Pisarek.
Co ciekawe, o unieważnienie wyroku z 1952 r. nie starał się prof. Pisarek, ale minister sprawiedliwości. Językoznawca tłumaczy, że z jego punktu widzenia byłoby to nielogiczne. Wyjaśnia, że w sensie rzeczywistym faktycznie podejmował działania, które godziły w ówczesny ustrój państwa, więc wyrok z punktu widzenia tamtego ustroju był słuszny. Uważa jednak, że skoro zmienił się ustrój, to państwo powinno wynagrodzić walkę o niepodległość.
***
Prof. Walery Pisarek urodził się w 1931 r. w Rabce.
Jest językoznawcą i prasoznawcą. Specjalistą w dziedzinie komunikowania masowego i socjolingwistyki. Honorowy prezes (pierwszy przewodniczący) Rady Języka Polskiego. Autor publikacji na temat języka polskiego, teorii informacji i komunikacji masowej. Od 1982 profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1969-2000 dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie. W latach 70. wygłaszał pogadanki językowe w ramach telewizyjnego „Studia 2”. Przewodniczący jury i autor większości tekstów konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando” od początku jego istnienia. Uczestnik prac Centrum Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych Solidarności. Autor książek m.in. „Poznać prasę po nagłówkach”, „Retoryka dziennikarska” i „Słowa między ludźmi. Wstęp do nauki o komunikowaniu”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?