– Czy jest Pan zadowolony z jesieni w wykonaniu Cracovii?
– Nie do końca, ponieważ zakładaliśmy większą zdobycz punktową. Trzeba jednak cieszyć się z tego, co się ma, bo mimo wszystko, po notorycznych porażkach ponoszonych na wyjazdach, trzymamy się środka stawki. Do ósmego miejsca nie mamy dużej straty (5 punktów – przyp. żuk), a przed nami jeszcze jedenaście kolejek, jest więc bardzo dużo punktów do zdobycia. Mam nadzieję, że bardzo dobrze przepracujemy tę zimę, skład zostanie wzmocniony i na wiosnę na pewno będzie lepiej. Po prostu musi być lepiej.
– Przyrównuje Pan waszą stratę do 8. miejsca, ale również pięć punktów macie nad strefą spadkową...
– Nie patrzę na zespoły, które są za nami w tabeli. Jesteśmy w stanie awansować do najlepszej ósemki i na tym się skupiam. Pod warunkiem, że będziemy mieć kilka wzmocnień. Chodzi o to, by była rywalizacja, bo każdemu wyjdzie to na dobre. Musimy też wykonać dobrą pracę w styczniu, a zaprocentuje to wiosną.
– Mówi Pan, że nie ogląda się za siebie, ale gdyby nie wygrana w Kielcach w ostatnim meczu w tym roku i strata punktów przez Ruch Chorzów, to mogło być nieciekawie.
– Owszem, mogło się tak ułożyć, że bylibyśmy w spadkowej strefie. Wtedy byłby naprawdę duży problem. Na szczęście udało się nam wygrać, inne wyniki się poukładały. Zastrzegam jednak, że nie do końca jestem zadowolony z naszej lokaty. Z pewnością nie jesteśmy gorsi np. od Podbeskidzia Bielsko-Biała.
– Żeby lokata, o której Pan mówi, była realna, musicie koniecznie poprawić grę na wyjazdach.
– Rzeczywiście. W poprzednich rozgrywkach lepiej radziliśmy sobie poza własnym stadionem, a gorzej przy ul. Kałuży. Teraz ta tendencja się odwróciła. U siebie potrafiliśmy zwyciężać, nawet cztery razy z rzędu. Mam nadzieję, że wiosną się to jakoś zbilansuje i z obcych boisk też będziemy przywozili punkty.
– Skąd się wzięła dysproporcja, 16 punktów zdobytych w Krakowie, a tylko 6 na wyjazdach?
– Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Z pewnością u siebie mamy wsparcie kibiców. Na pewno do meczów podchodzimy tak samo. Przecież w ubiegłym sezonie, zwłaszcza jesienią, potrafiliśmy wygrywać. Teraz brakowało nam szczęścia, może też boiskowego cwaniactwa.
– Którego meczu jesiennego najbardziej Pan żałuje? W którym można było pokusić się o punkty?
– Na pewno powinniśmy wygrać, a nie tylko zremisować w Bełchatowie. Mieliśmy dobre okazje ku temu, ale wydarliśmy jeden punkt, bo rywal wygrywał w końcówce po rzucie karnym.
– Przez błędy sędziowskie przegraliście w Gdańsku i Szczecinie...
– Tak, ale w Gdańsku naprawdę musiałem się „gimnastykować” w bramce, bo rywal miał trochę okazji. Na sędziów nie narzekam, bo to się gdzieś bilansuje – np. z Koroną w Krakowie strzeliliśmy gola po błędzie arbitra. Suma szczęścia równa się zero, np. z Wisłą zdobyliśmy bramkę w ostatniej sekundzie.
– W porównaniu z zeszłym sezonem najmniej zmian objęło defensywę – został Pan w bramce, przed Panem są Mateusz Żytko, Adam Marciniak czy Paweł Jaroszyński. Czy w związku z tym łatwiej było opanować nowy system gry zaproponowany przez trenera Roberta Podolińskiego?
– Ja zostałem na swojej pozycji, bardziej to pytanie do kolegów. Czy gramy trójką, czy czwórką w obronie, staram się tak samo kierować obroną, podpowiadać chłopakom. Moja rola za bardzo się nie zmieniła. Niestety, popełniliśmy zbyt dużo błędów w defensywie.
– Kto z waszej drużyny zrobił największy postęp w minionych miesiącach?
– Myślę, że Deniss Rakels. Każdy z nas wiedział, że jest to dobry piłkarz. Ale przez pierwsze pół roku pobytu u nas nie zdobył żadnej bramki. Teraz bardzo fajnie wygląda, stara się i widać tego efekty. Coraz lepiej prezentuje się młody Bartosz Kapustka. Młodzież naciska.
– Czy na swojej pozycji czuje Pan już presję młodego Krystiana Stępniowskiego?
– Wiadomo, że z bramkarzami jest inaczej. Zawodnik z pola zawsze może wejść do gry w trakcie meczu, a do bramki niekoniecznie. Krystian, owszem, naciska, ale nie dam się tak łatwo „wygryźć” ze składu. Choć oczywiście wszystko zależy od decyzji trenera.
– Z opaską kapitańską czuje się Pan mocniejszy?
– Na pewno ona mi nie przeszkadza. Przed sezonem trener wybrał radę drużyny i kapitana. Jestem najstarszy, więc mi zaufał. Nie wiem, czy wiosną też będę kapitanem, to zależy od szkoleniowca. Opaskę mam na czas nieokreślony. W drużynie są ode mnie chłopcy młodsi o 10 lat, czasem trzeba ich tonować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?