Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kuchnia jak Magnes

Redakcja
FOT. MACIEJ LERCEL/ WWW.FOTOWY.PL
FOT. MACIEJ LERCEL/ WWW.FOTOWY.PL
Są takie restauracje, które przez lata nie zmieniają menu. Ich właściciele nie są skorzy do uaktualnia karty dań w stosunku do zmiany pór roku. Przepisy są trzymane w tajemnicy i respektowane przez kolejnych kucharzy. Dzięki temu każde danie smakuje tam tak samo niezależnie, jak i kiedy go spróbujemy. Czy to raczej wada czy zaleta? Nie wiem, ja cenię miejsca, na które zawsze mogę liczyć i które nigdy mnie nie zawiodą...

FOT. MACIEJ LERCEL/ WWW.FOTOWY.PL

ANI STARMACH

Nie ukrywam jednak, że uwielbiam restauracje, które lubią eksperymentować. Które nie boją się zmian, nowinek, które dostosowują się do gustów klientów metodą prób i błędów. Gdy widzę napisy "nowe menu" albo "od dziś możesz u nas spróbować jadalnych chryzantem", wiem, że to właśnie w tym miejscu się dziś zatrzymam. Zaraz zaraz, jadalne chryzantemy? Cóż to za wymysły? Tak pewnie zareagowałaby większość z was, bo do tej pory w Krakowie były raczej niespotykane (tzn. chryzantem u nas pod dostatkiem, ale w kwiaciarniach ;) Od tygodnia można je znaleźć w karcie Yellow Doga na Krupniczej.

To knajpka, którą cenię za bezpretensjonalne wnętrze, klimat, który sprawia, że czuję się tam doskonale, ale przede wszystkim jest to jedna z niewielu restauracji w naszym mieście, która utrzymuje kuchnię azjatycką na wysokim poziomie. Więc skoro właśnie tu proponują chryzantemy i gwarantują dodatkowo, że będą pyszne, to ja nie mogłam ich nie spróbować! I powiem wam szczerze: były doskonałe. Podane na ostro z odrobiną limonki stanowiły miły dodatek dla dania głównego, a właściwie dla dań w liczbie mnogiej, bo z Yellow Dogiem to jest tak, że przeważnie jadam tam z grupą znajomych, każdy zamawia coś innego, a podczas posiłku wymieniamy się talerzami, smakami, opiniami.

Tym razem na stole pojawił się: Łosoś Teryaki (danie było tak pięknie podane, że aż szkoda było je jeść, ale dobrze, że się przełamałam, bo ryba wręcz rozpływała się w ustach), pierożki Wonton Mee (co po kantońsku znaczy "połykać chmury" - tak właśnie się czułam, jedząc je;), kurczak Tikka Masala (jest tak dobry, że moja przyjaciółka się od niego uzależniła), Rendang (przepis ten wygrał kiedyś ranking CNN na najlepsze danie, ale ja rankingów nie lubię, za to Rendang wg Yellow Doga lubię bardzo), kaczka po kantońsku (jej zrobienie to nie lada sztuka, mało kto w Polsce umie taką kaczkę przygotować). Na tym skończyła się nasza uczta, na deser już nie miałam siły, dlatego poprzestałam na herbacie, której wybór i jakość są godne pozazdroszczenia.

Jeśli lubicie szeroko pojętą kuchnię azjatycką (w Yellow Dogu mieszają się kuchnie singapurska, chińska, tajska, wietnamska), koniecznie wybierzcie się na Krupniczą. Jeśli kuchnia dalekowschodnia jest wam obca, idźcie tam tym bardziej, obiad w Yellow Dogu to dobra lekcja łączenia smaków, aromatów, technik kulinarnych polskiej kuchni i obcych.

Dziś polecam Yellow Doga, a już za tydzień w Magnesie będzie o Magnesie! Czyli o małym bistro na placu Mariackim. Zobaczymy, czy ich kuchnia przyciąga jak... dodatek do "Dziennika Polskiego"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski