MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łamiemy się tradycją

Redakcja
Opłatkami, które od ponad 30 lat piecze wolbromianin Włodzimierz Rogal łamie się w Wigilię prawie 8 mln Polaków.

– Pierwsze opłatki wypiekamy zaraz po świętach. Oczywiście wielkanocnych. Potem nieprzerwanie pieczemy opłatki, aż do grudnia. Czasami żartuję, że Wigilia trwa u nas cały rok – opowiada Włodzimierz Rogal, właściciel zakładu w Wolbromiu (powiat olkuski), gdzie od ponad pół wieku wypieka się opłatki.

Wolbromski zakład założył w 1946 roku Stanisław Rogal – ojciec pana Włodzimierza. Musiał go zamknąć w 1948 roku, kiedy nowa władza zaczęła go gnębić domiarami. Otworzył go po odwilży w 1956 roku, a od 1972 roku firmę przejął syn, czyli pan Włodzimierz. Opłatkami z Wolbromia dzieli się w Wigilię prawie 8 milionów Polaków w kraju i za granicą. Jego opłatki trafiają do 400 parafii W Polsce i ponad stu za granicą: w Niemczech, Anglii, Francji, USA czy Kanadzie.

– Sposób wyrabiania opłatków jest od lat taki sam. Ciasto składa się tylko z najwyższej jakości mąki i wody. W mące nie może być zapylenia, bo dobry opłatek, kiedy ogląda się go pod światło musi być jednolicie biały – pokazuje pan Rogal. Następnie, przez kwadrans ciasto jest “wybijane” w dzieży. Teraz robi się to mechanicznie, ale dawniej ciasto wyrabiało się ręcznie dębowymi łopatkami w kociołku – pół godziny ciężkiej pracy. Tak wspomina pan Włodzimierz, który jako dziecko pomagał ojcu w wyrobie opłatków. Potem pani, która piecze opłatki, pewnym ruchem nalewa ciasto do formy, zamyka piec i przesuwa się na krześle umieszczonym na szynach do następnego pieca. Kiedy dojedzie do szóstego pieca, musi szybko wrócić do pierwszego, żeby wyjąć opłatki i znowu nalać ciasta.

– Opłatek powinien się piec 55 sekund. Wystarczy kilka sekund za długo i będzie spalony, kilka za krótko – niedopieczony. – wyjaśnia Rogal. Jeśli wleje się za dużo ciasta, jego nadmiar ochłodzi formę i opłatki będą niedopieczone, jak wleje się za mało ciasta, będą “niedolane”, czyli niepełne. Taką wiedzę zdobywa się przez pokolenia.

– Kiedyś listy z zamówieniami przychodziły już od marca. Księża pisali w nich nie tylko, ile kop opłatków zamawiają, bo opłatki liczyło się tradycyjnie na kopy. W listach pytali, co u nas słychać i pisali, co się u nich zmieniło przez ten rok. Potem jesienią przyjeżdżali po opłatki. Zawsze był czas na chwilę rozmowy – wspomina pan Włodzimierz.
Teraz opłatki wysyła się kurierem, ale same opłatki, są takie jak dawniej; Chrystus, święty Józef, szopka, choinka, święta Rodzina. Są też opłatki z wizerunkiem Papieża Jana Pawła II. Tak, jak w każdej branży pojawiają się „partacze”, którzy dodają do opłatków olej, żeby ciasto lepiej wiązało. Takie opłatki trudno się łamią i szybko jełczeją. – Kiedyś, to było nie do pomyślenia. Mój ojciec składał przysięgę przed biskupem, że nie będzie zmieniał składu ciasta na opłatki. Tylko mąka i woda – wspomina pan Włodzimierz. Czy są jakieś tradycje związane z opłatkami? Tak. Parafie położone w górach, zamawiają większe wiązki, czyli paczki po kilkanaście opłatków. Kilka z nich musi być kolorowych: czerwonych, niebieskich, zielonych. – Tam nadal jest zwyczaj, że chodzi się z własnym opłatkiem do znajomych. Dlatego trzeba ich więcej. A kolorowymi opłatkami gospodarze dzielą się z domowymi zwierzętami: krowami, owcami czy koniem – wyjaśnia pan Włodzimierz.

Nazwa opłatek, wzięła się od łacińskiego, „oblatum”, czyli dar ofiarny. Opłatki są śladem po starochrześcijańskich eulogiach, czyli chlebach ofiarnych składanych przez wiernych na ołtarzu. Podczas mszy biskup konsekrował część z tych chlebów i rozdawał wiernym, jako komunię. Resztę święcił po mszy i rozdawał tym, którzy nie przystąpili do Komunii oraz posyłał do domów osób, które nie przybyły na Eucharystię.
Opłatek w Polsce pojawił się na początku XVII wieku, choć jeszcze sto lat temu w niektórych rejonach Polski, ten zwyczaj nie był znany. Tam w Wigilię nadal dzielono się chlebem.

W Polsce początkowo wypiekiem opłatków zajmowali się wyłącznie zakonnicy, dopiero później częściowo przejęli to ludzie świeccy zatrudnieni w gospodarstwach kościelnych. Obecnie w Polsce jest ponad 30 zakładów wytwarzających opłatki, najstarszy w Koluszkach. Kolejnych kilkanaście nadal prowadzą zakony, jak Paulini z Częstochowy, którzy mają wyłączność na dostarczanie opłatków do Watykanu.  

Jacek Sypień

REKLAMA:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski