Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiciuś i Micia - koty z Kalifornii

(MAT)
Archiwum
Czytelnicy piszą o swoich kotach. Teraz Misia jest bardzo szczęśliwa u nas w dużym domu z ogrodem, niedaleko pól. Jak mieszkała w zimie w garażu, to wyhodowała sobie piękne, grube futro, a teraz na wiosnę tak linieje, że rodzice wstrzymują się z praniem dywanów, aż jej to przejdzie.

Najbardziej mnie denerwuje, gdy przychodzą do nas goście i mówią: O, jakie śliczne koty i jakie podobne do siebie, czy to rodzeństwo? Jak można coś takiego wymyślić? To, że mamy futra w tym samym kolorze jeszcze naprawdę o niczym nie świadczy. Mamy tak odmienne osobowości, że dla mnie porównywanie z Miśką brzmi jak obelga.

Chociaż właściwie ostatnio trochę się jakby poprawiło. Na noc mama zamyka Misię w garażu, a ja śpię z rodzicami w łóżku - po staremu. Po śniadaniu ja wychodzę na spacer przed dom, a Misia za dom, więc nie wchodzimy sobie w drogę. Jak jesteśmy sami w domu to każde z nas znajduje sobie przytulne miejsce do odpoczynku, a w tym domu jest ich co niemiara. Czasem dajemy sobie z Misią po całusku, ale na tym się kończą nasze przyjacielskie gesty. Chociaż, muszę przyznać, że już nie syczy na mnie i nie prycha, tak jak kiedyś. Nie mogę jednak obiecać, że spełni się kiedyś mamy marzenie, że będziemy się razem bawić. Mnie już nie w głowie takie rzeczy. Poleżeć na słońcu, poobserwować ptaki, pobiegać za zajączkami z mamy zegarka, czego mi więcej trzeba?

(I tu kończą się wspomnienia Kiciusia, a zaczyna opowieść o jego koleżance - Misi)

***

Misia trafiła do nas jako najprawdopodobniej ofiara porzucenia. Widać było, że niedawno była zadbaną kotką, ale ostatnich kilka lub kilkanaście dni musiała spędzić w dziczy, gdzie grasują szopy pracze, kojoty, niedźwiedzie, a nawet pumy. W Kalifornii koty nocne mają więcej wrogów niż w Polsce. Trauma życia „na swoim” skutkowała tym, że nasz nowy domownik zaszył się w garażu i tylko nocami zjadał zostawione jej smakołyki. Jednak ta kwarantanna nie trwała długo i powoli kotka oswajała się z nami. Dostała imię Misia, bo wyglądała jak mały niedźwiadek. Jej długa sierść rozczochrana przez przejścia, jak też dość krótki nos zmyliłyby niejednego i jakoś usprawiedliwiało to nie-kocie imię.

Misia dość szybko dogadała się (albo raczej - domruczała) z dotychczasowym lokatorem kocich rewirów, Kiciusiem, i rzadko dochodziło między nimi do wymiany policzków. Nigdy nie było problemu, czyja jest która miska. Pełna komuna.

Beata i Zenon Obydzińscy

WIDEO: Dlaczego naprawdę warto mieć psa?

Źródło: Agencja TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski