Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stanisław Lem wciąż zabiera ludzi w kosmos. I wkręca w swoje obsesje

Katarzyna Kachel
Rodzinne wakacje. Stanisław Lem z żoną Barbarą i synem Tomkiem
Rodzinne wakacje. Stanisław Lem z żoną Barbarą i synem Tomkiem fot. archiwum rodzinne
Miał pecha. Gdyby urodził się w Stanach Zjednoczonych, jego teorie i wizje 50 lat temu uznano by za przełomowe. Wyszukiwarka Google mogłaby się nazywać ariadnologią, a Stanisława Lema wielbiono by jako ojca fantomatyki i twórcę filozofii przypadku. Proroka. Co nam zostało po geniuszu z Krakowa?

Kiedy pisał „Summa technologiae”, mówiono o nim w Polsce lekceważąco: pisarz dla dzieci. Jakieś bajki robotów tworzy, opowieści o pilotach i maszynach cyfrowych, które walczą ze smokami. A on właśnie w swej biblii rozpracowywał mechanizmy biotechnologii, szkicował techniki nanotechnologii, myślał o filozofii przypadku. Wreszcie, gdyby było mało, wieszczył powstanie internetu. I choć to ostatnie odkrycie mocno go w efekcie rozczarowało (miał powiedzieć: „Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów”), do końca pozostał wierny swojemu osobistemu kosmosowi i nauce. I ta lojalność mu się opłaciła. Krakowski pisarz jest najczęściej tłumaczonym polskim autorem. Jego książki są czytane w 41-42 językach obcych, w łącznym nakładzie ponad 30 milionów egzemplarzy! - Nadal ma tę siłę wykręcania umysłów i nawracania na swoje obsesje, ale już tylko w specyficznym podzbiorze czytelników, zazwyczaj z wykształceniem ścisłym, ze starszych pokoleń - uważa pisarz Jacek Dukaj.

Klasyk, ale martwy - jak widzą to niektórzy? - Niszowy, nie martwy - oponuje Dukaj. -Trudno chyba nazwać „martwym” kogoś, kto jest najpoczytniejszym polskim autorem na świecie - dodaje Robert Piaskowski, zastępca dyrektora ds. programowych Krakowskiego Biura Festiwalowego, które realizuje kilka projektów poświęconych Lemowi. -Dziś wydaje się żywy jak nigdy - uważa - Stanowi doskonały punkt odniesienia dla wszelkich spekulacji futurologicznych, filozofii technologii i przyszłości.

Bo chyba nie ma pisarza, który by lepiej opisał problem granic ludzkiego poznania. I tak też, zdaniem profesora Jerzego Jarzębskiego, wybitnego lemologa, powinniśmy go czytać. -Interesował go człowiek, nie gadżety. Owszem, w kontekście nauki, technologii, ale zawsze człowiek i jego kondycja - przekonuje.

I właśnie ludzie, nasz gatunek - jak mówi profesor - i tragiczny, i komiczny zarazem, jest kluczem do dzisiejszego Lema. I to kluczem bardzo współczesnym.

- Dlatego ani on martwy, ani niszowy - kwituje Wojciech Zemek, sekretarz pisarza. - Jego dzieła świetnie się sprzedają, jego teorie stają się tematem akademickich rozważań, prac doktorskich, dyskusje na forum rozgrzewają uczestników do czerwoności. Czytają go w Korei, Japonii, Turcji i w Chinach…

Właśnie dostał chiński przekład „Cyberiady”. Na skrzydełkach nota o pisarzu i bardzo ładne zdjęcie. Czesława Miłosza.

FBI ma oko na Lema

Zdaniem Philipa K. Dicka Stanisław Lem nie mógł naprawdę istnieć. Amerykański pisarz wysłał nawet w 1974 roku donos od FBI, w którym udowadniał, że nikt na świecie nie może pochwalić się taką mnogością stylów i pomysłów: „Ten Lem to musi być nazwą organizacji komunistycznych pisarzy, którzy chcą zdominować gatunek SF” - był przekonany. - Faktycznie, był niczym nieziemska, intelektualna siła, która dominuje dyskusję na tak wielu polach nauki, że wydaje się to niewiarygodne. Nie do ogarnięcia - zgadza się w sumie Wojciech Zemek.

Bo jak ogarnąć razem tematy historyczne, językoznawcze, astronomiczne, ekonomiczne, matematyczne, filozoficzne? Do tego dodać te mające swoje korzenie w logice, genetyce, biologii, okultyzmie, inżynierii itd.? Wiedza krakowskiego pisarza zdawała się nie mieć granic. Mógł nią spokojnie obdzielić kilka naukowych instytutów, setki naukowców.

Czytelnicy żyjący w rzeczywistości PRL karmili się nią zachłannie. - Przed 1989 czytało się Lema masowo i żywo, był częścią krwiobiegu kultury - zauważa Dukaj. - Wierzyliśmy, tak jak mówił, że nauka jest i przekleństwem, i zbawieniem świata - przyznaje Maciej Maciejewski z zawodu architekt, pasjonat fizyki, administrator Forum na stronie www.lem.pl. - Wierzyliśmy też, jak mówił, że o ile się wcześniej nie pozabijamy, nasz rozwój jest od tej nauki ściśle zależny. Wszystko się sprawdziło.

Czy Lem zdawał sobie sprawę z własnego geniuszu, cech proroka? - Żył w swoim kosmosie, można powiedzieć w matrixie. Co więcej, on przecież ten matrix sam opisał 50 lat temu - uśmiecha się Zemek. - Dowodził, że jesteśmy nie tylko zdolni do odwzorowywania rzeczywistości, ale także do wykreowania nowej, w którą będzie można wejść. Za pośrednictwem wszystkich zmysłów. Dokładnie jak w filmie.

Cuda? Maciejewski:- Nie. U Lema nie było cudów, granicą jego teorii była nauka, choć niektórym trudno było w to uwierzyć.

Bo wizje wirtualnej rzeczywistości, cyberprzestrzeni były wówczas na tyle nowe i niezrozumiałe, że nie wywołały w Polsce ani naukowych debat, ani zachwytów. Nie stały u źródła projektów badawczych i eksperymentalnych, które mogłyby okazać się przełomem. Nikt nie zainteresował się lemowską wizją maszyn, które dziesięć lat później zostaną opisane jako komputery. A ich mechanizm działania nakreśla choćby w „Astronautach”, wydanych w 1951 roku! Szkoda.

„Nie było odzewu ani ze strony autorów czy krytyków science fiction, ani ze strony autorytetów naukowych, z jednym wyjątkiem Kołakowskiego, który mnie wyśmiał” - mówił w 2000 roku Stanisław Lem Tomaszowi Fiałkowskiemu w książce „Świat na krawędzi”. „ Obowiązuje zwykle reguła: co jest w danym czasie nie do wiary, na wiarę nie zasługuje. W Stanach Zjednoczonych, gdzie opinia powszechna bardzo silnie podbudowana jest ludzką naiwnością i typowo amerykańskim hurraoptymizmem - możemy wszystko, polecimy na Księżyc i na Marsa, zrobimy to i tamto…”

I może, gdyby „Summa Technologiae” ukazała się wówczas właśnie w tej hurraoptymistycznej Ameryce, być może życie Lema potoczyłoby się inaczej. - Niestety, ta biblia Lema wyszła po angielsku pół wieku po jej pierwszym polskim wydaniu - przypomina Zemek. - Dokładnie trzy lata temu. Komentarze zagranicznych naukowców(m.in. w „New Scientist”) były jednoznaczne: Lem przewidział kierunki rozwoju technologii. Był wizjonerem, prognostą.

Google dziś spokojnie mógłby się nazywać ariadnologią, słowem stworzonym przez Lema w „Summie” . Mielibyśmy powód do dumy.

Wciąż żywy Lem

Jaki był, jak funkcjonował na co dzień? Lem nie doczekał się jeszcze biografii. Z opisów bliskich i znajomych wiemy, że był pełen sprzeczności. Kochał słodycze i był oderwany od rzeczywistości. Do końca życia został dużym dzieckiem, który puszcza bańki mydlane z wnuczką i buja się na huśtawce. Nie radził sobie w biznesach. Zaliczka, jaką otrzymał za pierwsze angielskie wydanie „Solaris” wyniosła zaledwie 100 funtów szterlingów. Lepiej wyszedł na filmach, tych hollywoodzkich zwłaszcza. Dobrze też sprzedał się słynny zielony mercedes Stanisława Lema, bo za 50 tys. 211 złotych (aukcja charytatywna). Tyle że było to już dwa lata po jego śmierci. - Nie chciał zarabiać za wszelką cenę. Przy wszystkich decyzjach związanych ze spuścizną mistrza, mamy się kierować jednym: wartością artystyczną i zachowaniem dobrego imienia Lema - podkreśla Zemek.

Temu mają służyć kolejne wydania, wznowienia i tłumaczenia. W Polsce co prawda Lem sprzedaje się gorzej niż w Rosji, nie ma jednak co narzekać. - Należy do grupy najpopularniejszych polskich pisarzy - nie ma wątpliwości Marcin Baniak z Wydawnictwa Literackiego. -Wśród czytelników wciąż utrzymuje się mit genialnego pisarza i myśliciela. Inspiruje i nadal jest swego rodzaju punktem odniesienia.

O jego potędze świadczą też twarde dane sprzedażowe - od roku 2006, czyli od roku, w którym Stanisław Lem zmarł, WL sprzedało blisko 200 tysięcy jego książek! Na pierwszym miejscu bezapelacyjnie znajdują się „Bajki robotów”, następnie „Solaris”, i „Dzienniki gwiazdowe”. - Zainteresowanie utrzymuje się na wysokim poziomie, dlatego też planujemy kolejne wznowienia. Już wkrótce nakładem WL ukażą się: „Powrót z gwiazd”, „Eden”, „Śledztwo”, „Katar”, „Głos Pana” i „Pokój na Ziemi” - wylicza.

A jeśli wszystko ułoży się pomyślnie, na podstawie prozy Lema powstanie już niedługo gra komputerowa. Będzie tak popularna jak Wiedźmin? Fani mistrza wierzą, że tak. Stanisław Lem żyje także w środowisku naukowym. Jego filozofia przypadku dla wielu literaturoznawców jest ciekawą opcją rozumienia dzieła literackiego, jego rozumienie Boga także wywołuje dyskusję. Dowodem jest choćby naukowa konferencja, którą w Krakowie 21 maja organizuje Uniwersytet Papieski. Tytuł „Filozofia Boga i religii w twórczości Stanisława Lema” Piaskowski: -Kraków był domem pisarza od czasów powojennych, a że jak wiadomo Lem nie lubił podróżować, zżył się z miastem, a ono z nim. Dlatego powinniśmy z niego czerpać. Wykorzystywać go. - Jest idealnym patronem Krakowa Miasta Literatury UNESCO - w jego wybitnej literaturze łączą się ze sobą kreatywność, nowoczesność z głębią spojrzenia na otaczającą rzeczywistość i mądrym krytycyzmem wobec współczesności i przyszłości - wylicza Piaskowski.

Inspirujmy się tym, czytajmy Lema. Bo choć on sam mawiał: „Nikt nic nie czyta, jeśli czyta, nie rozumie; jeśli rozumie, natychmiast zapomina”, była w tym prowokacja. Dlatego Wojciech Zemek wierzy, że ci, którzy sięgają po Lema rozumieją i, jak mówi Dukaj, dają się wkręcać w jego kosmos znaczeń i teorii. Może to czasem lepsze niż pozostanie na Ziemi?

***

Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 roku, zmarł 27 marca 2006 roku. 10 lat po śmierci wciąż inspiruje. Węgrzy chcą nakręcić na podstawie „Głosu Pana” film, „Katar” ma zostać sfilmowany przez Niemców. Pojawiaja się szkoły im. Stanisława Lema, studenci bronią prac magisterskich, jego teorie są omawiane podczas konferencji naukowych. Borys Lankosz nakręcił dokument o Stanisławie Lemie i totalitaryzmach, planowana jest kioskowa edycja dzieł Lema, a także Biblioteka Lema - to lista książek dla pisarza najważniejszych, które być może staną się podstawą do stworzenia nowego fakultetu na Uniwersytecie Jagiellońskim. Krakowskie Biuro Festiwalowe z okazji 100-lecia urodzin pisarza planuje zorganizowanie konferencji i wystawy. A już teraz, w najbliższy czwartek, z okazji dziesiątej rocznicy śmierci pisarza KBF i Wydawnictwo Literackie organizują dyskusję „Czy Lem był ostatnim futurologiem?” Zapraszamy 7 kwietnia na godzinę 18.30 do Arteteki Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej (ul. Rajska 12, wejście od ul. Szujskiego)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski