Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Partnerskie podejście do właścicieli busów odbija nam się czkawką

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Anna Kaczmarz
Rozmowa. Busy nie są złe, ale powinny oferować pasażerom odpowiednią jakość - tak Łukasz Franek, wicedyrektor krakowskiego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, tłumaczy usunięcie prywatnych przewoźników z rejonu ulicy Pawiej. A zamieszanie z busami trwa.

- Dlaczego, mimo wielu miesięcy przygotowań do „busowej rewolucji”, urzędnicy z ZIKiT zafundowali pasażerom taki chaos. Co poszło nie tak?

- Chaos zafundowali raczej przewoźnicy niż urzędnicy. Próby uporządkowania ruchu prywatnych przewoźników po Krakowie zawsze były problematyczne. Podobnie stało się dziesięć lat temu, kiedy usuwano busy z okolic Poczty Głównej. Prywatni przewoźnicy to branża mocna medialnie, która broni własnego interesu. Staraliśmy się, żeby zmiany przeszły bez zbędnych emocji. Od początku roku spotkaliśmy się z przedstawicielami przewoźników.

- Ile było takich rozmów?

- Co najmniej dwie. Przekazaliśmy im informacje o zauważonych przez nas problemach. Pierwszym była kwestia tonących w błocie punktów przesiadkowych przy ul. Worcella i Ogrodowej. One w ogóle nie nadawały się do odjazdów pasażerów i powodowały korki na ul. Pawiej. Drugi postulat dotyczył Alej Trzech Wieszczów oraz wzajemnego blokowania się prywatnych busów i pojazdów komunikacji miejskiej na przystankach. Przed ogłoszeniem wprowadzenia zakazu wjazdu w rejonie ulicy Pawiej atmosfera do rozmów z przewoźnikami była dobra.

Dopiero na finiszu nagle otrzymaliśmy stanowisko przewoźników, że nie zgadzają się na żadne zmiany. Wszystko wróciło do punktu wyjścia. Z naszej strony cały czas jest chęć współpracy z przewoźnikami. Jednak właściciele busów czekali do samego końca narzuconych terminów, a następnie prosili o jeszcze więcej czasu. Od połowy czerwca mieli mnóstwo czasu, żeby uregulować kwestię zmiany postojów. A do tej pory przewoźnicy mają z tym jednak spory problem.

- Czy ZIKiT nie skompromitował się, stawiając znak zakazu wjazdu dla pojazdów o masie powyżej 3,5 tony na ul. Ogrodowej i Worcella, który przewoźnicy i policjanci uznali za niejasny?
- Absolutnie nie. Ograniczenie dla pojazdów powyżej 3,5 tony miało uporządkować ruch w całym kwartale między placem Matejki i ul. Pawią. Chcieliśmy uniknąć problemów m.in. dla autobusów turystycznych oraz dostawców jadących ul. Worcella i Zacisze. Znak z ograniczeniem dla pojazdów do 3,5 tony oznacza rzeczywistą masę pojazdu. Sprawa wydawała się niejasna, kiedy w dowodzie rejestracyjnym busa jest wpisana rzeczywista masa pojazdu poniżej 3,5 tony. Wtedy zaczyna się zabawa w kotka i myszkę policjantów z kierowcami, którzy zaprzeczali przekroczeniu masy określonej znakiem zakazu razem z pasażerami. Dla uniknięcia podobnych sytuacji ustaliliśmy z drogówką zmianę oznakowania na zakaz wjazdu dla autobusów.

- Dlaczego zarząd dróg nie proponował, by przewoźnicy przenieśli się na parking pod estakadą w rejonie ul. Wita Stwosza? Przez to pasażerowie muszą szukać postojów busów, bo stale się one zmieniają.

- Mylimy jedno pojęcie. ZIKiT nie jest organizatorem transportu przewoźników prywatnych. W Polsce, w przeciwieństwie do krajów zachodnich, panuje liberalny rynek transportu drogowego. Każdy może rozpocząć usługi przewozu osób, oczywiście po zdobyciu odpowiednich pozwoleń. Jednak samorządy nie mają praktycznego wpływu na układanie tras tego transportu. Nie wskazywaliśmy, a jedynie proponowaliśmy właścicielom busów miejsca, w które mogą się oni przenieść - czyli dworzec autobusowy przy ul. Bosackiej oraz Nowy Kleparz. Temat terenu pod estakadą pojawił się dopiero pod koniec rozmów z przewoźnikami. W tym miejscu działa prywatny dzierżawca, który zbudował tam parking. Równie dobrze podczas rozmów mogli zaproponować jakieś inne miejsce.

- Przecież działki w rejonie ul Wita Stwosza należą do gminy, która mogła je wcześniej przeznaczyć na punkt przesiadkowy dla busów.

- To inaczej: dlaczego miasto w odległości 50 metrów od dworca autobusowego, który współtworzyło, ma inwestować w kolejny dworzec? Pod estakadą nie da się zapewnić takich samych warunków dla pasażerów jak na peronach sąsiedniego dworca, choć będą na pewno lepsze niż w dotychczasowych lokalizacjach. Jednak jeżeli właściciele busów dogadają się z prywatnym dzierżawcą tego terenu, to my nie widzimy przeszkód.

- A co z organizacją ruchu pod estakadą w rejonie ul. Wita Stwosza, gdyby w tym miejscu powstał jednak punkt przesiadkowy dla busów?
- Nie wiemy, ilu przewoźników będzie się zatrzymywać w tym miejscu. Jeśli mówimy o kilkunastu busach, to nie powinno być problemów. Inną kwestią jest, że z uwagi na obowiązujące przepisy nie mamy możliwości zakazać takiej czy innej lokalizacji dla prywatnych przewoźników. Ponadto jako właściciel terenu pod estakadą nie zamierzamy blokować powstania postoju dla busów. Przewoźnicy oraz dzierżawca odpowiadają za bezpieczeństwo, organizację ruchu i informację dla pasażerów. Dotychczasowa postawa przewoźników jest niepoważna - chcieli tydzień na podpisanie umowy z dzierżawcą parkingu, a mija już drugi tydzień i nic się nie zmienia.

- W ramach zmian ZIKiT zapowiadał również ograniczenie przystanków dla busów na Alejach, a wciąż tak się nie stało.

- To prawda. Szukaliśmy z przewoźnikami kompromisu i chcieliśmy usłyszeć ich argumenty, które również są sensowne. Zwłaszcza odnośnie przepustowości skrzyżowań, kierunków i celów podróży pasażerów. Rozumiemy, że obecnie te warunki nie są spełnione i na Alejach busy muszą zostać. Propozycja z naszej strony zakładała uporządkowanie ich ruchu, czyli układanie rozkładów jazdy w zależności kierunku podróży. Zasadność dojazdu do Alej utrzymujemy, choć należy zatrzymywać się przy pierwszej napotkanej pętli tramwajowej lub przystanku kolejowym. Obecnie przystanki na Alejach z najgorszą przepustowością to plac Inwalidów i Nowy Kleparz.

- A przecież proponowaliście kierowcom busów przenosiny właśnie na Nowy Kleparz.

- Niekoniecznie. Zgoda na korzystanie z dworca na Nowym Kleparzu nie oznaczała zatrzymywania się na przystankach wzdłuż Alej. Zostawiliśmy możliwość skrętu w ul. Kamienną, gdzie już sporo przewoźników zabiera i zostawia pasażerów. Przystanek na placu Inwalidów również jest bardzo zakorkowany. Jednak biorąc pod uwagę możliwość przesiadki pasażerów busów na kolejne środki transportu, jest dla nich istotnym węzłem. Nie chodzi o to, że my mamy rację i zrobimy po swojemu. Dyrektor ZIKiT Andrzej Mikołajewski zdecydował, że do końca roku będziemy obserwować ruch busów na Alejach.

- Czyli do tego momentu przewoźnicy mogą zatrzymywać się na Alejach bez ograniczeń?

- Tak. Obecne pozwolenia dla kierowców busów na korzystanie z przystanków zostały tam przedłużone, ponieważ w przy-szłym roku ma się zmienić ustawa o transporcie drogowym. Zatrzymywanie się na Alejach będzie przedmiotem dalszych rozmów z właścicielami busów, choć do tej pory partnerskie podejście w kontaktach z nimi odbija się nam czkawką.

- Na usunięciu busów z rejonu ul. Pawiej ucierpieli również krakowianie, którzy dojeżdżali nimi z odległych rejonów miasta. Jaką macie dla nich alternatywę?

- Moim zdaniem takich pasażerów nie było zbyt wielu. Część krakowian na pewno korzystała z takiego transportu, ale to nie jest dedykowana dla nich komunikacja. Jesteśmy przekonani, że większość pasażerów prywatnych busów przez ostatnie miesiące dowiedziała się o planowanych zmianach od kierowców tych pojazdów. Przypominamy, że busy wcale nie są złe, ale powinny oferować pasażerom odpowiednią jakość, czyli uporządkowane punkty odjazdów zamiast klepisk i nieblokowanie przystanków z komunikacją miejską. Ponadto busy wciąż do centrum dojeżdżają.

- Skoro krakowianie korzystali z prywatnych busów, to może uważają, że komunikacja miejska wcale nie jest tak dobrze rozwinięta.

- Nie zgadzam się z tym. Praktycznie nie ma w Krakowie miejsc wykluczonych komunikacyjnie. Mieszkańcy słabo zurbanizowanych obszarów mają w większości kursy co pół godziny. Prywatne busy wypełniały pewną lukę, którą sukcesywnie wypełniają autobusy miejskie i tramwaje. Tylko z tego powodu nie możemy uruchamiać nowych linii do centrum i rozbijać istniejących tras.

- W jaki sposób ZIKiT zamierza przekonać właścicieli busów do przeprowadzki na dworce przesiadkowe na os. Podwawelskim czy ul. Powstańców Wielkopolskich?

- Na razie przeszliśmy fazę pierwszych zmian. Teraz chcemy skupić się na włączeniu prywatnych przewoźników w miejski system informacji. Większość jednorazowych pasażerów nie ma pojęcia, skąd odjeżdżają busy w określonych kierunkach. Chcemy pokazać, z jakich przystanków jadą i z jaką częstotliwością. W przyszłości planujemy również silniej wykorzystać przesiadkowe dworce poza centrum miasta. Najpierw stwórzmy system aglomeracyjny połączony z koleją. Zobaczmy, jak ludzie spoza Krakowa chcą dojeżdżać do miasta. Udało się to na przykład w Wieliczce, gdzie mamy system dowozowy busów do przystanków Kolei Małopolskich.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 16

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Partnerskie podejście do właścicieli busów odbija nam się czkawką - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski