Dla Andrzeja Sobieszczyka jesienne rozgrywki zaczęły się... 31 października. Dokładnie w 42 minucie meczu z Okocimskim, gdy broniący w Puszczy od początku sezonu Marcin Staniszewski dostał czerwoną kartkę. - To spotkanie się nie ułożyło, ale ja miałem poczucie, że wszedłem do bramki przygotowany. W czasie kontuzji cały czas pracowałem, by być gotowym na ten moment - mówi 22-letni golkiper. - Czułem się pewnie i cieszę się, że udało mi się zagrać tę końcówkę jesieni, cztery mecze w listopadzie. Bo miesiąc temu mój nastrój był całkiem, całkiem inny niż teraz.
Urazu nabawił się w połowie lipca, przed pucharowym meczem z Resovią, w którym miał zagrać. Pierwsza diagnoza mówiła, że z powodu skręcenia kostki będzie pauzował tydzień lub nawet dwa.
- Ból się jednak utrzymywał. Trafiłem do lepszego lekarza, okazało się, że mam naderwane więzadło. Wtedy była już mowa o sześciu tygodniach przerwy. A tak naprawdę leczenie zakończyłem na początku października - opowiada bramkarz „Żubrów”.
Mimo urazu, siadał w II-ligowych spotkaniach na ławce rezerwowych. I trenował tak, jak mógł. - Byłem z drużyną, widziałem, jak chłopaki trenują, ogólnie było to dosyć męczące. Nie mogłem wykonywać żadnych dynamicznych ruchów, biegać. Dużo pracowałem jednak na siłowni, to zajmowało mi czas, trzymało mnie przy życiu - mówi. Podkreśla, że w budowaniu formy pomógł mu dawny kolega z Puszczy, a dziś trener personalny... - Marcin Zontek ustawił mi cały plan przygotowań do powrotu na boisko. Z nim spędziłem na siłowni sporo czasu, dzięki temu później pewnie się czułem.
Po meczach, treningach, z Sobieszczykiem zostawał trener bramkarzy Puszczy Tomasz Kwedyczenko. Ze specjalistycznego treningu mierzący 197 cm golkiper korzystał też poza klubem. I to wszystko przyniosło efekt w czterech listopadowych spotkaniach. Nie przepuścił w nich ani jednej bramki.
- Taką serię już miałem, na początku wiosny w pierwszej lidze - Sobieszczyk wspomina dobry okres z 2014 roku. - Myślę jednak, że teraz działo się to z moją większą świadomością, bardziej panowałem nad moim zachowaniem w bramce.
Od razu dodaje: - Wiadomo jednak, że to nie tylko moja zasługa, ale też chłopaków z całej drużyny, obrońców w szczególności. Groźnych sytuacji nie było zbyt wiele, bardzo dobrze nam się współpracowało. W tych czterech meczach nie było w zasadzie żadnego nieporozumienia między nami, żadnej okazji bramkowej rywali po naszym niewymuszonym błędzie.
Teraz Sobieszczyka czeka jeszcze kilka dni treningów w Puszczy, następnie miesiąc przerwy. A potem? Na nowo rozpocznie się rywalizacja o miejsce w bramce między nim a Staniszewskim? Ten drugi też przecież jesienią raczej nie zawodził, a jego dużym atutem jest wiek. Marcin urodził się w 1997 roku, a więc jeszcze przez dwa i pół sezonu będzie młodzieżowcem. Andrzej, gdy nim był w sezonie 2013/14, wygryzł z bramki Puszczy starszego o rok Krystiana Stępniowskiego. Szansę, którą dostał jesienią 2013 roku wykorzystał na tyle, że zagrał w reprezentacji Polski do lat 20, na testy zaprosił go Śląsk Wrocław... Czy po listopadowych występach - ostatni z nich, ze Stalą Mielec, widział Zbigniew Boniek - Sobieszczyk liczy na to, że przypomną sobie o nim mocniejsze kluby?
- Nie grając prawie przez całą rundę raczej trudno komuś wpaść w oko - zdaje sobie sprawę. - Oczywiście, trudno przewidzieć, co się wydarzy. Teraz, mimo że mało meczów rozegrałem, to i tak czuję trudny rundy. Zdarzało się, że trenowałem trzy razy dziennie, dają więc o sobie znać jakieś drobne urazy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?