Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowskie żyrafy to najwyżsi mieszkańcy zoo. I nadal rosną

Anna Agaciak
Anna Agaciak
Michal Gaciarz / Polska Press
Tego o mieszkańcach krakowskiego ogrodu zoologicznego raczej nie wiedzieliście. Opiekunowie zwierząt opowiadają nam o charakterach swoich podopiecznych, o przygodach, jakie spotkały ich podczas pracy i o tym, co robią, żeby ich ulubieńcy się nie nudzili.

Bez tych zwierząt, do 2013 roku, krakowskie zoo było jakieś niekompletne. Zwiedzający marudzili: „Zoo bez żyraf to nie zoo”. Dyrektor Józef Skotnicki, postanowił więc coś z tym zrobić i wybudował imponującą żyrafiarnię. Sprowadził do niej piękne zwierzęta z dobrych ogrodów zoologicznych. Trzy młodziutkie samce: Malmana z czeskiego Liberca, Malika z niemieckiego Stuttgartu i Denara z Warszawy.

15-miesięczni wtedy Malman i Denar to przedstawiciele podgatunku żyraf Rothschilda, a 2-letni Malik – żyraf siatkowanych. Wystarczy się przyjrzeć, aby zobaczyć różnicę w umaszczeniu.
Do Krakowa przyjechały same samce, ponieważ zgodnie z porozumieniem zawartym przez europejskie ogrody zoologiczne, hodowlę żyraf rozpoczyna się od samców, aby rozładować ich nadmiar w innych placówkach. Krakowskie zoo bardzo chciałoby w przyszłości sprowadzić samice i rozpocząć hodowlę tych pięknych zwierząt, ale trzeba czekać na decyzję europejskiego koordynatora gatunku.

Żyrafy i ich opiekunowie
Malikiem, Denarem i Malmanem opiekuje się trzech pielęgniarzy. Jakub Pyrek nie ukrywa, że prawie zmusił dyrekcję aby mu te żyrafy powierzyła. Swej sympatii do tych afrykańskich stworzeń nie kryli również: Wiesław Grabowski i Paweł Lipiarz.
– Praca przy żyrafach to moje największe spełnione marzenie– zdradza Jakub Pyrek. – Zakochałem się w nich mając 5 lat. Wtedy w domu mieliśmy czterotomową encyklopedię PWN. W czwartym tomie, na ostatnich stronach był dział: Zoogeografia. I tam zobaczyłem afrykańskie żyrafy. Byłem nimi zafascynowany. Weszły mi w głowę i nie chciały wyjść – śmieje się.
W domu miał chomiki i inne zwierzaki, ale to nie było do końca to. Choć w Krakowie żyraf nie było, Jakub Pyrek od dziecka ciągnął do tego miejsca.

Skończył szkołę zawodową o specjalności stolarz i od razu przyszedł do dyrektora krakowskiego zoo, prosić o pracę. Chciał zostać pielęgniarzem. Był jednak za młody i nie odbył służby wojskowej (20 lat temu była ona obowiązkowa – przyp. red). Poszedł więc do liceum, a potem studiował zootechnikę. Razem z żoną, każdą wolną chwilę spędzał w podróży... po ogrodach zoologicznych. Z polskich nie odwiedził jeszcze tylko Zamościa i Bydgoszczy. Za to „zaliczył” wiele europejskich. Odbył też wolontariat w ogrodzie zoologicznym w australijskiej Adelajdzie.

Kombinował, że jeśli dyrektor Skotnicki go nie przyjmie, to będzie pracował w zoo choćby za granicą.
­– Takiej potrzeby jednak nie było, gdyż zostałem przyjęty. Zacząłem od ptaków – wspomina Jakub Pyrek. Zrobiło się o nim głośno gdy zastąpił mamę osieroconemu kangurkowi, nosząc go 24 godziny na dobę w przewieszonym na brzuchu plecaku.
Jednak żyrafy ciągle nie dawały mu spokoju. Gdy dowiedział się o zamiarze budowy żyrafiarni, postanowił działać. A zaczęło się... od noszonego przez Jakuba naszyjnika z żyrafą, wyrzeźbioną w krowiej kości. – Zauważyła go pani dyrektor ds. hodowlanych Teresa Grega, więc od razu to wykorzystałem mówiąc, że słyszałem o planach, a ja właśnie tak strasznie, strasznie chcę pracować z żyrafami. I udało się – mówi z dumą.

Rosną im szyje
Ulubieńcem Jakuba Pyrka jest 6-letni Malik. Ten samiec jest najstarszy i najbardziej odważny. Gdy przyjechał do Krakowa tylko on leżał i spał w przyczepie. To dość rzadko spotykane, gdyż żyrafy uchodzą za bardzo płochliwe i transport je stresuje. Malman i Denar jadąc do Krakowa stały całą drogę i bardzo się denerwowały.

W 2013 roku żyrafy miały ok. 3,5 metra wysokości. Teraz mają o 1,20 m więcej czyli prawie 5 metrów. Ale to nie koniec. Żyrafy siatkowane osiągają wysokość do 5,7 m, a Rothschilda są wyższe ok. 6 m.

– Im starsze, tym rosną wolniej, teraz wydłuża się już głównie szyja – opowiada Jerzy Piróg, kierownik sekcji małp i ptaków w krakowskim zoo. – Ciekawostką są też ich czarne, długie na 40 cm języki. Są pigmentowane, aby nie uległy poparzeniu słonecznemu. Przecież w Afryce żyrafy cały dzień wyszukują pokarmu i ich język ciągle jest wystawiany na zewnątrz.
Pielęgniarze zaznaczają, że każdy z krakowskich samców ma zupełnie inny charakter. Malik jest spokojny, najłagodniejszy i lgnący do ludzi. Melman jest bardzo pamiętliwy. Od dwóch lat nie może wybaczyć swym opiekunom, że dali mu kiedyś więcej niż zazwyczaj probiotyku (środka zapobiegającego rozwolnieniom). Dostaje go codziennie, ale 2 lata temu ciut więcej. Do dziś gdy dostaje kulki z siemienia lnianego, bierze je ostrożnie i długo bada, zanim zje. Denar jest najbardziej niedotykalski i płochliwy.

Aby urozmaicić życie żyrafom pielęgniarze wieszają im wysoko smakołyki w dziurkowanych butlach. Zwierzęta wyciągają je długimi językami. Dostają też snopy smakowitych gałęzi wierzby, dęba czy klonu. Zimą zasuszone.
Każdego dnia żyrafy są monitorowane. W żyrafiarni w wielu miejscach ustawione są kamery, które pozwalają na rejestrowanie tego co dzieje się, np. gdy pielęgniarze są poza obiektem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski