Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Pisarek za „Helenę” zapłacił latami nieludzkiego więzienia

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Prof. Walery Pisarek po 60 latach postanowił opowiedzieć o cenie, jaką zapłacił za walkę o niepodległość
Prof. Walery Pisarek po 60 latach postanowił opowiedzieć o cenie, jaką zapłacił za walkę o niepodległość fot. Artur Drożdżak
W areszcie przesłuchiwany był stalinowskimi metodami. Później trafił do kopalni, gdzie plecy miał „wytatuowane” od ran zadawanych przez kanciaste bryły węgla. Po 60 latach wybitny językoznawca prof. Walery Pisarek walczy przed sądem o pół miliona złotych zadośćuczynienia za krzywdy.

Pracował po dwanaście godzin dziennie na kolanach w wąskich i dusznych tunelach kopalni. Jego plecy były „wytatuowane” od ran zadawanych przez kanciaste bryły węgla. Do tego dochodził strach, że w każdym momencie może wybuchnąć metan. W takich warunkach ponad 60 lat temu młody Walery Pisarek „odkupywał winy” za walkę przeciwko władzy ludowej.

Skazany sam zgłosił się do pracy w kopalni w Brzeszczach, bo pod ziemią jedna dniówka liczyła się jak dwa dni pobytu w więzieniu. Według jego obliczeń na wolność powinien wyjść w październiku 1954 r. Oficer polityczny, który rozpatrywał jego wniosek, liczył jednak inaczej. W odpowiedzi więzień usłyszał, że nie zresocjalizował się całkowicie i musi dalej pracować.

Dziś 85-letni profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i wybitny językoznawca domaga się przed Sądem Okręgowy w Krakowie pół miliona złotych zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznał w więzieniu i w kopalni. Z inicjatywy ministra sprawiedliwości krakowski sąd unieważnił w ubiegłym roku wyrok z lat 50.

29 marca 1952 r. ówczesny Wojewódzki Sąd Rejonowy w Krakowie skazał 21-letniego wówczas Walerego Pisarka go na 6 lat więzienia za to, że nie powiadomił służb, iż jego znajomy z Jaszczowa koło Lublina w 1949 r. nielegalnie przechowywał broń palną. Wyrok dotyczył jednak głównie udziału w przygotowaniach do stworzenia nielegalnej organizacji, redagowania i kolportowania ulotek o „treści wrogiej ludowemu ustrojowi państwa’. Ostatecznie prawomocny wyrok został zmieniony na 4 lata więzienia i przepadek mienia.

Dotarliśmy do akt sprawy aktualnie toczącej się przed krakowskim sądem. Zeznania Walerego Pisarka opisujące zatrzymanie, areszt i prace pod ziemią są wstrząsające.

Antykomunistyczna „Helena”

Jako jedno z najbardziej przykrych przeżyć 85-letni językoznawca wspomina przejazd z krakowskiego aresztu do Zakładu Karnego w Wiśniczu. „Byliśmy przewożeni w potwornym upale, dosłownie nie było czym oddychać, leżeliśmy na podłodze, bo tam jedynie było stosunkowo najchłodniej. Podróż trwała kilka godzin” - mówił w sądzie prof. Pisarek.

Pisarek jako zagorzały antykomunista dał się poznać już w gimnazjum. W tekście dr Grzegorza Baziura z Instytutu Nauk Politycznych Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Oświęcimiu „Konspiracyjna organizacja studencka „Helena” 1950 - 1951” można przeczytać notkę funkcjonariusza SB na temat Walerego Pisarka. „Już w Gimnazjum w Milejowie k. Lublina wchodził w skład młodzieżowej grupy, która krytykowała ustrój Polski Ludowej (...) Chłonny na propagandę antykomunistyczną, pilnie słucha audycji radiowych BBC, przyjmuje je bezkrytycznie (...) dojrzewa u niego myśl zorganizowania nielegalnej organizacji” - czytamy w tekście dr. Baziura.

Myśl przerodziła się w czyn na studiach podczas jednego z majowych dni 1950 r. Wtedy w Lasku Wolskim w Krakowie spotkało się kilku studentów. Pisarek zaproponował kolegom utworzenie studenckiej organizacji antykomunistycznej i niepodległościowej. Na kolejnym spotkaniu 10 grudnia przyjęto nazwę organizacji „Helena”. Jej przewodniczącym został 19-letni wówczas Pisarek.

Konspiracja studentów nie trwała jednak długo. Urząd Bezpieczeństwo dowiedział się o organizacji w listopadzie 1951 r. Przy zastrzelonym 3 listopada w Warszawie Romanie Stachiewiczu, członku ruchu „Wolność i Sprawiedliwość” znaleziono adres Pisarka. Następnego dnia przewodniczący „Heleny” został zatrzymany i trafił do Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy placu Inwalidów. Przez trzy dni nie pozwolono mu zasnąć. Cały ten czas był ciągle przesłuchiwany i bity.

„Był to rodzaj argumentacji stosowanej przez przesłuchujących, a nie bicia „wydobywczego” (...) przesłuchujący ciągle się zmieniali (...) nie wszystko było protokołowane” - wspominał pobyt w areszcie Walery Pisarek.

Po kilku dniach student trafił do celi wieloosobowej nazywanej „stodołą”, gdzie pierwszy raz zetknął się z byłymi funkcjonariuszami III Rzeszy.

Później przewieziono go do więzienia w Wiśniczu. „Przebywałem po prostu w średniowiecznej budowli, zamku. Dawało to poczucie przebywania w lochu” - wspominał przed sądem 85-letni językoznawca.

Zanim jego rodzina dowiedziała się, gdzie jest przetrzymywany, Pisarek trafił do Ośrodka Pracy Więźniów w Jawiszowicach. Przebywali tam w budynkach dawnego obozu zagłady KL Auschwitz. Warunki były wyjątkowo ciężkie. „Wydaje mi się, że barak był nieogrzewany, ale nie jestem tego całkowicie pewien. Po pracy w kopalni było mi generalnie wszystko jedno, więc nawet brak ogrzewania nie doskwierał mi, bo już na to nie zwracałem uwagi” - opowiadał przed sądem prof. Pisarek.

W drodze do pracy więźniowie musieli trzymać się za ręce. Strażnicy ostrzegali ich, że w przypadku jakiegokolwiek niekontrolowanego ruchu zostanie wobec nich użyta broń. Praca w kopalni zaczynała się o 6 rano i trwała przez 12 godzin. Więźniowie pracowali 7 dni w tygodniu. Wolna niedziela wypadała mniej więcej raz w miesiącu. Wtedy osadzonego mogła odwiedzić rodzina. Przyszła żona profesora musiała podawać się za siostrę lub kuzynkę , żeby móc się z nim zobaczyć na pół godziny.

Gorzki smak wolności

Skazaniec wyszedł na wolność 28 stycznia 1955 r. Nie mógł wrócić na studia, ponieważ UB nie oddało mu dokumentów, w tym świadectwa maturalnego. Nie wrócił też do pracy w dzienniku „Słowo Powszechne”, bo ciążył na nim wyrok przeciw władzy ludowej. Pracę znalazł w końcu u ogrodnika, potem w fabryce opakowań szklanych. Upomniało się także o niego wojsko i na kilka miesięcy wrócił do kopalni. Studia skończył później. W latach 60. uczył w szkole podstawowej, ale stracił posadę, gdy okazało się, że ma gruźlicę i pylicę. Chorób nabawił się w kopalni. „Parę lat temu, podczas jednego z moich prześwietleń, dowiedziałem się, że dalej mam pewne ślady pyłu w płucach” - mówił w sądzie prof. Pisarek.

Co ciekawe, o unieważnienie wyroku z 1952 r. nie starał się prof. Pisarek, ale minister sprawiedliwości. Językoznawca tłumaczy, że z jego punktu widzenia byłoby to nielogiczne. Wyjaśnia, że w sensie rzeczywistym faktycznie podejmował działania, które godziły w ówczesny ustrój państwa, więc wyrok z punktu widzenia tamtego ustroju był słuszny. Uważa jednak, że skoro zmienił się ustrój, to państwo powinno wynagrodzić walkę o niepodległość.

***

Prof. Walery Pisarek urodził się w 1931 r. w Rabce.
Jest językoznawcą i prasoznawcą. Specjalistą w dziedzinie komunikowania masowego i socjolingwistyki. Honorowy prezes (pierwszy przewodniczący) Rady Języka Polskiego. Autor publikacji na temat języka polskiego, teorii informacji i komunikacji masowej. Od 1982 profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1969-2000 dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie. W latach 70. wygłaszał pogadanki językowe w ramach telewizyjnego „Studia 2”. Przewodniczący jury i autor większości tekstów konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando” od początku jego istnienia. Uczestnik prac Centrum Obywatelskich Inicjatyw Ustawodawczych Solidarności. Autor książek m.in. „Poznać prasę po nagłówkach”, „Retoryka dziennikarska” i „Słowa między ludźmi. Wstęp do nauki o komunikowaniu”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski