MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kudy „Lewemu” do Lecha…

Ryszard Niemiec
Preteksty. Czytelnik, który wziął do ręki magazyn Gazety Wyborczej, wydany w ćwierćmilionowym nakładzie, dostąpił okazji zaznajomienia się z porównaniem Roberta Lewandowskiego z Lechem Wałęsą!

Już sam artykuł Rafała Steca, opatrzony wieloznacznym tytułem- „Wielka Polska”, umieszczony na dwóch niesportowych kolumnach ekskluzywnej „rozkładówki”, mówi o znaczeniu tematu, jakim jest sportowy awans naszej reprezentacji piłkarskiej.

Pointą utworu, wyznaczająca docelowy sens pracy szkoleniowej Adama Nawałki i wizją wybicia się Lewandowskiego ponad poziom Deyny, Laty, Lubańskiego i Bońka, jawi się prognoza złotego medalu na finałach mistrzostw świata Rosja 2018! O ile da się dopuścić przemianę tej odważnej wizji w realną przyszłość sportowych faktów, to stawianie w jednym rzędzie Wałęsy z napastnikiem Bayernu Monachium jest lekką przesadą.

Nawet jeśli ta analogia dotyczy kategorii rozpoznawalności. Przypominanie roli Lecha Wałęsy w najnowszych dziejach Polski i świata jest w tym miejscu niestosowne, mimo, że przeżywamy akurat żmudną, pożałowania godną, dyskredytację tej historycznej postaci. Gdański stoczniowiec, sprawca bezkrwawej rewolucji, która obaliła komunizm, uhonorowany pokojową nagrodą Nobla, zrobił dla kraju tyle, że aby skutecznie konkurować z nim w zakresie rozpoznawalności, nie wystarczy… jedenastka Lewandowskich!

W minionych czasach politycznej propagandy sukcesu, do której programowo wkręcano polskich piłkarzy, niektóre teoretyczne publikacje dowodziły, że pod pewnymi względami Polska więcej zyskała na golach Laty i Szarmacha, obronionych karnych Tomaszewskiego, aniżeli na odkryciach Kopernika, Curie-Skłodowskiej, talencie Szopena czy bojowych osiągnięciach Kościuszki i Bema…

Dziś wciąż daleko nam do wyników Orłów Górskiego, a 42 gole zdobyte przez „Lewego” w reprezentacyjnych meczach, nie mają tej wagi i znaczenia, co bramka strzelona Anglikom przez Domarskiego, co bramki Laty zdobyte w meczach z Argentyną czy Brazylią. Pamięć o „wyczynie” Wałęsy jest trwała, niemal nieprzemijalna. Była i jest wzorem, inspiracją dla całych narodów. Wtedy i dziś. Przybliża nasz kraj ludom, które nigdy o nim nie słyszały.

Tymczasem pożytki dla Polski płynące ze snajperskiej smykałki Lewandowskiego, są płytkie i ulotne. Ograniczają się do kręgów piłkarskich kibiców. Świat niewiele się z niej dowie o Polsce, jej gospodarce, ustroju, kulturze, obyczajach i innych żywotnych problemach, tak samo, jak mało będzie wiedział o rzeczywistości Argentyny, choćby nauczył się na pamięć życiorysu Messiego.

Dlatego nie spieszyłbym się z sypaniem kopca, upamiętniającego wyczyny kapitana reprezentacji. Tym bardziej, że on sam ma w sobie wiele pokory. Musi zdawać sobie sprawę z faktu, że awans w tabeli strzelców wszech czasów, jest niczym innym, jeno prostą funkcją o wiele częstszych meczów reprezentacji i łatwizną hurtowego zdobywania goli w spacerkach z Gibraltarem, San Marino i Gruzją…

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski