Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jednia Trzebiatowskiego

Wacław Krupiński
Nie mam czasu na starzenie się - mówi pełen werwy i ekspresji Janusz Trzebiatowski
Nie mam czasu na starzenie się - mówi pełen werwy i ekspresji Janusz Trzebiatowski fot. Andrzej Makuch
Znani seniorzy. Janusz Trzebiatowski, mimo 80 lat, wciąż stoi po 15 godzin przy sztalugach. - Radość tworzenia jest ponad wiekiem - mówi. W przyszłym roku znowu wybiera się do Chin i zamierza otworzyć swoje kolejne muzeum.

Mimo skończonych 80 lat, nie zwalnia ani na moment. Żartem mówi, że to dopiero jedna trzecia życia. - Medycyna wciąż czyni postępy - dodaje, przyznając, że właśnie zużywa trzeci rozrusznik serca. I nadal stoi 15 godzin przy sztalugach. - Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że boli mnie kręgosłup. Bo radość tworzenia jest ponad bólem, ponad upływem godzin, lat, ponad wiekiem…

80. urodzin nie obchodził, wolał Międzynarodowy Festiwal Sztuki Trzebiatowskiego, który przygotowało założone przez niego Stowarzyszenie Twórcze POLART, wsparte przez Wydział Kultury Urzędu Miasta Krakowa.

Zaczęło się 9 lipca w rocznicę urodzin - a jednak! - w samo południe, bo wtedy przyszedł na świat, w Muzeum Niepodległości w Warszawie, wystawą „Pastele”. Później był cały ciąg. Tylko w Krakowie otwierał wystawy w Pałacu Biskupa Ciołka, w Śródmiejskim Ośrodku Kultury, w Pałacu Sztuki. - Była to wielka retrospektywa, ale jednocześnie dająca nadzieję, że się dobrze zapowiadam…

Obecnie galeria Opery Krakowskiej prezentuje ekspozycję „Cztery żywioły i czarne słońce na czarnym tle”, towarzyszącą premierze „Don Pasquale”, do której Trzebiatowski zaprojektował plakat. Tydzień wcześniej otwierał swą wystawę w Muzeum Sztuki Medalierskiej we Wrocławiu. Na koniec - w maju 2017 - wystawa w Norymberdze, która jako dwunasta zamknie ten festiwal. No, wymaga to sił.

- Trzymają mnie geny kaszubskie oraz praca, nie mam czasu na starzenie się - mówi Janusz Jutrzenka Trzebiatowski, malarz, plakacista, grafik, medalier, poeta, który wydał 14 tomików.

Te Kaszuby to matecznik. Tam, w Chojnicach, wszystko się zaczęło i one wciąż o Trzebiatowskim pamiętają.

Z Chojnic do Krakowa

To w Muzeum Chojnickim jako 18-latek miał pierwszą wystawę. - Jeszcze nie dostałem się na studia, a już miałem wystawę… Zorganizował mi ją kustosz tego muzeum, wielki znawca kaszubszczyzny i etnografii Julian Rydzkowski. A później te głównie prace złożyłem jako tzw. teczkę na Wydziale Architektury Wnętrz krakowskiej ASP.

W Kraków wrastał szybko. Jako medalier projektował modele metalowych znaczków dla rozmaitych instytucji. Tylko PTTK, którego oddział akademicki założył, zostając pierwszym prezesem, miało ich ponad setkę.

Jako student budował Nową Hutę, dzięki czemu w 1959 r. dostał tam mieszkanie. Dwa lata później uruchomił pierwszą w Polsce poradnię urządzania wnętrz mieszkalnych. Działała 11 lat. Założył też stowarzyszenie Grupa Nowa Huta, w którym spotkali się m.in.: Roman Banaszewski, Anna Guntner, Antoni Hajdecki, Marian Kruczek, Waldemar Krygier, Eugeniusz Mucha, twórcy, którzy odegrali ważną rolę w sztuce nie tylko Krakowa.

W 1971 r. trafił do Teatru Ludowego. Opracowywał graficznie programy kolejnych premier, projektował plakaty (plakat do spektaklu „Serce jak obłok” według Baczyńskiego dostał Brązowy Medal Biennale Plakatu Polskiego), opracował także nowe logo teatru, później zajął się również scenografią.

Stanisław Piwowarski - przy okazji półwiecza pracy artystycznej Trzebiatowskiego - doliczył się ponad 5000 różnorodnych, dojrzałych artystycznie prac: malarskich i rzeźbiarskich, plakatów i grafik oraz realizacji architektonicznych i scenograficznych... Jego obrazy trafiły do 109 muzeów w kraju i na świecie - od British Museum, poprzez Ermitaż po japońskie Ogaki Poster Museum. Teraz, po 12 latach, ile przybyło? - Pewnie dużo, może nawet bardzo dużo - mówi artysta i wyjaśnia, że był to okres ogromnie ważny, bo w roku 2010, w Chojnicach, na 6 kondygnacjach pięknej gotyckiej baszty zostało otwarte jako miejska placówka Muzeum Janusza Trzebiatowskiego - ze stałą ekspozycją 520 jego dzieł.

Z Chojnic do Chin

Kilka lat temu chińska delegacja z jednym z wicepremierów, jadąc z Warszawy do Gdańska, zatrzymała się w Chojnicach, gdzie zwiedziła muzeum Trzebiatowskiego. I tak trafił ze swymi pracami do Duolun Museum of Modern Art w Szanghaju.

Miał na swe płótna 300 metrów kwadratowych parteru i dwa liczące po 500 metrów piętra oraz 200-metrowe patio. - Półtora tysiąca metrów kwadratowych powierzchni tylko dla Trzebiatowskiego - akcentuje z dumą, tak właśnie, w trzeciej osobie, jak często mówi o sobie. Towarzyszył wystawie ponad 200-stronicowy album z cyklu „Malarze Europy”.

Jeden z obrazów, w parę miesięcy po wystawie, dom aukcyjny tego miasta wystawił na światowych targach sztuki za 150 tys. dolarów. - Wiem, że fotografował się na jego tle jeden z ministrów, a w dniu otwarcia pewna bizneswoman zarezerwowała obraz dla siebie. Po czym nigdy się nie pojawiła. Co się stało z tym obrazem? Bo nie zobaczyłem ani obrazu, ani pieniędzy. Z Chińczykami nijak nie mogłem się w tej sprawie dogadać; chińskiego nie znam, a oni w takich sytuacjach udają, że nie znają żadnego innego języka.

Ale nie narzeka, bo podejmowany był wspaniale, zaproszony został m.in. na bankiet do sali, w której był goszczony prezydent Polski, a poza tym otrzymał zaproszenie na rok 2017. Właśnie pracuje nad przygotowaniem 100 kolejnych obrazów. I już planuje podróż. Zresztą Chiny odwiedzał jeszcze w czasie rewolucji kulturalnej, bo podróże zawsze uwielbiał, czego potwierdzeniem są rozmaite pamiątki i opowieści, także z Indii, Wietnamu oraz Afryki.

Dobrze sprzedał za to, dorzuca przy okazji, obrazy wysłane na Międzynarodowe Targi Sztuki Współczesnej w Karlsruhe. Dobrze, czyli? 50 tys. zł za obraz.

W drodze do absolutu

Przygotowuje też eksponaty, które pojadą na Zamojszczyznę, do dworku w Siennicy Różanej, gdzie powstaje kolejne muzeum Trzebiatowskiego - znajdzie się w nim ok. 250 jego prac. Otwarcie jesienią 2017.

- Sam widzisz, jakie Trzebiatowski ma wzięcie - mówi, śmiejąc się z wciąż młodzieńczą buńczucznością i przekorą. Gdy przed laty pytałem go, czy nie miał kompleksu zmieniając logo teatru, stworzone przez Józefa Szajnę, wypalił: - Nigdy nie mam kompleksów, inaczej nie mógłbym być twórcą.

Z jednej strony lubi podkreślać wartość tego, co robi i z radością na przykład chełpi się tym, że Marek Sołtysik pisząc o jego malarstwie używa zwrotu „Mistrz Trzebiatowski”, z drugiej nie boi się wyznania: - To przyszłe pokolenia będą oceniały, w jakim stopniu to są śmieci, a w jakim wartościowe obrazy. Ja tego nie jestem w stanie ocenić.

A po chwili dodaje, że ten „mistrz” to może też prześmiewcze. Wreszcie mówi: - Patrzę na samego siebie nieustająco z drobnym przymrużeniem oka. Ja się cieszę sztuką, raduję, zatem nie boksuję się ani z nią, ani z otoczeniem.

Pytany, która z uprawianych dziedzin sztuki jest najważniejsza, z której chciałby być zapamiętany, odpowiada, że sztuka jest jednią, że są tylko różne środki wyrazu.

- Jeśli brak mi możliwości wyrażenia pewnych idei na płótnie, wtedy sięgam po słowo i powstaje wiersz. I to się uzupełnia. Chcę być artystą wypowiadającym się pełnią siebie… - wyjaśnia, mówiąc, że zmierza obecnie do syntezy sztuki. - Może nawet jestem w drodze do absolutu. Jak już dojdę i wrócę z tej drogi, to opowiem więcej…

Cały Janusz Trzebiatowski.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski