Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ignacy Matuszewski: W tych szlafrokach jest strasznie gorąco!

Paweł Gzyl
Rozmowa z klawiszowcem i wokalistą, Ignacym Matuszewskim, z krakowskiego zespołu Romantic Fellas, o jego płycie „How To Be Romantic”

- Jak zainteresowałeś się synth-popem z lat 80.?
- To wzięło się z fascynacji syntezatorami z tamtej epoki. W tej chwili przeżywają one renesans swej popularności. Całe szczęście ja postanowiłem zabrać się za ich kolekcjonowanie dziesięć lat temu, kiedy jeszcze gdzieniegdzie można je było kupić za bezcen. Oczywiście nie zatrzymuję sobie wszystkich, ale od tamtej pory przeszło przez moje ręce prawie osiemdziesiąt różnych syntezatorów. Zostawiłem sobie osiem takich, które najbardziej mi pasowały pod względem brzmienia. Do tego szpulowe i kasetowe magnetofony.

- Co Cię zachwyciło w tych instrumentach?
- Nie mam nic przeciwko komputerom i również je używam, ale klasyczne nagrania takich zespołów, jak Kraftwerk, które najbardziej mi się podobają, powstały właśnie na analogowym sprzęcie. Aby je wykorzystywać – trzeba było być prawdziwym muzykiem. Te dawne syntezatory zmuszają bowiem człowieka do kreatywnego myślenia, ustalenia systematyki pracy i rozsądnego podejścia do dźwięku. Tam nie da się czegoś wymazać myszką jak na komputerze – dlatego zanim się przystąpi do nagrywania, powinno się mieć utwór dokładnie przećwiczony. Kiedy człowiek jest ograniczony do ośmiu śladów, musi umieć zagospodarować je w przemyślany sposób.

- Romantic Fellas to pierwszy zespół, w którym wykorzystujesz swoje syntezatory?
- Na taką skalę – tak. Jestem pianistą po akademii, grywałem więc wcześniej z różnymi zespołami, wykorzystując fortepian czy pianino z elektronicznymi przystawkami. Przez pewien czas prowadziłem też własną grupę, która łączyła jazz z elektroniką, jak Weather Report. Zresztą moje zainteresowanie syntezatorami zaczęło się od krakowskiego koncertu ich klawiszowca, Joe Zawinula, jakieś 10 lat temu.

- Jak od fusion przeszedłeś do synth-popu?
- Może to sentyment? Pamiętam, kiedy byłem dzieckiem, moi rodzice słuchali takiej muzyki w aucie. A podobno właśnie dzieciństwo ma największy wpływ na człowieka. Jest w tej muzyce coś odważnego – zarówno pod względem kompozycji, jak również aranżacji i brzmienia. A z drugiej strony te eksperymenty zamykają się w formule piosenki. Dzięki temu można oryginalne pomysły sprzedawać w komercyjny sposób. To coś, czego mi dzisiaj brakuje w popie.

- Jak znalazłeś kolegów, którzy podzielają Twoje fascynacje?
- Z większością z nich chodziłem do Szkoły Muzycznej im. M. Karłowicza w Krakowie. Dlatego znamy się z Michałem i Justynem prawie 20 lat. Pierwsze, szczeniackie próby wspólnego muzykowania, mieliśmy już podstawówce, potem wciągnął nas jazz, który studiowaliśmy i wykonywaliśmy profesjonalnie. A Kubę poznałem w salce prób jego grupy Further Away – tuż przed rozpoczęciem działalności naszego zespołu.

- Kiedy pierwszy raz posłuchałem Romantic Fellas, nie wiedziałem czy to, co robicie jest na serio czy to pastisz.

- Oczywiście, że do pewnego stopnia to pastisz. Trochę nas wszystkich śmieszą wypowiedzi gwiazd popu czy rocka, w których opowiadają z wielką powagą, jak to niby „wyrażają siebie”. Dlatego postanowiliśmy podejść do konwencji piosenki sarkastycznie, choćby wykorzystując w tekstach wszystkie najbardziej oklepane formułki z popowych przebojów.

- No i macie pomysłowy image: występujecie w... szlafrokach.
- Pierwszy raz pojawiliśmy się na scenie w szlafrokach, dając koncert w radiowej Trójce. Stwierdziliśmy, że zaryzykujemy, bo nie było nas widać. (śmiech) O dziwo, okazało się, że w tych szlafrokach jest strasznie gorąco. (śmiech) Może w chłodniejsze wieczory jesienią będzie lepiej.

- Tuż po wydaniu płyty od razu pojawialiście się na prestiżowym festiwalu Spring Break, potem w Trójce, a ostatnio nawet w „Dzień dobry TVN”. Jakim cudem?
- Faktycznie: bardzo szybko poszło. Wszystko przez to, że wygraliśmy w Szczecinie Festiwal Młodych Talentów. Nagrodą było wydanie singla przez wytwórnię Kayax. Jej szefowie ostatecznie stwierdzili, że zamiast tego dokonają reedycji debiutanckiego albumu Romantic Fellas, który początkowo opublikowaliśmy sami. Teraz mamy z nimi podpisany kontrakt na trzy płyty. Niby więc możemy spać spokojnie, ale z drugiej strony wszystko to stało się tak szybko, że nawet jeszcze nie zdążyliśmy się zastanowić, w którą stronę pójść dalej.

- Ty jesteś twórcą całego repertuaru zespołu?
- Tak. Przez lata grania zgromadziłem w szufladzie trochę piosenek, których nie było okazji wykorzystać. Słychać było w nich mnóstwo moich różnych inspiracji. Opracowałem je więc pod kątem Romantic Fellas – i zabrzmiały całkiem spójnie. Samo nagranie płyty zajęło nam miesiąc. W tym momencie chcemy trochę zmienić sposób pracy, aby była ona bardziej wspólna. I mamy zamiar zwrócić się w zdecydowanie taneczną stronę.

- W najbliższą sobotę zagracie na krakowskim Kołłątajowskim Przeglądzie Sztuki w klubie ZetPeTe. Czego możemy się spodziewać?

- Będą bardziej rozbudowane piosenki z płyty. Mamy też kilka utworów, które zostały zainspirowane „muzyką z wind”, którą kiedyś w celach użytkowych produkowała firma Muzak. Obliczała ona marketingową przydatność różnych kompozycji – pod kątem najprzyjemniejszego oczekiwania w poczekalni u lekarza czy najbardziej wydajnej pracy w biurze. My nagraliśmy trzy bossanovy stylizowane na „muzykę z wind”.

- Zabierzesz na koncert swoje analogowe maszyny?

- Tak. Mam taką „ekonomiczną” wersję tego zestawu, z którą jestem stanie zmieścić się z chłopakami do jednego auta, jeśli się dobrze ściśniemy. (śmiech) Tylko na duże koncerty, jak choćby ten w Trójce, zabieram pełny zestaw – czyli pół domu. (śmiech) Brzmienie tych instrumentów jest jednak nie do podrobienia.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 19

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski