MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kubie daleko jeszcze do Kubicy

Redakcja
Jakub Giermaziak chce w tym roku walczyć o triumf w Porsche Supercup Fot. archiuwm Polskapresse
Jakub Giermaziak chce w tym roku walczyć o triumf w Porsche Supercup Fot. archiuwm Polskapresse
WYŚCIGI SAMOCHODOWE. Lista klientów agencji Business Sport Solutions przemawia do wyobraźni. Włodzimierz Lubański, Anna Werblińska, Tomasz Adamek, Maciej Żurawski, Szymon Kołecki... Mistrzowie, celebryci. A wśród nich Jakub Giermaziak, 21-letni kierowca kreowany na następcę Roberta Kubicy.

Jakub Giermaziak chce w tym roku walczyć o triumf w Porsche Supercup Fot. archiuwm Polskapresse

Bomba wybuchła w listopadzie, po audycji w radiowej "Trójce". Giermaziak ujawnił wówczas, że otrzymał propozycje testów od zespołów Formuły 1. - Na pewno skorzystamy z zaproszenia - podkreślił Damian Raciniewski, szef Business Sport Solutions, menedżer kierowcy.

Wszystko owiane zostało tajemnicą. Teamy, miejsca testów, terminy (Raciniewski: - To będzie w 2012 roku). Rzucony został haczyk z przynętą, na którą 10 lat temu pewnie mało kto by się złapał. Hasło "Polak w Formule 1" w 2006 roku nabrało jednak realnego znaczenia. I teraz aspiruje do tego miana kierowca, który bolidami ściga się z dużo gorszym skutkiem, niż samochodami z dachem.

- To zupełnie inna jazda, w przypadku samochodów dużo bardziej kontaktowa - opowiada Natalia Kowalska, która przed dwoma sezonami występowała w prestiżowej Formule 2. - Zderzenie bolidu z czymkolwiek niemal zawsze oznacza, że tracimy jakąś jego część i często jest to koniec jazdy. To powoduje, że kierowca nabiera szacunku dla pojazdu. Przesiadka z single-seatera do auta z dachem nie stanowi problemu. Natomiast w przeciwną stronę zupełnie to nie działa - przekonuje koszalinianka.

Jakub Giermaziak (Wielkopolanin - mieszka w Poznaniu, pochodzi z Godurowa) w ubiegłym sezonie brał udział w dwóch cyklach wyścigowych. Rozgłos przyniosły mu występy w Porsche Supercup, jednej z serii towarzyszących Formule 1. Polak, reprezentujący Verva Racing Team, odniósł zwycięstwa na Hungaroringu i w belgijskim Spa, w klasyfikacji generalnej zajął trzecie miejsce. W Formule 3 Euro Series szło mu już dużo gorzej. Wystąpił w 6 z 9 rund sezonu, nie raz narzekał na problemy z bolidem. Uplasował się na 12. miejscu, ostatnim ze sklasyfikowanych kierowców.

- Kuba zrobił duże postępy. Wiele testuje, podnosi umiejętności. Do przodu poszedł też jego zespół - uważa Mateusz Lisowski, kierowca wyścigowy z Krakowa. - Ale, moim zdaniem, powinien celować raczej w DTM, niż Formułę 1.

DTM, czyli Deutsche Tourenwagen Masters, to topowa seria aut zamkniętych. Wielu kierowców trafiało do niej z Formuły 1, m.in. Bernd Schneider, który mistrzem DTM został aż pięć razy. Ruch w drugą stronę po wywalczeniu tytułu w 2010 roku wykonał Szkot Paul di Resta, dziś w "Jedynce" reprezentuje zespół Force India. Rzecz w tym, że do DTM trafił już wtedy, gdy pokazał, że i z bolidami radzi sobie wyśmienicie.

- Bolidy mają zupełnie inną "fizykę", występują dużo większe przeciążenia, docisk, który pozwala dużo szybciej pokonywać zakręty. W bolidzie, by czuć przyczepność, trzeba jechać jak najszybciej. Zupełnie inaczej niż w samochodach. Całkiem inna jest technika jazdy - wyjaśnia Natalia Kowalska. - No i limity. Jadąc 300 km/h na torze Monza, przed pierwszym zakrętem bolid hamuje na 70. metrze. Autem trzeba hamować jakieś 300 metrów wcześniej. Różnice można wyliczać, są ogromne.

Robert Kubica pasjonuje się rajdami, ale samochodami z dachem na torze nigdy się nie ścigał. W piątym sezonie startów bolidami, mając niespełna 21 lat, wygrał cykl World Series by Renault - po czym błyskawicznie wszedł do Formuły 1, jako kierowca testowy BMW Sauber. Jakub Giermaziak, będąc w tym samym wieku, ma nieporównywalnie mniejsze doświadczenie i dokonania w jeździe bolidami (w latach 2007-2009 ścigał się w Formule Renault 2.0, to jakby przedsionek serii, w której triumf odniósł Kubica).
Damian Raciniewski zapowiada, że przygotował dla swojego podopiecznego taką ścieżkę rozwoju, która pozwoli mu zrealizować cel, o którym mówią obaj. Miesiąc temu w wywiadzie dla "Głosu Wielkopolskiego" Raciniewski powiedział: - Kuba pojedzie trzeci sezon w Porsche, ale będzie miał 20 dni testowych w GP2 (z tej serii regularnie kierowcy przechodzą do Formuły 1 - przyp.). Z tym bagażem za rok wejdzie do bardziej prestiżowego cyklu, a za dwa lata zasiądzie pewnie za bolidem F1, ale nie jako nowicjusz, tylko jako w pełni ukształtowany kierowca.

- Mając odpowiednio duży budżet, do pewnego poziomu zawsze dojdziemy - mówi Natalia Kowalska. Bo "budżet" to słowo-klucz w motorsporcie. - Mając półtora miliona, no, powiedzmy milion euro, to i pan pewnie mógłby się sprawdzić w Formule 1 - śmieje się Kowalska.

A Jakub Giermaziak ma nie tylko dobrego agenta, ale i zaplecze finansowe, dzięki któremu rozwinął swoją pasję i talent. Tak jak w przypadku niemal wszystkich młodych kierowców, stoi za nim rodzinny biznes. Ojciec Kuby, Piotr Giermaziak, to jeden z prężniejszych przedsiębiorców w Wielkopolsce. Jest właścicielem Netboksu, dużej firmy z branży poligraficznej, której nazwę można znaleźć na kombinezonie jego syna i samochodach, którymi się ściga.

Od dwóch lat ściga się w Vervie, czyli teamie należącym do Orlenu. W tym roku Giermaziak chce walczyć o triumf w Porsche Supercup. I na to akurat szanse ma realne.

Tomasz Bochenek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski