MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Listy

Redakcja
Od czasu do czasu opinia publiczna w Polsce poruszana jest wiadomościami z zagranicy o "polskich obozach koncentracyjnych", które działały rzekomo w czasie II wojny światowej. Oburzenie nasze jest tym większe, że nie ma informacji (lub wystarczająco nagłośnionej informacji) o przeciwdziałaniu naszych służb zagranicznych tego rodzaju praktykom. Niemcy od czasu zakończenia II wojny światowej niezmiennie i konsekwentnie zabiegają i poprawę swego wizerunku, jaki wówczas powstał. Czynią to skutecznie, zapewne nie szczędząc kosztów i środków. Nie można się im dziwić - każdy przecież naród pragnąłby zamazać swą opinię ludobójców w oczach świata. Musimy stanowczo jednak przeciwdziałać, gdy to zamazywanie własnych win odbywa się naszym kosztem.

Obozy

Pierwszym i niewybaczalnym błędem było przyzwolenie na określanie ówczesnych niemieckich służb administracyjnych i wojskowych jako hitlerowskie (bez dodatku, że niemieckie). Wielu, zwłaszcza młodych ludzi w Europie i na świecie nie wie, co znaczy określenie Hitler, hitlerowski. Nieporównanie więcej ludzi na świecie wie, co oznacza Niemiec, niemiecki. Niestety, także i w Polsce sami sobie psujemy nasz wizerunek, przedstawiając fałszywie historię.
Oto w Małej Encyklopedii PWN (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000) pod hasłem "Auschwitz" czytamy, że był to największy "hitl." (nawet nie użyto całego słowa hitlerowski) obóz koncentracyjny, który mieścił się w Oświęcimiu, Brzezince i innych miejscowościach. Niemcy w objaśnieniu hasła występują tylko raz i to wymienieni jako - uwaga - więźniowie! (obok innych licznych narodowości). Dalej autorzy używają wyłącznie form bezosobowych - otóż więźniów "wymordowano", "zostali zabici", "zastosowano gaz" itp. Nie ma informacji o sprawcach tej potwornej, ale wg naszej encyklopedii "bezosobowej" zbrodni.
Wyobraźmy sobie teraz, że ktoś (np. z zagranicy) nie ma na ten temat wiedzy i postanawia sprawdzić, jak było, sięgając do Małej Encyklopedii PWN. Skoro obóz był na terenie dzisiejszej Polski, a polscy autorzy nie wymieniają sprawców dokonanych tam zbrodni, ani nie określają, jakiej narodowości była załoga obozu, ani jakiemu podlegała dowództwu, to czyż nie może on dojść do wniosku, że był to polski obóz koncentracyjny?!
Naprawdę nie wolno nam przyzwalać na takie niedopatrzenie (?) w redagowaniu encyklopedii. Nie wolno szkodzić nam samym sobie tak bardzo. Uważam, że autorzy lub redaktorzy PWN powinni się z tego wytłumaczyć.
WITOLD BIEDA

Jedna historia

"Dziennik Polski" zamieścił informację o inicjatywie prawicowych europosłów; jest nią zamiar powołania Europejskiego Instytutu Wspólnej Historii. Już sam zamysł oceniam (z szacunkiem dla autorów) jako niemądry, a realizacja byłaby od początku skandalem. Tym bardziej zdumiewa, że wśród pomysłodawców są historycy, którzy musieli przecież przejść podczas studiów kurs metodologii historii. Nawet, jak wiem, piszą podręczniki szkolne.
Rozumiem, że ICH prawda jest JEDYNA - dla nich. To wybaczalne. Jednak próba stworzenia instytucji, która by tę "prawdę" absolutyzowała, potwierdzała swą powagą, jest śmieszna w świetle metodologii już nawet nie najnowszej, ale znanej od setek lat.
A może nie śmieszna? Może to próba imperializmu jednej szkoły myślenia (otwartej dla dyskursu, a jakże)? Może porządek dziejów ludzkich pomylił im się z religijnym ujęciem Stworzenia? Nie byłoby to po raz pierwszy.
Inicjatorom dedykuję wiersze Norwida, mówiące o nieuchronnym - na Ziemi - konflikcie pomiędzy składnikami Tego, co Stworzone. Więc takie wiersze, jak: "Harmonia", "W Weronie", "Addio!" czy zgoła "Fortepian Szopena". Zresztą świadomość nieuchronności konfliktu doczesnego przesyca całe "Vade-mecum".
Mieliby historycy unosić się nad tym światem jako czyste duchy?
WITOLD KALIŃSKI

Komercyjne zarobki

Wiadomość o zatrudnieniu w TVP Tomasza Lisa przyjąłem z zadowoleniem. Prysło ono, kiedy dowiedziałem się, że będzie on pracował za 100 tys. zł miesięcznej wypłaty. To jest oburzające!
Jestem emerytem i tak jak tysiące mnie podobnych otrzymuję 1/100 tego, co będzie otrzymywał Tomasz Lis i jemu podobni. Na moje tysiąc złotych emerytury pracowałem uczciwie 32 lata. Nasuwa się pytanie, ile wobec powyższego zarabiają Andrzej Urbański i Krzysztof Czabański, skoro redaktor jednogodzinnego programu w tygodniu zarabiać będzie tak ogromną sumę pieniędzy? Nie miałbym żadnych uwag, gdyby Tomasz Lis i inni otrzymywali takie wynagrodzenie, pracując w telewizji komercyjnej. Ich pieniądze, ich sprawa i ewentualna strata. Szastanie pieniędzmi biednych abonentów uważam za niemoralne i oburzające!
W odpowiedzi na powyższe przestaję płacić abonament!
IMIĘ I NAZWISKO ZNANE REDAKCJI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski