- Złotych medali mam faktycznie bardzo dużo, ale każdy kolejny mnie cieszy. Na __pewno mi się nie znudzą - mówi Łukasz Czapla. - Ten jest nawet wyjątkowy. Do __strzelania wrócił mój wielki rywal Władysław Prianisznikow (zawodnik pochodzący z Ukrainy występuje teraz w barwach Rosji - przyp.), a ponadto start w pierwszej konkurencji w Mariborze mi nie wyszedł. Wiele osób uznało, że nic nie jestem już w stanie zdziałać. To im pokazałam, że się mylą.
Mieszkający w Słomnikach Czapla na co dzień trenuje konkurencje pistoletowe (w odróżnieniu od ruchomej tarczy są one w programie olimpijskim), a po karabin sięga tylko przed najważniejszymi imprezami. Taki układ się sprawdza. Choć po pierwszej konkurencji czempionatu w Słowenii, 40 mix (przebiegi mieszane), nie było powodów do optymizmu. Nasz strzelec zajął dopiero 8. miejsce (378 pkt, do podium brakło sześć „oczek”; wygrał Rosjanin Władysław Szczepotkin - 386).
- Przetrenowałem się. Pojechałem tam kilka dni wcześniej, żeby więcej poćwiczyć. Po pierwszych treningach forma była fenomenalna, ale później było coraz gorzej. W trakcie zawodów czułem, że to nie jest to, co być powinno. Dlatego przed następnym startem zrezygnowałem z treningu. Poszedłem na __spacer, spędziłem czas ze znajomymi, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. To mi pomogło - mówi.
W konkurencji 30+30 z 10 m Czapla w ubiegłym roku zdobył tytuł mistrza świata, miał też srebro w ME, więc był w gronie głównych kandydatów do podium. Ta rozgrywka miała inną formułę. Czterech najlepszych zawodników po części zasadniczej rywalizowało później w parach półfinałowych i meczach o medale (w danej serii punkt zdobywa ten, kto uzyska lepszy wynik strzału, a walka toczy się do uzbierania 6 pkt, z zachowaniem zasady 2 pkt przewagi).
Czapla pierwszy etap ukończył z 3. rezultatem (578 pkt, najlepszy był Szczepotkin - 587), a później strzelał jeszcze lepiej. W półfinale rozbił 6:1 Szweda Jespera Nyberga. Więcej emocji dostarczył finał ze Szczepotkinem. Strzelec Wawelu prowadził 4:1, później 5:3, lecz rywal zbliżył się na punkt. W kluczowym momencie Rosjanin chyba jednak nie wytrzymał presji - w 10. serii uzyskał 8,3 pkt, a Czapla 9,4, co dało naszemu zawodnikowi 6. „oczko” (6:4) i złoty medal.
- W eliminacjach kalkulowałem. Chciałem jak najlepiej strzelić w pierwszej części (przebiegi wolne, 30 strzałów - przyp. AB). Następnie przeliczyłem średnią, jaka jest mi potrzebna w danej serii do awansu, więc mogłem oszczędzić siły. Później to chyba okazało się decydujące - podkreśla. - Bardzo lubię taką bezpośrednią rywalizację, chciałem zacząć z przytupem i w pojedynku z Jesperem to mi się udało. Liczyłem, że tak będzie także w finale, ale przeciwnik dłużej walczył. W końcu dzień wcześniej został mistrzem Europy - dodaje.
Czapla ma w tym sezonie jeszcze mistrzostwa Europy w broni kulowej (z 50 m), które na przełomie lipca i sierpnia zaplanowane są w Baku. Teraz jednak nie wiadomo, czy wystąpi w strzelaniu do ruchomej tarczy. Jest szansa, że znajdzie się dla niego miejsce w kadrze pistoleciarzy.
- Rozmawiałam z trenerem, jest taka opcja. Gdybym miał wybierać, to postawię na pistolet. Ciągle marzę o występie na igrzyskach. Wierzę, że w końcu, w tym roku, wszystko zacznie działać tak, jak powinno - mówi Czapla.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?