MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Madame Voisin

Redakcja
Obywatelskie doniesienie kapłana z Notre Dame nie było zaskoczeniem. Paryż w roku 1673 był pod wrażeniem procesu cynicznej i obłudnej markizy de Brinvilliers, która otruła swojego ojca, braci, a także usiłowała w ten sposób zamordować męża i pozostałych członków rodziny. Miasto obiegały plotki, iż wiele osób, podobnie do niej, za pomocą arszeniku rozwiązuje problemy małżeńskich trójkątów i skraca sobie drogę do spadków. Wykrycie jednak tych zbrodni nie było w owych czasach sprawą łatwą. Każda nagła śmierć zawsze może mieć zarówno naturalną przyczynę, jak i być zadana podstępnie, za pomocą trucizny. Ale podejrzenia trzeba poprzeć dowodami. Test na wykrywanie arszeniku opracował dopiero w roku 1836 brytyjski chemik James Marsh, powołany 4 lata wcześniej do roli biegłego w procesie o otrucie arsenem. Do tego czasu substancja ta była najczęstszym, bezkarnym zabójcą.

Była to największa w historii afera trucicielska, w której oskarżenia padły pod adresem najwybitniejszych osobistości we Francji w czasach Ludwika XIV

418
Popularny z końcem XVII wieku w Paryżu druk ulotny, opisujący historię madame Voisin i jej niecne sprawki

W archiwach Bastylii znajduje się skrawek papieru datowany na rok 1673, skreślony ręką jednego ze spowiedników katedry Notre Dame w Paryżu. Zawarta w nim poufna informacja przeznaczona jest dla urzędującego w Chatelet szefa paryskiej policji Nicholasa de La Reynie. Duszpasterz czuje się w obowiązku, bez zdradzania żadnych nazwisk, powiadomić go, iż od jakiegoś czasu spora liczba penitentów przyznaje się w konfesjonale do zbrodni trucicielstwa. Sądzi zatem, że stosowne władze winny zmniejszyć łatwość, z jaką można nabywać i sprzedawać trucizny.
   W 1677 agenci La Reynie’a rozpracowali międzynarodową szajkę handlarzy trucizn, rozgałęzioną na terenie Francji, Anglii, Portugalii i Włoch. Jej członkami byli szanowani obywatele, prawnicy, bankierzy, a szefem francuski arystokrata Francais Galaup de Chasteuil, postać wyjątkowa nawet jak na ową zdemoralizowaną epokę - doktor praw, kawaler maltański i przeor karmelitów, trzymający w swej celi kochanki. Rozbicie tej grupy było sporym sukcesem, ale rychło okazało się zaledwie wstępem do wielkiej afery, w którą zamieszanych było wiele wybitnych osobistości z publicznego życia ówczesnej Francji.
   Jak często się zdarza, jej początek był całkowicie przypadkowy. Pewien paryski prawnik, Perrin, biesiadował w towarzystwie krawcowej swojej żony, niejakiej Vigoureux (to, dlaczego się z nią zadawał, pozostaje nadal w sferze domysłów). Przy stole siedziała także lokatorka pani Vigoureux, Marie Bosse, której nadmiar wina rozwiązał język: "Jakąż ja mam cudowna pracę! A jakich wyśmienitych klientów! Same księżne, markizy, lordowie! Jeszcze tylko 3 otrucia i udam się na emeryturę, moja fortuna już jest wystarczająca". Z gwałtownej reakcji pani Vigoureux Perrin wywnioskował, że Bosse bynajmniej nie żartowała, a jej wyznanie było szczere. Perrin doniósł o tym Desgrezowi, oficerowi policji, który prowadził śledztwo w sprawie markizy Brinvilliers. Pragnąc definitywnie przekonać się o winie pani Bosse, Desgrez posłał do niej żonę jednego ze swoich policjantów. Kazał jej zwierzyć się, że ma kłopotliwego męża, którego chciałaby się pozbyć. Jak oczekiwano, Bosse zgodnie z planem sprzedała jej truciznę. 4 stycznia 1679 r., z rozkazu La Reynie’a, Desgrez i jego ludzie zrobili nalot na dom pani Vigoureux. Obie niewiasty zostały aresztowane i poddane wstępnemu przesłuchaniu.
   Jego wynik wprawił jednak śledczych w zakłopotanie. Próbując ratować skórę, obie kobiety zaczęły oczerniać się wzajemnie; ujawniały coraz to bardziej rewelacyjne szczegóły, wymieniając nazwiska swoich klientów, powszechnie znanych osobistości.
   Pierwszą podejrzaną aresztowaną 11 lutego 1679 roku była madame de Poulaillon, która usiłowała zabić swojego bogatego, podstarzałego męża zatrutą koszulą dostarczoną przez Marie Bosse. Potem przyszła kolej na dowódcę królewskiej gwardii marszałka de Luzembourg, markiza de Feuquieres, hrabinę de Soissons, diuszesę de Bouillon, generalnego poborcę podatków od kleru, Pennautiera... W zeznaniach Bosse i Vigoureux często pojawiało się nazwisko Catherine Deshayes alias Monvoisin, znanej w Paryżu powszechnie jako La Voisin, modnej wróżki. I ona więc została aresztowana 12 marca, w niedzielę, gdy wychodziła z porannej mszy, a jej wyznania spowodowały zasadniczy zwrot w przebiegu śledztwa. Madame Voisin cieszyła się protekcją wysoko postawionych osobistości z najbliższego otoczenia króla, między innymi pani de Montespan, metresy Ludwika XIV, którą Voisin wymieniła wśród swoich klientek.
Zdając sobie sprawę z rozmiarów skandalu, jaki mógł powstać, gdyby wszystkie te osobistości zostały oskarżone podczas publicznego procesu, zdecydowano dochodzenie powierzyć, obradującej w paryskim Arsenale, specjalnej komisji, która przeszła do historii sądownictwa francuskiego pod nazwą Chambre Ardente "Izby Gorejącej". Została tak nazwana, bo okna jej zasłonięte były czarnymi oponami; komisja obradowała przy blasku świec. Inauguracyjne posiedzenie Chambre Ardente odbyło się 10 kwietnia 1679 roku, a już w jednym z pierwszych jej protokołów pojawiło się nazwisko monarszej kochanki, pani de Montespan.
   Dla króla Ludwika sytuacja była wysoce niezręczna. 21 września napisał do La Reynie’a prosząc, aby protokoły z poszczególnych przesłuchań były spisywane na oddzielnych kartach, a nie w księgach głównych, i dostarczane mu wcześniej, niż otrzymają je wszyscy członkowie komisji. Nikt nie znał więc treści wszystkich zeznań, komisja in gremio otrzymywała protokoły ocenzurowane. Po zakończeniu sprawy i rozwiązaniu "Izby Gorejącej" większość kompromitujących akt z rozkazu króla została zniszczona. O wadze zarzutów stawianych królewskiej faworycie zdaje się świadczyć tylko pewien passus w pamiętnikach La Reynie’a: "Uczyniłem wszystko, co tylko mogłem uczynić, aby przekonać samego siebie, że te czyny (zbrodnie przypisane Montespan) zostały dokonane, ale nie doszedłem do żadnego wniosku. A potem na odwrót, szukałem wszystkiego, co mogłoby mnie przekonać, że one nie zostały spełnione, i to także okazało się, w tym samym stopniu niemożliwe".
   W tym czasie namiętny romans pomiędzy królem a panią de Montespan był skończony. 40-letni władca zaczął interesować się równie piękną, co głupią 18-letnią mademoiselle de Fontanges. Ale Montespan, która urodziła Ludwikowi 7 dzieci, była wciąż znaczącą figurą na dworze. Otrzymała funkcję ochmistrzyni królowej, najwyższą dostępną kobiecie. Jej poprzedniczką na tym stanowisku była hrabina de Soissons, która podejrzana o otrucie swojego męża, uciekła do Brukseli, uprzedzona - bardzo prawdopodobne, iż przez samego króla - o mającym nastąpić aresztowaniu.
Oskarżenia o kryminalne sprawki kierowane pod adresem osób wysoko sytuowanych w hierarchii społecznej zwykle mają krótki żywot, a surowość egzekutorów prawa dotyka bardzo często tylko płotki pełniące rolę kozłów ofiarnych. Tak było i tym razem. Uwaga sądu wyrokującego w trucicielskiej aferze skupiła się przede wszystkim na osobie madame Voisin i jej kompanów.
   Główną podejrzaną poddano wymyślnym torturom. Niewiele jednak tym sposobem uzyskano rzetelnych informacji. Voisin przeważnie zaprzeczała, a szczególnie konsekwentnie wypierała się jakichkolwiek związków z Montespan; chociaż, według jednego z pamiętnikarzy z tej epoki, obiecała sensacyjne rewelacje, jeżeli tylko darują jej życie. Jej wspólnicy byli bardziej gadatliwi. W rezultacie ich zeznań Voisin została oskarżona nie tylko o trucicielstwo, ale i o praktyki aborcyjne, magię i czarostwo. Wówczas to na kolejnym etapie śledztwa na scenie pojawiła się złowróżbna postać ekskomunikowanego 66-letniego księdza, abbe Guibourga, który miał jakoby odprawiać czarne msze, w czasie których składane były dzieci na ofiary, a za ołtarz służyły nagie ciała kobiet. Przesłuchiwany przed komisją razem z córką La Voisin, Marguerite Monvoisin i jeszcze jedną kobietą, madame Filastre, wmieszał panią Montespan w ich ciemne sprawki. Oskarżył ją, że kupiła napój miłosny, aby zatrzymać przy sobie króla, że pozwalała mu podcinać gardła dzieciom w czasie czarnych mszy, używając nagiego brzucha jako ołtarza w tym samym celu, tzn. aby zatrzymać łaski króla, że próbowała zabić swoją rywalkę - mademoiselle de Fontanges, używając pary zatrutych rękawiczek lub, według innych świadectw, zatrutym mlekiem; w końcu, że próbowała uczynić tak, aby król sam się zabił za pomocą zatrutego listu.
Powszechnie uważa się, że wszystkie te oskarżenia były spreparowane przez Guibourga, Marguerite Monvoisin i kochanka Voisin, Lesage’a, aby ocalić swe głowy. To, że zeznania całej trójki (które do dziś zachowały się w archiwum Bastylii) pełne są przejaskrawień, mających na celu samoobronę, jest jasne. Jednak tak samo jasne wydaje się, że coś z prawdy zawierały. Rzucanie oszczerstw na Montespan było w ogóle strategią dość ryzykowną, ale byłoby już zupełnie ryzykowne, gdyby nie miały jakichś podstaw. W archiwach Bastylii znajduje się protokół innego śledztwa, sprzed 12 lat poprzedzających aferę Voisin, zawierający streszczenie jej rozmowy z dwoma znajomymi, abbe Mariette i wspomnianym Lesage’em, datowane na wrzesień 1668. Jej treść odnosi się do różnych "ceremonii" i "spisków", które odprawiali dla Montespan, aby spowodować śmierć ówczesnej metresy króla, madame de La Valliere. Było to w czasie, kiedy Montespan już czekała, aby przejąć od niej "obowiązki" głównej kochanki Ludwika. Abbe Mariette został wówczas wygnany, zaś Lesage skazany na galery, chociaż Voisin starała się użyć swoich wpływów, aby zyskać dla niego uwolnienie. Dziwne, że nic wówczas nie próbowano uczynić w sprawie Montespan, ale nie ma też powodu, aby wątpić, że abbe Mariette i Lesage mówili prawdę.
Podczas półtorarocznej działalności "Gorejąca Izba" przeprowadziła śledztwa przeciwko 319 podejrzanym, wyrokowała w 109 sprawach, 36 osób stracono (m.in. Voisin, Vigoreux, Bosse, Filastre), 4 zesłano na galery, 34 oskarżonych skazano na banicję lub wysokie grzywny.
   Jednak 1 października 1680 r. Ludwik zadecydował zawiesić obrady Chambre Ardente. Według oficjalnej wersji - aby nie oczerniać kraju w oczach obcokrajowców. Najprawdopodobniej jednak dlatego, że krąg podejrzeń zaczął się coraz bardziej zacieśniać wobec pani de Montespan. Czy była istotnie winna, dziś nie sposób ocenić. Główni świadkowie zeznający przeciwko niej - Marguerite Voisin, Gui-bourg, Lesage, Filastre - byli mocno podejrzani, ale nie ma powodu, by przypuszczać, że wszystko, co zeznali, było nieprawdą. Czy otruła Fontanges i próbowała zabić króla? Chyba nie. Nie miała wystarczającego motywu, aby to uczynić. Po śmierci króla nic by nie zyskała, a chociaż wściekła na Fontanges, swoją następczynię i rywalkę, miała powody, by przypuszczać, że jej obecność nie potrwa długo. I tak się stało. Fontanges wypadła z łask w czerwcu 1680 i zmarła następnego roku. Autopsja wykazała śmierć z naturalnych przyczyn. Czy zaś kupowała napój miłosny, osobiście czy też za czyimś pośrednictwem, aby zachować względy królewskiego kochanka? Prawie pewne, że tak. La Reynie w swoich memuarach snuje domysły, że ktoś inny mógł ewentualnie próbować zabić króla za pośrednictwem Montespan, dostarczając jej afrodyzjaków z trucizną.
   Z drugiej strony, zachowanie pani Montespan po latach jest zastanawiające. Cechowała ją niespotykana pobożność, wiodła żywot pokutnicy. Ta dewocja i umartwianie się były wręcz chorobliwe aż do końca jej życia i ponad miarę li tylko śmiertelnego grzechu cudzołożenia z Ludwikiem. Według Saint-Simona zaczęła bać się ciemności i spała z 2 kobietami w swoim pokoju, które zawsze były gotowe do grania w karty, jedzenia, zajmowania się nią, gdy tylko obudziła się w środku nocy. Bała się śmierci, aczkolwiek zniosła ją spokojnie, gdy nadeszła w 1707 roku. Wszystko wskazuje na to, że pokutowała za o wiele groźniejszą zbrodnię niż tylko cudzołóstwo. W końcu, skoro nie było podstaw do oskarżeń, dlaczego Ludwik, miesiąc po śmierci Nicolasa La Reynie’a, spalił wszystkie posiadane dokumenty mające związek ze sprawą, a dotyczące jego byłej kochanki i matki jego dzieci?
   Po królewskiej decyzji zawieszenia działalności "Izby Gorejącej" La Reynie’a nalegał na kontynuowanie dochodzeń przed Chambre Ardente, ale przeważyło zdanie bardziej wpływowych osobistości. W rezultacie Gui-bourg, Lesage i Marguerite Monvoisin, wśród innych, uniknęli procesu i skazania. Pomiędzy majem a lipcem 1681 proces upadł.
   Wydaje się rzeczą szczególnie niesprawiedliwą, że Jeanne Chanfrain, kochanka Guibourga i na pewno bardziej ofiara niż winowajczyni, była torturowana i skazana na śmierć w czerwcu 1681 r., podczas gdy on sam żył w areszcie domowym w Besancon aż do stycznia 1686. W kwietniu 1682 Chambre Ardente została oficjalnie rozwiązana. Jeszcze tylko w grudniu Ludwik polecił uwięzić
14 spośród najbardziej obciążonych bohaterów afery (w tym Marguerite Voisin oraz Guibourga) w różnych zamkach i klasztorach na prowincji.
   31 sierpnia 1682 r., specjalnym dekretem parlamentu, zaostrzono przepisy dotyczące sprzedaży trucizn, rozporządzenie to do dziś stanowi bazę dla regulacji prawnych dotyczących toksycznych preparatów we Francji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski