MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Los i zapasy z jego meandrami

Redakcja
Rozmowa z dr. StanisŁawem Gniadkiem z Zakładu Badań Socjologicznych nad Przedsiębiorczością i Klasą Średnią, inicjatorem konkursu na pamiętniki bezrobotnych

-Jaki był cel ogłoszonego w ubiegłym roku, a zakończonego niedawno konkursu na pamiętniki bezrobotnych? Kto wziął w nim udział?

   - Konkurs na pamiętniki to jeden z elementów programu badań nad bezrobociem. Chcieliśmy się dowiedzieć, jak ci, których ono dotknęło, odbierają swoją sytuację. W odpowiedzi na nasz apel otrzymaliśmy 47 pamiętników osób niepracujących z całej Polski. Wśród autorów są ludzie z wykształceniem podstawowym, średnim. Jest też całkiem spora grupa - było to dla nas zaskoczeniem - osób wysoko edukowanych: prawników, inżynierów. Ich wynurzenia to dowód, że wyższe wykształcenie już nie chroni przed bezrobociem.
   - Jakie są Pana refleksje po lekturze?
   - Pamiętniki przedstawiają niezwykle smutny obraz naszej rzeczywistości. Proszę zważyć, że problem ten dotyka około 12-15 mln ludzi, licząc bezrobotnych oraz ich rodziny. Można z nich wywnioskować, że stan psychiczny tych ludzi często nie jest najlepszy, bo bezrobocie to rodzaj kalectwa. Mimo to starają się walczyć. Wielu z nich stać na dowcip, sarkazm oraz ironię, gdy opisują swoje perypetie w czasie poszukiwania pracy. Co ciekawe, w pamiętnikach nie ma wyłącznie narzekania na los. Jest raczej opis zapasów z losem, w których często gęsto zwycięstwo jest po stronie piszącego. Nawet jeśli nie ma ono prostego przełożenia w postaci etatu. Należy podziwiać autorów za to, że nie poddają się, zdobywają dodatkowe kwalifikacje, szlifują język, decydują się nawet na emigrację, aby tylko zdobyć to, co decyduje o wartości człowieka - pracę.
   - Czy da się porównać pamiętniki bezrobotnych obecnej doby do tych, które zebrał i opracował w 1933 roku Ludwik Krzywicki?
   - I tak, i nie, bo przeżycia psychiczne i odczucia osób, pozostających bez pracy są podobne, niezależnie od okresu historycznego, w którym żyją. Nie, ponieważ wiadomo, że dziś sytuacja ekonomiczna kraju jest mimo wszystko inna. U Krzywickiego czytamy np. jak jeden z bezrobotnych opisuje, iż wędrując od miasteczka do miasteczka w poszukiwaniu pracy, umierał z głodu w szczerym polu. Albo taki opis - bezrobotny ojciec miał tylko tyle pieniędzy, aby kupić dwa śledzie dla swoich synów. Starszy zjadł swojego śledzia, a następnie zabrał go młodszemu. Wtedy, młodszy wyjął nóż z szuflady i dźgnął brata. Takich wypadków - żeby ktoś kogoś zamordował z powodu jednego śledzia - teraz nie ma. Dzisiaj nawet bezrobotny nie umiera z głodu. W porównaniu do tamtych czasów większa jest też łatwość zdobycia taniego ubrania. Wtedy, porządne spodnie, buty mieli tylko bogaci. Pamiętam z lektur, że gdy pod koniec XVIII wieku zrobiono inwentarz dobytku, należącego do zmarłego szefa flisaków, odnotowano, że nieboszczyk miał aż dwie pary kalesonów. Oczywiście po I wojnie światowej było pod tym względem trochę lepiej, niemniej ubranie, buty, wciąż były oznakami luksusu. Mieszkańcy Skawiny, którzy przed wojną mieli szczęście znaleźć zatrudnienie w krakowskim Solvayu, szli do pracy boso. Ten, kto miał buty, niósł je jak chorągiew, na patyku. Nędza bezrobotnych obecnej doby jest oczywiście mniejsza, niemniej boleśnie przez nich odczuwana.
   - Na ile wiarygodne są wynurzenia pamiętnikarzy, którzy zgłosili się do konkursu?
   - Myślę, że w stu procentach wiarygodne. Mamy pełne dane personalne tych osób. Wiemy np., że trzydzieści procent pamiętnikarzy ma wyższe wykształcenie. Bo bezrobocie dotyka coraz częściej ludzi z dyplomami. Autorka jednego z pamiętników - dziewczyna po dwóch fakultetach z płynną znajomością dwóch języków - bezskutecznie szuka pracy od wielu miesięcy. Wiem, że ostatnio zaproponowano jej zajęcie, ale bezpłatne, na zasadzie wolontariatu. Wśród autorów nagrodzonych prac jest też mężczyzna, który był dyrektorem naczelnym jednej z dużych, prywatnych fabryk. W pewnym okresie miał nawet do własnej dyspozycji helikopter. A teraz jest bezrobotny i z wielką satysfakcją przyjął nagrodę - 150 złotych. Jego historia to temat na ciekawą książkę. Gdy czyta się wynurzenia tego człowieka, łatwo zrozumieć, dlaczego nie podejmie się on każdej pracy; za każdą cenę. Dla tej osoby propozycja, aby skopał komuś ogródek, oznacza kompletne zdołowanie. Niektórym z tych osób udało nam się pomóc znaleźć choćby czasowe zajęcie.
   - Z lektury nadesłanych na konkurs pamiętników wynika, że autorzy nie poddają się bezwolnie, że starają się walczyć z przeciwnościami losu...
   - Podejmują wciąż nowe próby wyjścia z impasu, bo bycie bezrobotnym jest dla nich niezwykle dolegliwe. Oni mają mieszkania, ubrania, ale czują się niepełnowartościowi. Dlatego walczą. Oprócz nich jest jeszcze ogromna rzesza bezrobotnych, którzy są tak biedni, iż buszują po śmietnikach. Znam jednego takiego nurka. Był kiedyś drukarzem. Na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności wpadł w permanentną nędzę. Szacuję, że w takiej sytuacji jest kilkaset tysięcy osób w całej Polsce. Gdy ostatnio wykładałem socjologię w jednej ze szkół na Śląsku, studenci mówili mi, że w miejscowościach, gdzie mieszkają, grzebanie w śmietnikach to nie wstyd, bo bardzo wielu bezrobotnych mężczyzn to robi. Mam zamiar osobno zająć się problemem owych nurków, analizując przyczyny i skutki takich sytuacji.
   - Zajmuje się Pan problematyką bezrobocia niemal od początku przemian ustrojowych w Polsce. Jakie są Pana najbardziej ważkie spostrzeżenia w tej dziedzinie?
   - Najważniejszy wniosek nasuwający się z badań nad bezrobociem to niezwykle silnie uwydatniający się rozpad więzi społecznych, będący skutkiem wzrostu liczby ludzi, pozostających bez pracy. Więź społeczna, ten fundamentalny czynnik, konstytuujący każde społeczeństwo, w Polsce, z uwagi na proces głębokich przemian, traci na znaczeniu.
   - Czy ma Pan jakiś pomysł na zmniejszenie bezrobocia?
   - Na pewno nie rozwiążą tego problemu papierowe programy i kursy dla bezrobotnych. Na owych kursach, które kosztują po kilka tysięcy złotych w przeliczeniu na jednego uczestnika, najlepiej wychodzą organizatorzy. Przecież nawet wybitny kursant nie zastąpi specjalisty z wyższym wykształceniem. To kompletne nieporozumienie. A co do pomysłów? Sprawa jest prosta. Należy obniżyć stawki ZUS od nowo zatrudnionych; udostępnić szybkie i tanie kredyty na tworzenie nowych miejsc pracy czy wreszcie stworzyć system zaliczkowego (np. w wysokości 50 proc. wartości) płacenia za wykonane i przyjęte prace ze specjalnego, utworzonego przez państwo funduszu. Ta zasada spowodowałaby, że małe i średnie firmy mogłyby się rozwijać i zwiększać zatrudnienie.
   Rozmawiała:
GRAŻYNA STARZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski