Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

BAAsch: Tworzenie muzyki porównuję do medytacji

Rozmawiał Paweł Gzyl
Baasch sprawia, że electro-pop jest nadal muzyką romantyczną
Baasch sprawia, że electro-pop jest nadal muzyką romantyczną Fot. Piotr Porebsky (Metaluna)
Rozmowa z wokalistą i producentem, Bartoszem Schmidtem, znanym jako BAAsch, o jego nowej płycie „Grizzly Bear With A Million Eyes”.

- Po raz pierwszy usłyszeliśmy o Tobie, kiedy skomponowałeś muzykę do filmu „Płynące wieżowce”. Rzadko zdarza się, by młody producent debiutował od razu soundtrackiem. Dlaczego nie zdecydowałeś się dalej zajmować komponowaniem dla filmu, tylko zwróciłeś się w stronę piosenki?
Komponowanie muzyki do filmu było świetnym doświadczeniem i chętnie podjąłbym się tego jeszcze raz. Ale praca nad autorskim albumem i granie koncertów było dla mnie jeszcze ważniejsze. Po premierze „Płynących Wieżowców” skupiłem się po prostu na swojej pierwszej płycie długogrającej. Myślę, że teraz, po wydaniu drugiego albumu i po szeregu kolaboracji, czuję, że znowu mógłbym zmierzyć się z soundtrackiem. Oczywiście pod warunkiem, że scenariusz filmu by mi się spodobał.

- Młodzi ludzie w minionej dekadzie, kiedy chcieli wyrazić siebie, sięgali po gitary i grali indie rocka. W tej dekadzie – sięgają po syntezatory i grają electro-pop. To właśnie „duch czasu” sprawił, że i Ty sięgnąłeś po elektronikę?
Myślę, że tak. Po pierwsze wychowałem się na muzyce elektronicznej, większość ważnych dla mnie zespołów, kiedy jeszcze byłem nastolatkiem, działała właśnie w obszarze muzyki elektronicznej. Dodatkowo lubię samodzielnie robić muzykę, a elektronika daje takie możliwości. Pozwala nagrywać utwory praktycznie w stu procentach samemu. To bardzo rozwijające, pozwala na nieograniczoną kreatywność.

- Electro-pop, który objawiłeś na swym debiutanckim albumie „Corridors”, ma różne oblicza – to bardziej romantyczne z lat 80. i to bardziej taneczne z obecnych czasów. Które jest Ci bliższe?
Myślę, że moja muzyka jest dosyć romantyczna. Nigdy tego nie planuję, tak po prostu się dzieje. Muzyka taneczna też jest dla mnie ważna, ale, ja piszę przede wszystkim piosenki. Ważny jest dla mnie tekst, kompozycja, to wszystko sprawia, że moja muzyka oddala się od typowej muzyki klubowej. Myślę też, że romantyzm w electro-popie nie jest zarezerwowany tylko dla dawniejszych lat. Odkąd ludzie odkryli syntezatory, wlewają w nie mnóstwo emocji, elektronika do dzisiaj bywa bardzo romantyczna.

- Na naszej scenie electro-popowej dominują śpiewające dziewczyny. Ty jesteś jednym z niewielu wokalistów. I od razu wyrobiłeś sobie charakterystyczny styl – trochę mroczny, ale też zmysłowy. Łatwo było Ci się otworzyć na śpiewanie?
Śpiewanie jest dla mnie bardzo naturalne. Śpiewam od zawsze. Tak naprawdę nie jestem producentem, który w pewnym momencie otworzył się na śpiewanie, tylko wokalistą, który postanowił sam produkować sobie płyty. Po prostu nie mogłem znaleźć producenta, który czułby muzykę podobnie do mnie, więc postanowiłem zabrać się za produkcję samemu. Bardzo się cieszę, że mogę robić muzykę samodzielnie. Tylko wtedy ma to dla mnie sens.

- Po wydaniu „Corridors” dałeś sporo koncertów, co w przypadku electro-popowego wykonawcy wcale nie jest takie oczywiste. Jak ten kontakt z publicznością wpłynął na muzykę, która znalazła się na Twoim drugim albumie?
Wszystkie doświadczenia muzyczne, które zebrałem po drodze miały wpływ na pracę przy drugim albumie. Faktycznie sporo zagranych koncertów, ale też współpraca z innymi artystami, na przykład płyta nagrana z Rysami, płyta z remiksami moich utworów z pierwszego albumu itd. Także sporo wysłuchanych po drodze płyt. To wszystko rozwija, zostaje w człowieku i wpływa na to, co samemu się robi.

- Nowością na „Grizzly’m” jest to, że zaprosiłeś znajomych instrumentalistów, by wykorzystać „żywe” brzmienia. Czysta elektronika zaczyna Cię nudzić?
Przez cały czas staram się rozwijać. Bardzo lubię poznawać w muzyce nowe obszary. Przy pierwszej płycie zdecydowałem się na dogranie żywej perkusji. Teraz chciałem eksperymentować z dodatkowymi brzmieniami. Czułem, że płyta sporo na tym zyska. Od zawsze chciałem też pracować z muzykami, których zaprosiłem na ten album.

- Na pewno między samodzielnym tworzeniem „Corridors” a zespołowymi nagraniami „Grizzly’ego” były spore różnice. Jaki sposób pracy obecnie bardziej Ci odpowiada i dlaczego?
Pierwsza płyta była bardziej intymna, osobista. To był też mój pierwszy test - czy uda mi się zmierzyć z trudną materią, jaką jest pełnowartościowy album, na którym jest powiedzmy 10 utworów, które wspólnie tworzą spójną całość, która niesie ze sobą jakąś treść i jest atrakcyjna nie tylko dla mnie, ale też dla słuchacza. To zupełnie co innego niż EPka, czy single, albo nawet muzyka do filmu. Myślę, że to było super, że pracowałem nad tym albumem samemu. Zmierzyłem się sam z tym zadaniem. To pomogło mi wypracować swój własny język muzyczny, swój sposób na pisanie piosenek itd. W przypadku drugiego albumu doszła dodatkowa wartość jaką jest wymiana energii z innymi, wspólna zajawka. Dla kogoś, kto głównie pracuje sam w domu, to jest fajne urozmaicenie. Myślę też, że taka praca jest łatwiejsza. Jeśli odpowiednio dobierze się współpracowników, potrafią cię zaskoczyć, pomóc ci, nagrać rzeczy, na które sam byś nie wpadł. Album staje się pracą zespołową i chwilami masz wrażenie, jakby powstawał sam.

- „Grizzly” jest w jakimś sensie kontynuacją tego, co grałeś na „Corridors”, ale zawiera lżejszą i jaśniejszą muzykę. To dlatego, że na debiucie wyrzuciłeś z siebie wszystkie negatywne emocje?
Chyba częściowo tak. Myślę, że jestem trochę spokojniejszy, niż kiedy pisałem Corridors. Więcej rzeczy mam gdzieś, do wielu spraw nabrałem dystansu itd. Z drugiej strony spotykam się z opiniami, że to Grizzly jest bardziej mroczne. Z tym mrokiem to zawsze jest trudna sprawa. Co to jest ten mrok i z czego wynika?

- Śpiewasz po angielsku, co oczywiście pasuje do muzyki, ale też jest zapewne pewną barierą oddzielającą Cię od fanów. Czy teksty są dla Ciebie na tyle ważne, że myślałeś, aby kiedyś wykonywać je po polsku?
Wychowałem się na muzyce angielskojęzyczniej. Śpiewanie po angielsku jest dla mnie prawie tak naturalne, jak mówienie po polsku. Nie wykluczam pisania w ojczystym języku, ale nie chcę tego planować. Na pewno nie będzie to decyzja wynikająca z przyczyn pragmatycznych. Na przykład dlatego, żeby zwiększyć swoją publiczność. Może po prostu język angielski przestanie mi kiedyś wystarczać…

- Twoje teksty są dosyć introwertyczne i metaforyczne. Obecna sytuacja na świecie i w Polsce nie kusi Cię, aby zabrać głos w sprawach politycznych czy społecznych w bardziej bezpośredni sposób?
Raczej nie. Owszem, sytuacja polityczna i społeczna nie jest mi obojętna. Częściowo była inspiracją do tekstów na nowym albumie. Jednak nigdy nie piszę muzyki z myślą o tym, jaki wywrze ona wpływ na odbiorcę. Nie zakładam, o czym ma być utwór, jak ma brzmieć itd. Dopiero, kiedy album jest już gotowy, zastanawiam się, jak odbiorą go inni. Proces tworzenia muzy przebiega u mnie bardzo intuicyjnie, częściowo nieświadomie. Lubię porównywać tworzenie muzyki do medytacji. Wyłączam wtedy takie rozumowe, siłowe myślenie. Muzyka pisze się sama. Nigdy nie czułem potrzeby, żeby traktować muzykę instrumentalnie, żeby wpływać na myślenie innych. Jeśli tak się dzieje, to super, bo to oznacza, że ta muzyka nie jest im obojętna, ale nie taki mam cel, kiedy ona powstaje. Ja po prostu robię swoje.

- Od początku electro-popu dla wszystkich jego wykonawców zawsze bardzo ważna była moda. Tak jest i do dzisiaj – również w Polsce. Czy to, jaką tworzysz muzykę, ma wpływ na to, jak się ubierasz?
Myślę, że to jak się ubieram wynika z tego, kim jestem. Tak samo z muzyką. Piszę taką nie inną muzyką, bo jestem sobą. Moda i muzyka to tylko inne sposoby wyrażenia siebie.

- Nagrywasz dla NextPop. Kiedyś zasugerowałem Robertowi Amirianowi, że powinien stworzyć ze swoich artystów projekt na miarę This Mortal Coil z 4AD z lat 80. Jeśli by tak się stało, z kim z kolegów lub koleżanek z wytwórni chciałbyś współpracować?
Przede wszystkim z BOKKĄ.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 12

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski